Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Podrzutek.
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu


Stukot kół pociągu, głośny, miarowy, coraz głośniejszy. Właściwie, to chyba uderzenia młotem. Tak, zdecydowanie to był młot. Ktoś walił nim jak opętany. Wróć, zaraz, gdzie ja jestem? Rozejrzałem się po zielonych ścianach. No tak, byłem u siebie, cokolwiek niedzisiejszy. Delikatnie mówiąc. A nazywając rzeczy po imieniu, męczył mnie kac morderca. Wczoraj było ostro. Ktoś wygrał w totka pokaźną sumę i za jej część urządził w lokalnym szynku bibę jak za starych dobrych czasów. Alkohol lał się strumieniami, w końcu zaczęły fruwać kufle a finałem było cudowne mordobicie. Stara szkoła, według podręcznika. Tylko co to za łomot mnie obudził? Chyba ktoś się dobijał do drzwi. Wyszedłem na korytarz i o mało nie runąłem jak długi. Zarówno przez nieuwagę jak i z zaskoczenia. O mały włos a potknąłbym się o nosidełko na niemowlę. Ja pierdolę. Co to za numer? Ostrożnie zajrzałem do środka. Zdziwienie zamieniło się w pierwsze oznaki paniki. W środku wesoło kwiliło sobie niewinne stworzenie. Jakiś, kurde, żart? Na korytarzu pusto, zszedłem do recepcji, to samo. To się akurat zdarzało, obsługa lubiła sobie zrobić wychodne na godzinkę czy dwie. W dzień ruch niewielki, a ze stałych rezydentów mieli właściwie tylko mnie.

I co ja mam z tobą począć, niewielka istoto? Uniosłem ostrożnie, szukając jakiejkolwiek karteczki z informacją. Czegokolwiek. Niestety, nikt nie podpisał dzieciaka. Żadnej wskazówki. I co teraz? Samego nie zostawię, iść z tym na miasto trochę głupio. Bo kto to widział, żeby detektyw się małym dzieckiem prowadzał. Z drugiej strony, pewno malec zaraz zacznie wołać o jedzenie, a cycków niestety nie mam. I jeszcze kwestia gówniana. Dosłownie. Jak się zesra, będzie krzyk i płacz. Podjąłem decyzję. Idziemy po zaopatrzenie. Zapakowałem malca do nosidełka i poszedłem w miasto. Najpierw jedzenie. Może apteka? Dziecko to chyba nie choroba, apteka odpada. Drogeria? Brzmi rozsądnie. Zakupiłem jakiś preparat w proszku i paczkę pieluch. Przy okazji rozpytałem tu i ówdzie, czy ktoś rozpoznaje zgubę. Bez rezultatów, ludzie potrafili poznać swoje dzieci, ale z cudzymi mieli kłopot. Pierwsza ślepa uliczka. Cóż, trudno. Szedłem główną ulicą miasta rozglądając się za patrolowymi. Może gliniarze jakoś pomogą? Komisariat nie wchodził w grę. Od razu włączyłaby się obyczajówka, byłaby nielicha awantura. Chciałem rozwiązać tę zagadkę bez oficjalnego udziału stróżów prawa. I w tym przypadku prześladował mnie pech. Buły i Różyczki nie mogłem namierzyć. Właściwie nie spotkałem na mieście nikogo znajomego. Co prawda był środek tygodnia i około południa, ale żeby było tak zupełnie pusto, to nie pamiętam.

Wczesnym popołudniem zaczęło mi brakować pomysłów. Wysiliłem się nieco i wpadłem na ten właściwy w trudnych sytuacjach. Czas na piwo. Nic, że obok dzieciak. Ja go tu nie zapraszałem. I tak niech się cieszy, że tego sproszkowanego mleka nie wsypałem mu prosto do buzi. Miałem taki plan, ale ostatecznie uznałem go za durny, nawet jak na moje standardy. Z pieluchami też poszło całkiem sprawnie i niewielki człowieczek wydawał się być nawet zadowolony. Gorzej ze mną, drałowanie w te i na zad z tym pakunkiem kosztowało mnie sporo sił. A przede wszystkim nerwów. Ukojenie znalazłem już w pierwszych łykach zimnego piwa. Świat stał się prostszy, a widok jaki sobą reprezentowałem przestał mi przeszkadzać. Chwilowo nawet przestała mnie martwić obecność podrzutka. Kurde, podrzutek to nieładne określenie. Jak Cię tu nazwać, mały łachmyto? Małe oczka zdawały się uśmiechać w moją stronę. Pyszczek, niech Ci będzie Pyszczek. Ktoś gdzieś zna twoje imię, ale na teraz musi wystarczyć. No, panie kolego, chrzciny to nie byle pierdoła. Piję jeszcze jedno. I gdy tak siedziałem i dumałem nad przyszłością i przeszłością Pyszczka, do stołu przysiadło się nie najmłodsze już małżeństwo.
- Dzień dobry, panie Detektywie. – Zagadał facet.
- Dla kogo dobry – odburknąłem. – Co się stało? – Ludzie rzadko zaczepiali mnie bezinteresownie.
- A bo my tu ze żoną mamy taki dość poważny problem.
Nie wy jedni. Swój problem kołysałem w nosidełku, na szczęście spał.
- Nie jestem pewien, czy będę mógł pomóc, sam mam sprawę do rozwiązania. – To mówiąc skinąłem w stronę Pyszczka. Chyba nie dotarło, bo zdawali się nie zauważać malca. Byli wyraźnie zafrapowani.
- My z Przytulanki jesteśmy. – Włączyła się kobieta. – I jak stary dzisiaj na dach wylazł coś tam poprawić, to zobaczył, że w gnieździe na chałupie jednego boćka brakuje.
Przesłyszałem się? W ornitologa się jeszcze nie bawiłem. Ale właściwie, niewiele mnie już w Mońkach dziwiło.
- Nu – przytaknął. – Byli trzy małe boćki, a dzisiaj żem zobaczył, że tylko dwa są. A to bardzo niedobrze. Nieszczęści się zrobi.
- Może jeden odleciał? – Zasugerowałem najprostszą możliwą przyczynę braku osobnika.
- Za wcześni. Mamy połowę czerwca, a łone przed połową lipca nie wyfruwają. Musisz pan pomóc.
- To nie może poczekać? Dzieckiem się dzisiaj opiekuję.
- Przykro, ale nie może. Bo widzi, jutro jest Boże Ciało. A nasze przysłowie mówi ”Jak na Boże Ciało bociana w gnieździe brak, to żniwa się spieprzą, choć jeszcze nie wiadomo jak.”
Co za zjebany wierszokleta to układał? Gdzie w tym sens? Chwilę się zastanowiłem. W przysłowiach od sensu ważniejsza jest mądrość. No dobra, niech będzie, przeszło.
- Ok, zobaczę co da się zrobić. – Zgodziłem się pomóc. Mońki to nie tylko metropolia, wioski też zasługiwały na pomoc wsparcie w sytuacji. Jakoś sobie poradzimy. Ja i Pyszczek. Ta głupia myśl mnie nawet ubawiła. Dzisiaj miałem partnera. Zapewne niezbyt pomocnego ale to ciekawa odmiana.

Pojechaliśmy na miejsce ich autem. Bliziutko, jakieś pięć kilometrów. Potwornie chciało mi się palić, ale trzymałem się, żeby Pyszczkowi nie dymić. To się odbije na moich nerwach, z pewnością. Na razie jednak dzielnie trwałem.
- O tu jest to gniazdo. – Wskazał gospodarz. – I jak chce, to może przez strych, a jak chce, to może po drabinie.
- Dawajcie, ojciec, drabinę. – Zakomenderowałem. Przynajmniej będę mógł mieć cały czas malca na oku.
Przystawiliśmy i wdrapałem się na górę. Okolica przepiękna, ale nie wlazłem tu w celu podziwiania pejzaży. Na szczęście w gnieździe nie było dorosłych. Dwa małe boćki na mój widok przeraziły się nie na żarty. Zaczęły machać skrzydłami i stroszyć pióra. Ledwie trzymałem się ostatniej belki drabiny. Kątem oka spostrzegłem, że coś metalowego błyszczy w słońcu.
- Ojciec, - krzyknąłem – trzymaj teraz mocno, bo się muszę wychylić.
Facet mocniej przywarł do drabiny. Musiało wystarczyć. Jeszcze raz spojrzałem w dół żeby upewnić się, że Pyszczek jest bezpieczny. Odpowiedzialny się zrobiłem na stare lata, psia mać. Dobra, czas sięgnąć po błyskotkę. Wyciągnąłem się jak długi. Jeden z boćków postanowił bronić gniazda. Najpierw niepewnie, po chwili już całkiem odważnie skakał i dziobał mnie w rękę. Co za gówniana sytuacja. Starałem się jednocześnie odgonić ptaszysko i złapać ten metalowy badziew. Jakimś cudem się udało i jakimś cudem nie poleciałem na łeb na szyję.
Już na dole odetchnąłem głęboko. Przyjrzałem się przedmiotowi. Taki mały metalowy znaczek, wpinka na ubranie. Przedstawiała kankę na mleko.
- Wiecie co to może być?
Małżeństwo popatrzyło z uwagą.
- Nu, kanka na mleko. – Stwierdził facet.
Bez gówna, Sherlocku.
- To widzę, macie jakiś pomysł, czyje to? Prawdopodobnie złodziej szamotał się z bocianem i musiało mu się to odpiąć. Znajdę właściciela, znajdę i ptaka.
- Nu, nie wim, ale ja to bym we mleczarni zapytał.
Mleczarnia leży na granicy Moniek. Zdecydowałem się na spacer. Mały niby coś tam ważył i nie ułatwiał spaceru, ale przejście się we względnej ciszy i spokoju było tym, czego potrzebowałem. Dziwny dzień.

Po godzince byłem pod zakładem. Buc na portierni lekko marudził, nie chciał wpuścić na teren. Złapałem go za wszarz i pociągnąłem do okienka.
- Słuchaj, nie mam łatwego dnia. Niańczę jakiegoś malca, ganiam po dachach, tłukę się z bocianami a nawet nie ma jeszcze siedemnastej. Gówno mnie obchodzi twoje marudzenie, rozumiesz? Nie chcę uczyć dzieciaka przemocy, ale jeśli będziesz się rzucał, pierwszą lekcję instruktażową obejrzy w dość młodym wieku.
Król czerstwych tekstów znowu w natarciu. Tamtemu zmiękła rura i brzęcząc coś pod nosem, otworzył bramkę. Skierowałem się w stronę czegoś, co wyglądało mi na budynek biurowy. Wpadłem tam z impetem na jaki mogłem sobie pozwolić tachając Pyszczka. Czyli, niewielkim. Za to pewności siebie mi nie brakowało i podszedłem do recepcjonistki. Czujne oko wychwyciło wpiętą kankę na piersi kobiety. Lewej, krągłej piersi. Bardzo ładnej piersi, odpowiedniczki prawej, krągłej piersi. Czujne oko wychwyciło piersi. A zaraz, ja tu nie po to. Moment.
- Dzień dobry, ja do prezesa. Nie, nie byłem umówiony. Nie, nie poczekam. Tak, wejdę tam teraz. Nie mam czasu na głupoty. – To mówiąc minąłem osłupiałą recepcjonistkę i otworzyłem gabinet opatrzony tabliczką „Prezes”.
W środku, za długim biurkiem siedział ewidentnie bogaty grubas. Złoty zegarek na opasłej ręce, kajdan na szyi, okulary wyglądające na dwie średnie krajowe. Nie lubię takich typków.
- A pan tu czego, mam wezwać ochronę?
Odstawiłem Pyszczka na fotel przy drzwiach.
- Wezwij, ja wezwę policję. – Zaatakowałem od razu. Nie miałem ochoty na wstępne utarczki.
- A co konkretnie twoim zdaniem zrobiłem?
- Nie wiem czy ty. Sądząc po twojej grubej dupie, raczej któryś z twoich ludzi. Z Przytulanki zniknął mały bocian.
- No i? Co mi do tego?
- To ci do tego. – Pokazałem znaczek. – Ukradliście bociana? Małego bociana z gniazda? Powariowaliście?
Dotychczas zgrywał twardziela, ale nagle mina mu zrzedła. Cóż, ciężko się bronić w obliczu dowodów.
- Znalazłem to w gnieździe. Zleciłeś robotę któremuś ze swoich ludzi i spartaczył. Nie posprzątał po sobie. W ogóle fakt, że bałwan miał to przy sobie dyskwalifikuje go jako człowieka myślącego. Po cholerę rąbnęliście ptaszysko?
Zrobił zrezygnowaną minę. Sporo ryzykowałem wysnuwając swoje tezy, ale najwyraźniej szczęście postanowiło mi trochę pomóc. Trafiłem w dziesiątkę.
- Wiesz, moja córka niedługo ma urodziny. Chciałem jej zrobić nietypowy prezent. Dzieciak uwielbia bociany.
No, tego to się nie spodziewałem. Właściwie, jeśli chodzi o motywy, nie miałem żadnych pomysłów.
- Wysłałem swojego pracownika – kontynuował. – Miał zabrać ptaka i po sprawie. Nie spodziewaliśmy się żadnych kłopotów. To gniazdo z Przytulanki, to jedno z niewielu bez kamerki.
- A nie przypuszczałeś, że ludzie są przesądni? Że mają swoje przysłowia i wierzenia? Przez łeb ci nie przeszło, że możesz komuś narobić szkód? Że już o samej przyrodzie, kurwa nie wspomnę?
- Jakie przysłowie?
- A takie, że jak ktoś im zapierdoli bociana, to będą mieli zjebane żniwa.
Skąd te nagłe nerwy? Ach, tak. Brak nikotyny w organizmie. No to prezesik ma pecha.
- Pierwsze słyszę. – Nie wiem czy kłamał, czy mówił prawdę. Nie miało to znaczenia.
- Dosłownie gówno mnie to interesuje. Masz teraz dwa wyjścia. Albo ptak jeszcze dzisiaj, koniecznie dzisiaj, trafi z powrotem do swojego gniazda, albo najpierw obskoczysz solidny wpierdol, a potem zgarną Cię gliny za zabawy z prawnie chronionym gatunkiem ptaków. Czasu na decyzję masz bardzo mało, bo zaraz muszę nakarmić dzieciaka. Jak będzie?
Nie wiem czy przekonała go perspektywa łomotu, czy konfliktu z prawem. Najważniejsze, że po krótkim telefonie ptaszek był w drodze powrotnej do swojego rodzeństwa. Przynajmniej otrzymałem solidne zapewnienia, że tak właśnie się stanie. Na odchodne rzuciłem jeszcze jakiś głupi tekst o niepogrywaniu z ludźmi z wiosek, bo nad nimi czuwam. To już było mało istotne. Istotny był teraz Pyszczek.

Wróciłem do Moniek nie bardzo wiedząc co z malcem począć. Ciepły, czerwcowy wieczór spędzałem pod piwnym parasolem w moim zajeździe. Zimna szklanka wędrowała od stołu do moich ust.
- Cóż, Pyszczku, dzisiaj chyba zostaniesz jeszcze ze mną. Jeśli jutro nic nie wykombinujemy, będziesz musiał trafić do odpowiedniej instytucji. Ze mnie byłby kiepski ojciec zastępczy. Czasu mam mało, towarzystwo nieodpowiednie, ogłady mi brak. Czego mógłbym Cię nauczyć? Jak wychować?
Z tych smutnych rozważań wyrwał mnie radosny głos Tyczki.
- Nu, kurwa, jesteś, Kapelusz. Dzięki serdeczne za popilnowanie Franeczka. Stukałem do drzwi, ale nie otwierałeś. Pomyślałem, że na kiblu jesteś, czy co. Musielim wyskoczyć ze Strączkiem, moja kobita miała cuś do załatwienia w Białym i nie było z kim młodego zostawić.
Poklepał mnie po plecach i wcisnął w kieszeń zwitek banknotów.
- Tu pięć stówek. Uczciwie za popilnowanie dziecka.
I tyle, już go nie było. Kurwa żeż mać, Tyczka, osiwieję przez ciebie. Chwilkę zbierałem szczękę ze stołu, ale przynajmniej mogłem zapalić wreszcie papierosa. Chory dzień. Moniecki.


& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Ethordin
Ethordin - Superbojownik · 6 lat temu
Znów zapomniałeś o: "w poprzednim odcinku"

--
UWAGA: w komentarzu powyżej tej sygnatury może być ukryty sarkazm!!!
Rezyduję w RPA: blog; tyrury

durendalas
durendalas - Superbojownik · 6 lat temu
Dawno nie odwiedzałem forum, ostatnio coś mnie tchnęło i trafiłem na poprzedni odcinek "Detektywa". Wszystko przeczytałem i niecierpliwie czekam na kolejne części. Szacun, świetna robota!

Kwiateck
Kwiateck - Superbojowniczka · 6 lat temu
Wszystkie historie fajne, ale ta chyba naj

--
Jeśli nie możesz się nauczyć jeździć na słoniu, naucz się przynajmniej jeździć konno. - Co to jest słoń? - Rodzaj borsuka - wyjaśniła Babcia. Nie dzięki przyznawaniu się do ignorancji od czterdziestu lat cie­szyła się sławą znawczyni natury.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
luggage - Superbojownik · 6 lat temu

już myślałem, że ten bocian zaginął, bo poleciał z Pyszczkiem do detektywa ;)

--
+++ Divide By Cucumber Error. Please Reinstall Universe And Reboot +++

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 6 lat temu

--

canis_lupus
canis_lupus - Superbojownik · 6 lat temu
Nie wiem czemu to jeszcze na główną nie trafia.

--
"I love you Cię" Różyczko...

lakowilk
lakowilk - Superbojownik · 6 lat temu
Fajne opowiadania. Podobają mi się.
Oby więcej.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
w_irek - Superbojownik · 6 lat temu
jakby Ci tu powiedzieć ?
Wydaje mi się, że będziesz niedługo mógł tymi historiami na życie zarabiać. Czego z pełną premedytacją Ci życzę.

PS wstawiłem bo nie ma ikonki :zazdrość

--
Brak_Sygnaturki

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:ethordin, no tak, zamyślony byłem

W poprzednim odcinku przygód Detektywa


--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

lujeran
lujeran - exSuperbojownik · 6 lat temu

--
Podpisz=pomóż! https://ratujmyhematologie.pl/

Peppone
Peppone - Nowy Ruski · 6 lat temu
Jak zwykle, niezłe tempo i bdb język. Ale na miejscu skacowanego Cieciektywa kazałbym prezesowi odwiezc bociana i siebie służbową limuzyną ;)


--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry! Postaw mi kawę na buycoffee.to - teraz można również przez Paypala i Google Pay

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
peggypumpkin - Superbojowniczka · 6 lat temu
Mniam. Napirzaj tam tym piórem częściej

cipeczka
cipeczka - Superbojowniczka · 6 lat temu
Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera!
Jak tak można, chuligańsko, odebrać Pyszczka?!

--
"God loves You so much He created hell. Just in case You don't love him back" Christopher Hitchens

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
, no mógłby wymóc transport, ale mniej więcej to się widzi mając za plecami mleczarnię


I skoro ja uwielbiam tamtędy łazić, to i detektyw mógł się przespacerować

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Wathgurth
Wathgurth - Potworny Rymarz · 6 lat temu
Świetnie, jak zwykle

thordjalv
thordjalv - Superbojownik · 6 lat temu
PanBartoszewskiWincyj.gif

--
Kłamstwo zdąży obiec cały świat, zanim prawda włoży buty...

Peppone
Peppone - Nowy Ruski · 6 lat temu
- a skoro to taki twardziel, że na kacu-mordercy lubi łazić, to ja nie mam pytań ;)


--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry! Postaw mi kawę na buycoffee.to - teraz można również przez Paypala i Google Pay

dSort
dSort - tańczący z butelkami · 6 lat temu

Jak zawsze aligancko.
Swoja drogą, wsiadałem wczoraj do samochodu i uświadomiłem sobie, że nie mogę sie doczekać, aż któryś z monieckich cierpów usłyszy coś w stylu "Szybko, za tym pekaesem!"

--
www.idzieniedzwiedz.pl
Mam umysł siedmiolatka i ten siedmiolatek musi być cholernie zadowolony,że się go pozbył

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:dsort, razu pewnego goniłem tam pekaes taryfą

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

dSort
dSort - tańczący z butelkami · 6 lat temu
Widzisz, życie pisze najlepsze scenariusze

--
www.idzieniedzwiedz.pl
Mam umysł siedmiolatka i ten siedmiolatek musi być cholernie zadowolony,że się go pozbył

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
lazyjones - Superbojownik · 6 lat temu

--
Moja opinia może się zmieniać, ale nie fakt, że mam rację.
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Podrzutek.
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj