Nadszedł termin. Realni pojawili się w Warszawie. gadH założył swoje crocksy i pomaszerował na Łazienkowską. Przy wejściu ochroniarze patrzą się na niego jak na kosmitę.
- A Pan dokąd?
- No na stadion. Na mecz. No jak to gdzie?
- Panie z księżyca żeś Pan spadł? Mecz zamknięty dla kibiców.
- Ale mnie musicie wpuścić. Ja jestem VIP! Gdzie wasz szef Zenek?
- Ty Marian, on zna Zenka!
- Nie ważne i tak go nie wpuścimy. A Zenek poszedł na kebsa.

gadH mówi: - To ja poczekam.

Wraca zadowolony Zenek z kebsa i mówi:

- Co tam Panowie?
- A szefie, bo tu jakiś się przypałętał i chce wejść na mecz. Wygląda na lekko opóźnianego, ale mówi, że Pana zna. Zenek spojrzał na gadH-a i mówi: - A nie... spoko. Wpuśćcie go.
- Ale szefie jest zakaz! Nie możemy!
- Z nim nie będzie problemu. Kiedyś tu pracował... jako steward. I tak cały mecz przestoi tyłem do murawy.


--