Tym razem przedpotopowa opowiastka, to znaczy z poprzedniej epoki drukarskiej na pewno.
Wujek mój, linotypista jak się patrzy, dobry fachura i troszku jajcarz., miał problem z sąsiadami z naprzeciwka. Młode to, głupie, dopiero co pożenione, żarło się co dzien i co noc na włoski styl.
Gadka metodą wprost nie wchodziła w grę, bo jakos głupio sie tak wtranżalać. Wujek podumał więc i wymyślił. W pracy, podczas łamania szpalt gazetowych trochę się ponaginał, powysilał i pościskał z czcionkami i w trzech czy czterech egzemplarzch Kuriera zostawił miejsce. A potem to miejsce zagospodarował po swojemu...
I późnym wieczorem, jak codziennie, podrzucił świeżutką, pachnącą gazetkę sąsiadom. I wprosił sie na wspólną prasówkę przy kieliszku nalewki też. Siedzą, pogrążeni kazde w swojej gazecie, od czasu do czasu wymieniając sie uwagami na tematy bieżące.
-O, patrzcie- zaczął wujek - Kronika milicyjna.
- A tu chyba to nawet o nas piszą coś? Oooo... "Z mieszkania przy ulicy M......, spod numeru 106, każdego dnia dochodzą wrzaski dwojga ludzi, których cywilizowane rozwiązywanie problemów domowych zapewne przerasta. Lokalny posterunek MO przyjął już kilka skarg w tej sprawie..."
Włoscy małzonkowie oderwali się od swoich artykułów i z zapartym tchem doczytali fejkowe (sic! fejkowe!) informacje w całkowitym milczeniu. Nikt niczego nie skomentował. Niemniej od tego wieczora kłócili sie już zdecydowanie ciszej.
Są małżenstwem do dzisiaj, już czterdzieści lat i z wujkiem mym kumplują sie niezmiennie i mocno. Ale wciąż nie wiedzą, że tamta kronika milicyjna to od poczatku do konca była tylko i wyłącznie jego sąsiedzką inicjatywą...
Wujek mój, linotypista jak się patrzy, dobry fachura i troszku jajcarz., miał problem z sąsiadami z naprzeciwka. Młode to, głupie, dopiero co pożenione, żarło się co dzien i co noc na włoski styl.
Gadka metodą wprost nie wchodziła w grę, bo jakos głupio sie tak wtranżalać. Wujek podumał więc i wymyślił. W pracy, podczas łamania szpalt gazetowych trochę się ponaginał, powysilał i pościskał z czcionkami i w trzech czy czterech egzemplarzch Kuriera zostawił miejsce. A potem to miejsce zagospodarował po swojemu...
I późnym wieczorem, jak codziennie, podrzucił świeżutką, pachnącą gazetkę sąsiadom. I wprosił sie na wspólną prasówkę przy kieliszku nalewki też. Siedzą, pogrążeni kazde w swojej gazecie, od czasu do czasu wymieniając sie uwagami na tematy bieżące.
-O, patrzcie- zaczął wujek - Kronika milicyjna.
- A tu chyba to nawet o nas piszą coś? Oooo... "Z mieszkania przy ulicy M......, spod numeru 106, każdego dnia dochodzą wrzaski dwojga ludzi, których cywilizowane rozwiązywanie problemów domowych zapewne przerasta. Lokalny posterunek MO przyjął już kilka skarg w tej sprawie..."
Włoscy małzonkowie oderwali się od swoich artykułów i z zapartym tchem doczytali fejkowe (sic! fejkowe!) informacje w całkowitym milczeniu. Nikt niczego nie skomentował. Niemniej od tego wieczora kłócili sie już zdecydowanie ciszej.
Są małżenstwem do dzisiaj, już czterdzieści lat i z wujkiem mym kumplują sie niezmiennie i mocno. Ale wciąż nie wiedzą, że tamta kronika milicyjna to od poczatku do konca była tylko i wyłącznie jego sąsiedzką inicjatywą...
Ostatnio edytowany:
2016-07-16 20:25:29
--
www.polish-centre.org