Po krótkiej rodzinnej naradzie wigilijnej postanowiłem oddać się szopce mikołajkowej. Dać przebrać w rubasznego Mikołaja, który przyjdzie do jedynej osoby, która wierzy w Mikołaja, czyli trzyletniego potomka. Strój zacny, solidny, gruby, piękny czerwony, z wielką białą brodą - rodzona matka by mnie nie poznała. Cała szopka została uruchomiona, Mikołaj wszedł z hohoho, zaczął pytać kto był grzeczny, a potem z pomocą elfów rozdawać prezenty grzecznym, czyli wszystkim, młodym i starym. Trochę to trwało, ale szło dobrze, wszyscy sie fajnie bawili, radości z prezentów było co nie miara, Mikołaj się pocił w stroju, ale dumny nie wychodził z roli. Dorośli też nie. Na koniec Mikołaj poprosił o grupowe zaśpiewanie kolędy, po czym zaczął się żegnać.
- No to już idę do innych dzieci, żegnajcie.
Na co pierworodny trzylatek:
- Dobrze tato, możesz się już przebrać.
Tyle starań, strój taki piękny...
- No to już idę do innych dzieci, żegnajcie.
Na co pierworodny trzylatek:
- Dobrze tato, możesz się już przebrać.
Tyle starań, strój taki piękny...
--
Aero