Tytułem przydługiego wstępu:
Pracujemy zdalnie dla dużej belgijskiej korporacji, nad projektem, w który zaangażowanych jest kilka zespołów. Zespoły te synchronizują się na tzw. spotkaniach koordynacyjnych, których wszyscy nienawidzą, gdyż zaczynają się w poniedziałek o 8-mej (w tym czasie normalni ludzie przewracają się na przedostatni bok tej nocy) i, jeśli nie ma żadnych nieścisłości i problemów, kończą się po 15 minutach - a jeśli są, to spotkanie może się przeciągnąć i do 12-tej. Zwłaszcza nie cierpi tych spotkań mój kolega Zenek, który ma kilkumiesięcznego offspringa i jest wiecznie niewyspany, więc dla poprawienia sobie humoru zaczyna rozmowę od radosnego powitania (wymowa identyczna wręcz z ichnim pozdrowieniem "Goeie Morgen!") "CH*JEM W MORDĘ!" i wtedy może normalnie z nimi konwersować mimo bezbożnej godziny i barbarzyńskiego języka.
Historia właściwa ma miejsce pewnego poniedziałku, kiedy to Zenek całą noc czuwał, z powodu ząbkowania offspringa, więc miał normy wk*rwu przekroczone wielokrotnie. Wystukujemy numer telefonu na naszą konferencję i Zenek wyjeżdża ze swoim "CH*JEM W MORDĘ! I kotwica w plecy, byle było krótko..." i... po drugiej stronie przedłużająca się cisza. A potem nagle "Dzień dobry... Z tej strony Jan Polak... jestem nowym kierownikiem zespołu XY, i chciałem się przedstawić zespołom. Obiecuję, że będzie krótko..."
...Po spotkaniu Zenek wybąkał, że lepiej wróci do domu pracować dziś zdalnie. Nikt nie miał nic przeciwko.
Pracujemy zdalnie dla dużej belgijskiej korporacji, nad projektem, w który zaangażowanych jest kilka zespołów. Zespoły te synchronizują się na tzw. spotkaniach koordynacyjnych, których wszyscy nienawidzą, gdyż zaczynają się w poniedziałek o 8-mej (w tym czasie normalni ludzie przewracają się na przedostatni bok tej nocy) i, jeśli nie ma żadnych nieścisłości i problemów, kończą się po 15 minutach - a jeśli są, to spotkanie może się przeciągnąć i do 12-tej. Zwłaszcza nie cierpi tych spotkań mój kolega Zenek, który ma kilkumiesięcznego offspringa i jest wiecznie niewyspany, więc dla poprawienia sobie humoru zaczyna rozmowę od radosnego powitania (wymowa identyczna wręcz z ichnim pozdrowieniem "Goeie Morgen!") "CH*JEM W MORDĘ!" i wtedy może normalnie z nimi konwersować mimo bezbożnej godziny i barbarzyńskiego języka.
Historia właściwa ma miejsce pewnego poniedziałku, kiedy to Zenek całą noc czuwał, z powodu ząbkowania offspringa, więc miał normy wk*rwu przekroczone wielokrotnie. Wystukujemy numer telefonu na naszą konferencję i Zenek wyjeżdża ze swoim "CH*JEM W MORDĘ! I kotwica w plecy, byle było krótko..." i... po drugiej stronie przedłużająca się cisza. A potem nagle "Dzień dobry... Z tej strony Jan Polak... jestem nowym kierownikiem zespołu XY, i chciałem się przedstawić zespołom. Obiecuję, że będzie krótko..."
...Po spotkaniu Zenek wybąkał, że lepiej wróci do domu pracować dziś zdalnie. Nikt nie miał nic przeciwko.
--
Zycie jest krotkie ale vita brevis...