Jakiś czas temu randkę miałam. Facet niebrzydki, niegłupi, może nie do końca w moim typie, ale ok. Dłuugo nie miałam czasu na drugą randkę, ale zmitygowałam się, że nieładnie tak bez słowa człowieka spławiać, więc dałam się namówić na drugie spotkanie.
Lekkim zaskoczeniem było dla mnie, kiedy okazało sie, ze nie będziemy sami. Drugim, kiedy wspomniał, że ma mi jakieś byznesy do zaproponowania. Niby ok, pracujemy w tej samej branży, gdzie normą są wzajemne interesa na stopie prywatnej i półprywatnej. Żeby na drugiej randce? Cóż, chyba miałam wyrzuty sumienia z powodu spławiania faceta.
Anyway, umówiliśmy się wszyscy razem na kawie. Zostały mi przedłozone ulotki. Cyferki. wyliczenia, ile to ja nie zarobię kupując cudowną, najlepszej jakości pastę do zębów i polecając znajomym.
Tak, nie mylicie się. Radnka okazała sie spotkaniem rekrutacyjnym amwaya...
Lekkim zaskoczeniem było dla mnie, kiedy okazało sie, ze nie będziemy sami. Drugim, kiedy wspomniał, że ma mi jakieś byznesy do zaproponowania. Niby ok, pracujemy w tej samej branży, gdzie normą są wzajemne interesa na stopie prywatnej i półprywatnej. Żeby na drugiej randce? Cóż, chyba miałam wyrzuty sumienia z powodu spławiania faceta.
Anyway, umówiliśmy się wszyscy razem na kawie. Zostały mi przedłozone ulotki. Cyferki. wyliczenia, ile to ja nie zarobię kupując cudowną, najlepszej jakości pastę do zębów i polecając znajomym.
Tak, nie mylicie się. Radnka okazała sie spotkaniem rekrutacyjnym amwaya...
--