Kiedyś dużo jeździłem rowerem, potem miałem długą przerwę, a niedawno postanowiłem do tego wrócić -- i oto przed tygodniem kupiłem sobie nowy rower. Jak to u chłopców, początkowo nowa zabawka wykorzystywana jest bardzo intensywnie. Choć sugerowano mi, grubasowi, żebym rozpoczął od krótszych dystansów, to w cztery dni zrobiłem około stu piętnastu kilometrów. Gdy wracałem zmęczony, domownicy dopytywali, do której z okolicznych wiosek udało mi się dojechać. Mam nadzieję, że ten zapał nie okaże się słomianym ogniem.
Piątego dnia miałem zamiar przejechać się tylko do pracy i z powrotem, po czym odpocząć. Wracając i tak nie wytrzymałem, nadłożyłem siedem kilometrów i zmokłem, przemierzając polne drogi. Była prawie siedemnasta, gdy brudny rower odstawiłem do piwnicy, a w planach miałem spędzenie reszty dnia w domu.
Bywa, że nasze plany krzyżowane są przez obce plany. Gdy jeszcze są do siebie podobne, można je pokrzyżować w sensie genetycznym i wychodzi kundel, ale przynajmniej jest to pies. Gorzej, jeśli jeden plan jest jak pies, drugi jak wydra -- wtedy trzeba jeden przekreślić, postawić na nim krzyżyk. Tak było w tym przypadku, gdyż ledwie zacząłem realizować swój zamiar, zgłosiła się znajoma, pilnie potrzebująca być (ważne w tej historii) około stu pięćdziesięciu kilometrów dalej. Jako człowiek z samochodem, stałem się w tej sytuacji bardzo pożądany.
Dama w potrzebie, więc nie zastanawiałem się długo. Wyruszyliśmy. Wróciłem po pięciu godzinach i jeszcze zdążyłem porozmawiać z uszykowaną do snu Mamą:
-- Dzisiaj to byłem za Piszem.
Wielkie oczy. -- Rowerem!?
Piątego dnia miałem zamiar przejechać się tylko do pracy i z powrotem, po czym odpocząć. Wracając i tak nie wytrzymałem, nadłożyłem siedem kilometrów i zmokłem, przemierzając polne drogi. Była prawie siedemnasta, gdy brudny rower odstawiłem do piwnicy, a w planach miałem spędzenie reszty dnia w domu.
Bywa, że nasze plany krzyżowane są przez obce plany. Gdy jeszcze są do siebie podobne, można je pokrzyżować w sensie genetycznym i wychodzi kundel, ale przynajmniej jest to pies. Gorzej, jeśli jeden plan jest jak pies, drugi jak wydra -- wtedy trzeba jeden przekreślić, postawić na nim krzyżyk. Tak było w tym przypadku, gdyż ledwie zacząłem realizować swój zamiar, zgłosiła się znajoma, pilnie potrzebująca być (ważne w tej historii) około stu pięćdziesięciu kilometrów dalej. Jako człowiek z samochodem, stałem się w tej sytuacji bardzo pożądany.
Dama w potrzebie, więc nie zastanawiałem się długo. Wyruszyliśmy. Wróciłem po pięciu godzinach i jeszcze zdążyłem porozmawiać z uszykowaną do snu Mamą:
-- Dzisiaj to byłem za Piszem.
Wielkie oczy. -- Rowerem!?
--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!