W amoku sobotnich zakupów wpadam na parking, ogarniam wzrokiem samochody, dostrzegam właściwy i kierując się w jego stronę naciskam pilota raz - nic, drugi - nic ( mróz - pewnie bateria padła) więc ładuję kluczyk do dziurki - też kiepsko i w tym momencie słyszę pik i....
- proszę, proszę bardzo niech się pani nie męczy......
Oczywiście stał za mną facet z przylepionym do ust ironicznym uśmiechem.
Bąknęłam tylko - przepraszam i z godnością oddaliłam się w poszukiwaniu właściwego egzemplarza.
Dodam jeszcze, że w tych samochodach zgadzał się tylko kolor i mniej, więcej wielkość.
- proszę, proszę bardzo niech się pani nie męczy......
Oczywiście stał za mną facet z przylepionym do ust ironicznym uśmiechem.
Bąknęłam tylko - przepraszam i z godnością oddaliłam się w poszukiwaniu właściwego egzemplarza.
Dodam jeszcze, że w tych samochodach zgadzał się tylko kolor i mniej, więcej wielkość.