Poszedłem wczoraj z kumplami na pizzę, piwo i ogólne przypominanie starych, dobrych czasów. Jeden z nich niedawno zerwał z dziewczyną. Sam, z własnej, nieprzymuszonej woli. Aczkolwiek dowiedział się od jej koleżanki, że chyba znalazła kogoś innego, bo na noce do domu nie wraca. Jako że straszny z niego pies ogrodnika, przeżywał tą wiadomość, jak mrówka okupację.
Przez praktycznie całe spotkanie kombinował, jakiego by tu jej esemesa wysłać, tak żeby pokazać, że go skrzywdziła, że on nie zapomniał, że tak się nie robi i inne bzdury w podobnym tonie. Koleś jest artystą (przynajmniej za takiego się uważa), więc początkowy sms zaczął urastać do rozmiarów mininoweli.
Po bodajże trzech godzinach, cholera mnie już całkiem wzięła i poszedłem do domu. Dzisiaj rano spotykam go w sklepie i pytam:
- I jak, wypłodziłeś w końcu tego esa do Ani?
- No...
- Co jej napisałeś?
- Sam zobacz...
Biorę jego telefon, otwieram wysłane elementy, a tam esemes wysłany o godzinie 2:30, o treści:
"Ty dziwko!"
Przez praktycznie całe spotkanie kombinował, jakiego by tu jej esemesa wysłać, tak żeby pokazać, że go skrzywdziła, że on nie zapomniał, że tak się nie robi i inne bzdury w podobnym tonie. Koleś jest artystą (przynajmniej za takiego się uważa), więc początkowy sms zaczął urastać do rozmiarów mininoweli.
Po bodajże trzech godzinach, cholera mnie już całkiem wzięła i poszedłem do domu. Dzisiaj rano spotykam go w sklepie i pytam:
- I jak, wypłodziłeś w końcu tego esa do Ani?
- No...
- Co jej napisałeś?
- Sam zobacz...
Biorę jego telefon, otwieram wysłane elementy, a tam esemes wysłany o godzinie 2:30, o treści:
"Ty dziwko!"