Na Onecie trafiła się ciekawa dyskusja. Trafiłła do dzisiejszego Kącika Kibica. Jednak okazało się, że oto pojawił się nowy superbohater. Michael Szumacher. Niosący bezinteresowną pomoc wszystkim! Poniżej kilka przykładów. Ale wiem, że i Tobie taką pomoc niósł. Przypomnisz sobie i napiszesz poniżej co zawdzięczasz Szumacherowi? A może widziałeś co ten superbohater zrobił? Przy Szumim Norris jest malutki. Szumi wymiata!
- Szumacher to spoko koleś 2 lata temu jechałem z nim w autobusie i widziałem na własne oczy, jak zrobił miejsce dla starszej pani, a następnie wniósł jej zakupy po schodach.
- Ja tez go znam. Nawet czasami bywamy bywamy u siebie. On "u siebie" i ja "u siebie".
- Byłem w tym autobusie. To było w Krakowie autobus nr 124 w stronę Ruczaju. Jak wysiadł na przystanku Rostworowskiego, to opatrzył ranę potraconemu przez samochód psu i zaprowadził go do weterynarza. Widziałem na własne oczy!
- Śledziłem go od wyjścia od weterynarza, zaniósł potem śniadanie, które sam zrobił, synkowi swojej sąsiadki po czym tego samego wieczoru brał jeszcze udział w misji pokojowej na bliskim wschodzie.
- Kiedyś jak jechałem maluchem na A4 pod Gliwicami to zabrakło mi paliwa. Nie wiedziałem co robić i wtedy przyjechał Michael, akurat miał przy sobie mały baniak pełen V Power Racing i nalał mi do baku za friko. Mówię wam - to jest gość.
- Po misji na bliskim wschodzie zgodził się dać parę lekcji Chuckowi Norrisowi w trudnej sztuce przetrwania.
- Następnie rozdzielił bijące się siedmiolatki w Rybniku i pouczył je że tak nie można bo można zrobić krzywdę drugiemu, widziałem to.
- Przestań brać to co bierzesz, albo choć pisz jak wytrzeźwiejesz.
- To, że my mieliśmy szczęście spotkać Szumachera - a ty niestety tego szczęścia nie miałeś - to wcale nie znaczy, że my wszyscy tutaj ćpamy. A propos ja sam widziałem jak kiedyś zniszczył strzykawkę narkomanowi i za własne pieniądze wysłał go do kliniki odwykowej.
- Pamiętam jak jeszcze w podstawówce dawał nam odpisać zadania z algebry i pomagał mi w plastyce. Dobry człowiek.
- To ja pamiętam inną sytuację z TV. Otóż oglądałem jakieś GRAND PRIX (chyba Monako) jakiś tam wyścig w mieście. Michael był na prowadzeniu i zostały mu 3 okrążenia do mety. Wtedy jednak przez pasy chciała przejść niewidoma staruszka z białą laską. Schumi wysiadł z bolidu przeprowadził ją przez pasy, później zaprowadził ją na trybuny i dał czekoladę, a następnie dał jej torebkę z pieniędzmi na operację wzroku. Następnie wsiadł do bolidu, a że miał 10 minut przewagi to skoczył jeszcze do Mc’ Donaldsa na Shake. Ten gościu to ma jednak klasę.
- Ja widziałem jak po wodzie chodził.
- Jezu.
- Nie, Michael.
- Po wodzie chodzić? Co za sztuka, po wódce to jest sztuka chodzić na dwóch nogach. Wspomnisz me słowa.
- Ale poziom tych wszystkich postów! Chyba na temat formuły 1 wypowiadają się wyłącznie wyselekcjonowani kretyni (i kretynki).
- Oooo - widzę, że Ty też się tu wypowiedziałeś, więc wniosek prosty - też jesteś "wyselekcjonowanym kretynem".
- Kiedy zdawałem na prawo jazdy miałem wielką tremę przed egzaminem, ale był tam Szumacher i powiedział mi "Samochód i ty - musicie stanowić jedność". Dzięki jego słowom zdałem.
- Michael to naprawdę spoko gość. Parę lat temu grałem sobie w siatkówkę z kolegami i niestety piłka nam wpadła na drzewo. Akurat wtedy Michael przechodził, zdjął nam piłkę z drzewa, kupił każdemu po wodzie i jeszcze założył sekcję siatkówki w moim mieście. To jest gość!
- Pamiętam jak pewna kobieta zacięła się w windzie z jej 2 miesięcznym dzieckiem. Krzyczała pomocy i próbowała wybić szybę. Zraniła się w głowę nie pamiętam o co. Wtedy nagle przybiegł Michael z torbą z narzędziami z Ferrari. Otworzył windę i uwolnił matkę z dzieckiem! Zadzwonił potem na karetkę mimo próśb kobiety aby dał sobie spokój. Okazało się że rana u kobiety jest poważna i musiała zostać na 2 dni w szpitalu. Michael czuwał przy jej łóżku bez przerwy. Nie jadł ani nie pił. Widziałem to! To jest jednak gość!
- To jeszcze nic. Posłuchajcie: Był październik, zbliżała się noc, grzmiało. Byliśmy z przyjaciółmi w ukraińskich Bieszczadach, trasę zgubiliśmy 3 dni wcześniej. Kończyło się żarcie. Co gorsza, koleżanka zwichnęła nogę i nie była w stanie iść z 15-sto kilowym plecakiem. I wtedy zza mgły wynurzył się Schumacher i powiedział: "Pomogę wam". Koleżankę wziął na plecy, a jej plecak w ręce (acha, wcześniej rozdał nam konserwy i napoje energetyczne) i poprowadził nas w kierunku najbliższej cywilizacji. Gdy tam dotarliśmy, zapytaliśmy jak moglibyśmy się odwdzięczyć. On obrzucił nas zamyślonym spojrzeniem i powiedział "Nie myślcie o tym". Potem odszedł. Nie zapomnę tego do końca życia.
- A mi kiedyś postawił nawet tanie wino, które nie było wcale tak tanie (5,99 zł). Na moich oczach sypnął taką gotówą! Serio mówię.
- Musze potwierdzić. Jak Michael był na zgrupowaniu Ferrari w Białowieży, przechadzał się po moim miesicie (przez które się przejeżdża jadąc do Białowieży). Akurat wtedy zalewaliśmy z tatą i bratem fundament pod płot przed domem. Było już dość późno, robiło się ciemno, a trochę nam jeszcze zostało. "Przydałaby się jeszcze jedna para rąk do pracy" - powiedział tato. I jak na zawołanie zjawił się Michael i zapytał czy nie potrzebujemy pomocy. Skończyliśmy zalewać dosłownie w 5 minut. A później Michael zabrał nas jeszcze na przejażdżkę po lesie i lody w hotelu Żubrówka. Nie zapomnę tego. No i podszkoliłem swój Niemiecki. Michael, dziękujemy Ci! Jeżeli to czytasz, to wiedz, że płot jest już skończony. Z klinkieru. Dzięki
- A nie wiem, czy widzieliście jak pomógł Kubicy wejść na podium w czasie dekoracji. A potem w czasie hymnu jak Kubica się zakrztusił gumą do żucia, to Szumi poklepał go po plecach tak, że guma wypadła. I tym co stali tam na dole i rzucili się szukać tej gumy, to Szumi powiedział, że spoko, nie szukajcie, i wyjął swoją z ust i dał Kubicy i powiedział że jeszcze smaku trochę ma. To jest gość!
- Pamiętam jak w szkole średniej każdy z klasy miał przyprowadzić do klasy osobę która pracuje w jakimś zawodzie/ Wszyscy już z kimś byli, wzięli ze sobą policjantów ,strażaków, artystów itd. Ja byłem ostatni w dzienniku i nie miałem pomysłu kogo zaprosić bo prawie wszystkie ciekawe zawody juz były, a nasza wychowawczyni zabroniła nam tego, aby zawody się powtarzały. Kompletnie nie miałem pomysłu, usiadłem zmartwiony na krawężniku, padało, minę miałem zmartwioną jak nigdy. Wtem patrzę, a podchodzi do mnie mężczyzna w czapce Ferrari spojrzałem mu w oczy i poznałem - sam Szumi stał kolo mnie. Opowiedziałem mu co i jak, odpowiedział "Nie martw się chłopcze przedstawisz mnie klasie", do dziś mam łzy w oczach jak go wspominam. Szumi to jest gość!
- Widziałem w szpitalu jak rozdzielił kluczem firmy Ferrari bliźniaki syjamskie i szczęśliwa matka pozwoliła Michealowi nadać im imiona - on wybrał Lech dla mądrzejszego i Jarosław dla przystojniejszego.
- A siostra mojego kolegi była świadkiem jak jej wujek otwierał w 81 paczkę z NRF z żywnością i była tam też karteczka: "Michael Schumacher pozdrawia dzielnych Polaków - smacznego".
- To jeszcze nic! Ja pamiętam jak miałem 6 lat i dostałem pod choinkę wędkę. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Lato w pełni, ze 30 stopni na dworze, lekki wiaterek. Siedzę na pomoście, w ręce trzymam swój wymarzony zestaw: kij 2,5m, nowa żyłka i błystka firmy "MEPS 3". Po pierwszym zarzuceniu jak ciągnąłem 3 tonowego suma. Wędka nie wytrzymała. Wstałem zapłakany z pomostu, pochyliłem się nad wodą, w której odbijała się moja zapłakana twarz. Lecz nie tylko moja! Stal tam ON! wielki SZUMI! I mówi do mnie "Synku nic się nie martw każdy kiedyś tak zaczynał". Po czym wręczył mi swoją wędkę z bambusa (najdroższą na rynku) dorzucił cały zestaw błystek i zniknął w lesie! Chodzą pogłoski, że jeszcze po drodze pomógł czerwonemu kapturkowi odszukać domek babci i zapowiedział, że teraz idzie robić porządek w naszym sejmie! Do tej pory nikt go tam nie widział. Michael gdzie jesteś?! RATUJ!
- Mnie tez pomógł, kiedy wąż mnie ukąsił w cynaderki to Michael dzielnie przykucnął i wyssał cały jad. Jakby nie było uratował mi życie. Soko gość, jeszcze raz dzięki Michael.
- Ja jak byłem na wycieczce na Madagaskarze, to był tam tez Szumi. Wszystkim było szkoda biednych i głodnych dzieci. Niestety nikt w grupie nie miał ze sobą prowiantu, a te dzieci miały takie smutne oczy. Szumi wziął sprawy w swoje ręce i nakarmił całą wioskę własna piersią! Szacun dla człowieka.
- Szumacher to spoko koleś 2 lata temu jechałem z nim w autobusie i widziałem na własne oczy, jak zrobił miejsce dla starszej pani, a następnie wniósł jej zakupy po schodach.
- Ja tez go znam. Nawet czasami bywamy bywamy u siebie. On "u siebie" i ja "u siebie".
- Byłem w tym autobusie. To było w Krakowie autobus nr 124 w stronę Ruczaju. Jak wysiadł na przystanku Rostworowskiego, to opatrzył ranę potraconemu przez samochód psu i zaprowadził go do weterynarza. Widziałem na własne oczy!
- Śledziłem go od wyjścia od weterynarza, zaniósł potem śniadanie, które sam zrobił, synkowi swojej sąsiadki po czym tego samego wieczoru brał jeszcze udział w misji pokojowej na bliskim wschodzie.
- Kiedyś jak jechałem maluchem na A4 pod Gliwicami to zabrakło mi paliwa. Nie wiedziałem co robić i wtedy przyjechał Michael, akurat miał przy sobie mały baniak pełen V Power Racing i nalał mi do baku za friko. Mówię wam - to jest gość.
- Po misji na bliskim wschodzie zgodził się dać parę lekcji Chuckowi Norrisowi w trudnej sztuce przetrwania.
- Następnie rozdzielił bijące się siedmiolatki w Rybniku i pouczył je że tak nie można bo można zrobić krzywdę drugiemu, widziałem to.
- Przestań brać to co bierzesz, albo choć pisz jak wytrzeźwiejesz.
- To, że my mieliśmy szczęście spotkać Szumachera - a ty niestety tego szczęścia nie miałeś - to wcale nie znaczy, że my wszyscy tutaj ćpamy. A propos ja sam widziałem jak kiedyś zniszczył strzykawkę narkomanowi i za własne pieniądze wysłał go do kliniki odwykowej.
- Pamiętam jak jeszcze w podstawówce dawał nam odpisać zadania z algebry i pomagał mi w plastyce. Dobry człowiek.
- To ja pamiętam inną sytuację z TV. Otóż oglądałem jakieś GRAND PRIX (chyba Monako) jakiś tam wyścig w mieście. Michael był na prowadzeniu i zostały mu 3 okrążenia do mety. Wtedy jednak przez pasy chciała przejść niewidoma staruszka z białą laską. Schumi wysiadł z bolidu przeprowadził ją przez pasy, później zaprowadził ją na trybuny i dał czekoladę, a następnie dał jej torebkę z pieniędzmi na operację wzroku. Następnie wsiadł do bolidu, a że miał 10 minut przewagi to skoczył jeszcze do Mc’ Donaldsa na Shake. Ten gościu to ma jednak klasę.
- Ja widziałem jak po wodzie chodził.
- Jezu.
- Nie, Michael.
- Po wodzie chodzić? Co za sztuka, po wódce to jest sztuka chodzić na dwóch nogach. Wspomnisz me słowa.
- Ale poziom tych wszystkich postów! Chyba na temat formuły 1 wypowiadają się wyłącznie wyselekcjonowani kretyni (i kretynki).
- Oooo - widzę, że Ty też się tu wypowiedziałeś, więc wniosek prosty - też jesteś "wyselekcjonowanym kretynem".
- Kiedy zdawałem na prawo jazdy miałem wielką tremę przed egzaminem, ale był tam Szumacher i powiedział mi "Samochód i ty - musicie stanowić jedność". Dzięki jego słowom zdałem.
- Michael to naprawdę spoko gość. Parę lat temu grałem sobie w siatkówkę z kolegami i niestety piłka nam wpadła na drzewo. Akurat wtedy Michael przechodził, zdjął nam piłkę z drzewa, kupił każdemu po wodzie i jeszcze założył sekcję siatkówki w moim mieście. To jest gość!
- Pamiętam jak pewna kobieta zacięła się w windzie z jej 2 miesięcznym dzieckiem. Krzyczała pomocy i próbowała wybić szybę. Zraniła się w głowę nie pamiętam o co. Wtedy nagle przybiegł Michael z torbą z narzędziami z Ferrari. Otworzył windę i uwolnił matkę z dzieckiem! Zadzwonił potem na karetkę mimo próśb kobiety aby dał sobie spokój. Okazało się że rana u kobiety jest poważna i musiała zostać na 2 dni w szpitalu. Michael czuwał przy jej łóżku bez przerwy. Nie jadł ani nie pił. Widziałem to! To jest jednak gość!
- To jeszcze nic. Posłuchajcie: Był październik, zbliżała się noc, grzmiało. Byliśmy z przyjaciółmi w ukraińskich Bieszczadach, trasę zgubiliśmy 3 dni wcześniej. Kończyło się żarcie. Co gorsza, koleżanka zwichnęła nogę i nie była w stanie iść z 15-sto kilowym plecakiem. I wtedy zza mgły wynurzył się Schumacher i powiedział: "Pomogę wam". Koleżankę wziął na plecy, a jej plecak w ręce (acha, wcześniej rozdał nam konserwy i napoje energetyczne) i poprowadził nas w kierunku najbliższej cywilizacji. Gdy tam dotarliśmy, zapytaliśmy jak moglibyśmy się odwdzięczyć. On obrzucił nas zamyślonym spojrzeniem i powiedział "Nie myślcie o tym". Potem odszedł. Nie zapomnę tego do końca życia.
- A mi kiedyś postawił nawet tanie wino, które nie było wcale tak tanie (5,99 zł). Na moich oczach sypnął taką gotówą! Serio mówię.
- Musze potwierdzić. Jak Michael był na zgrupowaniu Ferrari w Białowieży, przechadzał się po moim miesicie (przez które się przejeżdża jadąc do Białowieży). Akurat wtedy zalewaliśmy z tatą i bratem fundament pod płot przed domem. Było już dość późno, robiło się ciemno, a trochę nam jeszcze zostało. "Przydałaby się jeszcze jedna para rąk do pracy" - powiedział tato. I jak na zawołanie zjawił się Michael i zapytał czy nie potrzebujemy pomocy. Skończyliśmy zalewać dosłownie w 5 minut. A później Michael zabrał nas jeszcze na przejażdżkę po lesie i lody w hotelu Żubrówka. Nie zapomnę tego. No i podszkoliłem swój Niemiecki. Michael, dziękujemy Ci! Jeżeli to czytasz, to wiedz, że płot jest już skończony. Z klinkieru. Dzięki
- A nie wiem, czy widzieliście jak pomógł Kubicy wejść na podium w czasie dekoracji. A potem w czasie hymnu jak Kubica się zakrztusił gumą do żucia, to Szumi poklepał go po plecach tak, że guma wypadła. I tym co stali tam na dole i rzucili się szukać tej gumy, to Szumi powiedział, że spoko, nie szukajcie, i wyjął swoją z ust i dał Kubicy i powiedział że jeszcze smaku trochę ma. To jest gość!
- Pamiętam jak w szkole średniej każdy z klasy miał przyprowadzić do klasy osobę która pracuje w jakimś zawodzie/ Wszyscy już z kimś byli, wzięli ze sobą policjantów ,strażaków, artystów itd. Ja byłem ostatni w dzienniku i nie miałem pomysłu kogo zaprosić bo prawie wszystkie ciekawe zawody juz były, a nasza wychowawczyni zabroniła nam tego, aby zawody się powtarzały. Kompletnie nie miałem pomysłu, usiadłem zmartwiony na krawężniku, padało, minę miałem zmartwioną jak nigdy. Wtem patrzę, a podchodzi do mnie mężczyzna w czapce Ferrari spojrzałem mu w oczy i poznałem - sam Szumi stał kolo mnie. Opowiedziałem mu co i jak, odpowiedział "Nie martw się chłopcze przedstawisz mnie klasie", do dziś mam łzy w oczach jak go wspominam. Szumi to jest gość!
- Widziałem w szpitalu jak rozdzielił kluczem firmy Ferrari bliźniaki syjamskie i szczęśliwa matka pozwoliła Michealowi nadać im imiona - on wybrał Lech dla mądrzejszego i Jarosław dla przystojniejszego.
- A siostra mojego kolegi była świadkiem jak jej wujek otwierał w 81 paczkę z NRF z żywnością i była tam też karteczka: "Michael Schumacher pozdrawia dzielnych Polaków - smacznego".
- To jeszcze nic! Ja pamiętam jak miałem 6 lat i dostałem pod choinkę wędkę. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Lato w pełni, ze 30 stopni na dworze, lekki wiaterek. Siedzę na pomoście, w ręce trzymam swój wymarzony zestaw: kij 2,5m, nowa żyłka i błystka firmy "MEPS 3". Po pierwszym zarzuceniu jak ciągnąłem 3 tonowego suma. Wędka nie wytrzymała. Wstałem zapłakany z pomostu, pochyliłem się nad wodą, w której odbijała się moja zapłakana twarz. Lecz nie tylko moja! Stal tam ON! wielki SZUMI! I mówi do mnie "Synku nic się nie martw każdy kiedyś tak zaczynał". Po czym wręczył mi swoją wędkę z bambusa (najdroższą na rynku) dorzucił cały zestaw błystek i zniknął w lesie! Chodzą pogłoski, że jeszcze po drodze pomógł czerwonemu kapturkowi odszukać domek babci i zapowiedział, że teraz idzie robić porządek w naszym sejmie! Do tej pory nikt go tam nie widział. Michael gdzie jesteś?! RATUJ!
- Mnie tez pomógł, kiedy wąż mnie ukąsił w cynaderki to Michael dzielnie przykucnął i wyssał cały jad. Jakby nie było uratował mi życie. Soko gość, jeszcze raz dzięki Michael.
- Ja jak byłem na wycieczce na Madagaskarze, to był tam tez Szumi. Wszystkim było szkoda biednych i głodnych dzieci. Niestety nikt w grupie nie miał ze sobą prowiantu, a te dzieci miały takie smutne oczy. Szumi wziął sprawy w swoje ręce i nakarmił całą wioskę własna piersią! Szacun dla człowieka.
--