Jako, że to mój debiut i chciałem Was tutaj przyciągnąć dałem taki a nie inny tytuł. Proszę o wybaczenie i już lecę z koksem. Dość długie, ale raczej śmieszne - choć mocno sytuacyjne.
Ze względu na to, że okres poświąteczny to i wizyta "[L]ewego listonosza" co to koperty bierze zamiast dawać zbliżała się nieubłagalnie. Muszę nadmienić, że ostatnią jego wizytę miałem jakieś 10 lat temu, gdy moja rodzicielka była jeszcze na tym ziemskim łez padole. Tak się złożyło, że była wtedy u mnie moja przyszła małżonka (ślub w sierpniu - ważne) - Agnieszka, więc godnie chcieliśmy podjąć w/w osobistość.
Wszystko przygotowane, lichtarze, świece, wó... tfu woda święcona itp. na stole przykrytym bielutkim jak świeży śnieg obrusem i czekamy...
Przybył, wszedłbył, młodym się okazawszy i - jak się później okaże - nie mającym pojęcia o tym, że moja mama jest już w lepszym miejscu.
Zmówił modlitwę, pokropił, zasiadł za stołem, wyciągnął kartkę z zapisem kto zamieszkuje te "apartamenta" i zaczyna nawijać... z moją narzeczoną!
Na co [J]a i [O]na prawie równocześnie:
O - Ale ja tutaj nie mieszkam!
J - Agnieszka tutaj nie mieszka!
Ksiądz widać skonsternowany maksymalnie i uderza w te słowa:
L - To kto tutaj w końcu mieszka?
Udało nam się powstrzymać od śmiechu wyjaśniając jednocześnie co do czego i dlaczego. W końcu ksiądz zaczął drążyć temat naszego ślubu i patrząc na mą wybrankę wyglądającą niezwykle młodo jak na swój wiek widać, że coś go dręczy. Na wszelki wypadek wypaliłem:
J - Ona jest już pełnoletnia!
L - To całe szczęście, bo już miałem zamiar pisać zgłoszenie do prokuratury.
Teraz powstrzymać się od śmiechu było znacznie trudniej - udało się na szczęście.
Wiadomo również, że wszystko co piękne ma swój koniec - również wizyta dostojnika dobiegła końca. Podkasał sutanne, wstał z kanapy i udał się do wyjścia. Nagle zatrzymał się, podniósł rękę przed oczy i zaczął liczyć rozprostowując po kolei palce.
L - Raz, dwa, trzy... A to jeszcze nie będzie rodzina.
Po jego wyjściu jeszcze przez 30 minut nie mogliśmy się przestać śmiać i wykonywać KR - czego i Wam życzę.
Debiut za mną - pod ten Nowy Rok.
Ze względu na to, że okres poświąteczny to i wizyta "[L]ewego listonosza" co to koperty bierze zamiast dawać zbliżała się nieubłagalnie. Muszę nadmienić, że ostatnią jego wizytę miałem jakieś 10 lat temu, gdy moja rodzicielka była jeszcze na tym ziemskim łez padole. Tak się złożyło, że była wtedy u mnie moja przyszła małżonka (ślub w sierpniu - ważne) - Agnieszka, więc godnie chcieliśmy podjąć w/w osobistość.
Wszystko przygotowane, lichtarze, świece, wó... tfu woda święcona itp. na stole przykrytym bielutkim jak świeży śnieg obrusem i czekamy...
Przybył, wszedłbył, młodym się okazawszy i - jak się później okaże - nie mającym pojęcia o tym, że moja mama jest już w lepszym miejscu.
Zmówił modlitwę, pokropił, zasiadł za stołem, wyciągnął kartkę z zapisem kto zamieszkuje te "apartamenta" i zaczyna nawijać... z moją narzeczoną!
Na co [J]a i [O]na prawie równocześnie:
O - Ale ja tutaj nie mieszkam!
J - Agnieszka tutaj nie mieszka!
Ksiądz widać skonsternowany maksymalnie i uderza w te słowa:
L - To kto tutaj w końcu mieszka?
Udało nam się powstrzymać od śmiechu wyjaśniając jednocześnie co do czego i dlaczego. W końcu ksiądz zaczął drążyć temat naszego ślubu i patrząc na mą wybrankę wyglądającą niezwykle młodo jak na swój wiek widać, że coś go dręczy. Na wszelki wypadek wypaliłem:
J - Ona jest już pełnoletnia!
L - To całe szczęście, bo już miałem zamiar pisać zgłoszenie do prokuratury.
Teraz powstrzymać się od śmiechu było znacznie trudniej - udało się na szczęście.
Wiadomo również, że wszystko co piękne ma swój koniec - również wizyta dostojnika dobiegła końca. Podkasał sutanne, wstał z kanapy i udał się do wyjścia. Nagle zatrzymał się, podniósł rękę przed oczy i zaczął liczyć rozprostowując po kolei palce.
L - Raz, dwa, trzy... A to jeszcze nie będzie rodzina.
Po jego wyjściu jeszcze przez 30 minut nie mogliśmy się przestać śmiać i wykonywać KR - czego i Wam życzę.
Debiut za mną - pod ten Nowy Rok.
--
Jeśli wydaje Ci się, że wiesz już wszystko to masz absolutną rację... wydaje Ci się. ;)