Pewnego wieczoru wracam do domu. Postanowiłam przejść drogą kolo opuszczonych budynków.
Wyszłam za budynek,a tam widzę faceta siedzącego w zaspie przy ścieżce .
Zbliżyłam się do niego..żywy..
Dedukuję ze pewno nachlany..
Krzyczę do niego:
- człowieku nie możesz tu siedzieć,zmarzniesz..wracaj do domu..
Mężczyzna milczy.
- człowieku kim jesteś...pozwól sobie pomoc..zaprowadzę cię ..
On milczy.Patrzy na mnie i milczy.
Podeszłam naprawdę blisko..myślę - spojrzę mu w oczy..zmięknie.
Mówię
- człowieku..proszę podaj chociaż nazwisko..telefon powiadomię rodzinę.
Byłam zrozpaczona..
A on..bezczelnie ożył..i zupełnie trzeźwym głosem mówi:
-.Kobieto odejdź. Robię kupę.
Wyszłam za budynek,a tam widzę faceta siedzącego w zaspie przy ścieżce .
Zbliżyłam się do niego..żywy..
Dedukuję ze pewno nachlany..
Krzyczę do niego:
- człowieku nie możesz tu siedzieć,zmarzniesz..wracaj do domu..
Mężczyzna milczy.
- człowieku kim jesteś...pozwól sobie pomoc..zaprowadzę cię ..
On milczy.Patrzy na mnie i milczy.
Podeszłam naprawdę blisko..myślę - spojrzę mu w oczy..zmięknie.
Mówię
- człowieku..proszę podaj chociaż nazwisko..telefon powiadomię rodzinę.
Byłam zrozpaczona..
A on..bezczelnie ożył..i zupełnie trzeźwym głosem mówi:
-.Kobieto odejdź. Robię kupę.