Miałam wczoraj przyjemność wybrać się do kina na "podobno dobry" (jak twierdzili znajomi) film francuski "Jeszcze dalej niż północ". Film okazał się być nie tylko dobrym a wręcz doskonałym. Inteligentna komedia, która wyciskała z oczu łzy śmiechu...
Bohaterem opowieści jest naczelnik poczty, który za oszustwo został przeniesiony na północ Francji do małego miasteczka. Cóż.. miejsce, do którego ma się przenieść ma opinię dzikiej i prymitywnej krainy. Ludzie tam żyjący - według mieszkańców południa - wprawdzie nie chodzą już odziani w skóry zwierzęce, ale nie posunęli się dużo dalej w rozwoju. Mieszkania są obskurne i posiadają je tylko bogatsi mieszkańcy.. reszta natomiast mieszka w kopalniach... Jest tam wiecznie zimno a temperatury w kwietniu osiągają -40 stopni, z tej też przyczyny ludzie rozgrzewają się alkoholem, z braku słońca są wiecznie bladzi i smutni a na domiar złego mówią ichniejszym francuskim którego za chiny nie da się zrozumieć. A nasz bohater ma spędzić tam 2 lata. Z ciężkim sercem żegna się z żoną, która wyposaża go w kurtkę puchową i czapkę uszatkę i jedzie na miejsce swojego wygnania.
I tu zaczyna się jazda.
To tak jakby warszawiaka, który przez całe życie nie spotkał nikogo innego jak tylko innych warszawiaków, wysłać na ślunsk i kazać żyć tylko z rasowymi ślunzokami
film bajeczny, prześmieszny i niepowtarzalny
Jedyną komedią, która ubawiła mnie na równi z "Jeszcze dalej niż północ" były "Delikatesy", choć to zupełnie inny rodzaj humoru.
Polecam każdemu, bomba!
Bohaterem opowieści jest naczelnik poczty, który za oszustwo został przeniesiony na północ Francji do małego miasteczka. Cóż.. miejsce, do którego ma się przenieść ma opinię dzikiej i prymitywnej krainy. Ludzie tam żyjący - według mieszkańców południa - wprawdzie nie chodzą już odziani w skóry zwierzęce, ale nie posunęli się dużo dalej w rozwoju. Mieszkania są obskurne i posiadają je tylko bogatsi mieszkańcy.. reszta natomiast mieszka w kopalniach... Jest tam wiecznie zimno a temperatury w kwietniu osiągają -40 stopni, z tej też przyczyny ludzie rozgrzewają się alkoholem, z braku słońca są wiecznie bladzi i smutni a na domiar złego mówią ichniejszym francuskim którego za chiny nie da się zrozumieć. A nasz bohater ma spędzić tam 2 lata. Z ciężkim sercem żegna się z żoną, która wyposaża go w kurtkę puchową i czapkę uszatkę i jedzie na miejsce swojego wygnania.
I tu zaczyna się jazda.
To tak jakby warszawiaka, który przez całe życie nie spotkał nikogo innego jak tylko innych warszawiaków, wysłać na ślunsk i kazać żyć tylko z rasowymi ślunzokami
film bajeczny, prześmieszny i niepowtarzalny
Jedyną komedią, która ubawiła mnie na równi z "Jeszcze dalej niż północ" były "Delikatesy", choć to zupełnie inny rodzaj humoru.
Polecam każdemu, bomba!