, to jest myśl - podejdziemy do niego od tyłu i przytkniemy szmatkę nasączoną chloroformem, potem zdejmiemy kurtkę, buty, bluzę, spodnie... jeśli będzie miał coś jeszcze na sobie to też zdejmiemy. Niewprawnym ruchem wsadzimy aspirantowi skalpel w khm... okolice kości ogonowej i pewnym ruchem przejedziemy nim w stronę brzucha, potem przez mostek aż do obojczyków, gdzie odjedziemy nożykiem na boki, tak by głowa-trofeum została nienaruszona i idealnie na środku skóry. Wbijemy skalpel w wewnętrzną stronę kostki i przesuniemy aż do drugiej - nogi się nie mogą zmarnować, po zszyciu ich razem aspirant pomieści dodatkowe dwie osoby do zjazdu. Zdejmiemy z truchła skórę (do tego czasu pewnie już wyzionie ducha) i wygarbujemy najbardziej ponętną z metod - zębami. Tak przygotowany półprodukt aspiranta zjazdowego (z już zszytymi nogami) wywiesimy na dziesiątym piętrze, by wysechł nabierając śliskości i potrzebnej sztywności. By zaoszczędzić na szklanych oczach do sań wetkniemy w oczodoły skarpetki, które byłyby inaczej odpadem procesu produkcji.
Myślicie że pozwolą zjechać czterem osobom naraz? Czy bezpieczeństwo-sreństwo zmusi nas do startu w trójce?