W mojej branży ludzi do pracy niewiele, a takich cobyśmy zatrudnili, to już totalnie brak. Na niektóre miejsca rekrutacja trwa od pół roku, i nic. Ale od około trzech tygodni coś się ruszyło. Zaczynają przychodzić ludzie z ulicy (nie mamy w tej chwili aktywnych ogłoszeń).
Kandydat Nr1:
Przychodzi wprost do biura. Nie wiem, co mówił pracownikom po drodze, ale po prostu wchodzi.
180cm wzrostu, kalosze stylu gumowego, obdarte spodnie, kurtka skórzana, zdarta tak, że nie wiem czy Louis Vuitton czy dar dla powodzian.
- Ja w sprawie pracy - wali prosto z mostu. Konkret.
- Ale my nie rekrutujemy w tej chwili, proszę pana. Skąd pan przyszedł?
- Z Zakolskiej.
- Nie..., mam na myśli, kto tu pana skierował?
- A, to pani na dole, recepcjonistka.
- Uhm - dumam, bo już jest ciężko. - Jak pan wpadł na pomysł, aby zapytać się o pracę? Nie mamy teraz rekrutacji.
- Aaaa, no, bo, wy macie agencję ochrony, a ja pracowałem w ochronie, i pomyślałem, że kogoś szukacie.
- Rozumiem, a czym pan się zajmował w ramach ochrony?
- Pracowałem na parkingu strzeżonym.
Kandydat Nr2:
Podchodzi, gdy wysiadam z samochodu, na parkingu firmy.
- Dzień dobry - wita się - byłaby jakaś robota?
Facet ma 160cm wzrostu, waży z 50kg w ubraniach, wiek około 60 lat, kuleje na prawą nogę.
- Nie rekrutujemy w tej chwili, proszę pana - odpowiadam. Nic z tego nie będzie, to widać.
- Ojjj, na pewno coś się znajdzie dla emeryta!
- Ma pan jakieś doświadczenie?
- Od miesiąca nie piję!
Kandydat Nr3:
Otrzymałem telefon, że przyjdzie gość. I jest idealny.
Wchodzi on: 180cm, zbudowany, wiek 28 lat, CV nawet miał. Dobrze doświadczony. W tym przypadku jestem zadowolony, że taka osoba nas odwiedziła. Jest miejsce, gdzie chętnie go umieszczę. Pozostała kwestia formalna: rozmowa.
Prezentujemy profil firmy, zakres działań, wymagania itd. Na co facet:
- Nie, no, za dużo tego. Do widzenia!
Kandydat Nr4:
Facet na oko lat 70, przepity tak, że jak podszedł powiedzieć "dzień dobry", to poczułem się zdezynfekowany. Próbuje podać dłoń, ale mówię że "covid", więc wyszło głupio. Pytam, kto go przysłał.
- Pani Janina - odpowiada.
- Janina... jaka?
- No, moja Janina.
- Acha...
- Będzie ta robota?
- Ma pan doświadczenie?
Tutaj chcę zaznaczyć, że poza przepitą buzią, ubraniem niczym bezdomny spod naszego sklepu, miał także pewne atuty: był byłym policjantem o niesamowitych gabarytach. Po prostu WIELKI gość. Tylko widać, że za kołnierz nie wylewa.
- Robiło się to i owo.
- Myślę, że coś się znajdzie - oznajmiam. Mam pomysł, gdzie go umieścić. Nadałby się doskonale.
- Tylko wie pan, żeby wypłata nie przychodziła na konto, tylko do ręki, bo mam komornika i długi, tu i tam.
- Długi?!
- Takie tam, drobnostki - kwituje to uśmiechem. - Hazard i te sprawy, kilka osób mnie szuka.
Acha.
Kandydat Nr1:
Przychodzi wprost do biura. Nie wiem, co mówił pracownikom po drodze, ale po prostu wchodzi.
180cm wzrostu, kalosze stylu gumowego, obdarte spodnie, kurtka skórzana, zdarta tak, że nie wiem czy Louis Vuitton czy dar dla powodzian.
- Ja w sprawie pracy - wali prosto z mostu. Konkret.
- Ale my nie rekrutujemy w tej chwili, proszę pana. Skąd pan przyszedł?
- Z Zakolskiej.
- Nie..., mam na myśli, kto tu pana skierował?
- A, to pani na dole, recepcjonistka.
- Uhm - dumam, bo już jest ciężko. - Jak pan wpadł na pomysł, aby zapytać się o pracę? Nie mamy teraz rekrutacji.
- Aaaa, no, bo, wy macie agencję ochrony, a ja pracowałem w ochronie, i pomyślałem, że kogoś szukacie.
- Rozumiem, a czym pan się zajmował w ramach ochrony?
- Pracowałem na parkingu strzeżonym.
Kandydat Nr2:
Podchodzi, gdy wysiadam z samochodu, na parkingu firmy.
- Dzień dobry - wita się - byłaby jakaś robota?
Facet ma 160cm wzrostu, waży z 50kg w ubraniach, wiek około 60 lat, kuleje na prawą nogę.
- Nie rekrutujemy w tej chwili, proszę pana - odpowiadam. Nic z tego nie będzie, to widać.
- Ojjj, na pewno coś się znajdzie dla emeryta!
- Ma pan jakieś doświadczenie?
- Od miesiąca nie piję!
Kandydat Nr3:
Otrzymałem telefon, że przyjdzie gość. I jest idealny.
Wchodzi on: 180cm, zbudowany, wiek 28 lat, CV nawet miał. Dobrze doświadczony. W tym przypadku jestem zadowolony, że taka osoba nas odwiedziła. Jest miejsce, gdzie chętnie go umieszczę. Pozostała kwestia formalna: rozmowa.
Prezentujemy profil firmy, zakres działań, wymagania itd. Na co facet:
- Nie, no, za dużo tego. Do widzenia!
Kandydat Nr4:
Facet na oko lat 70, przepity tak, że jak podszedł powiedzieć "dzień dobry", to poczułem się zdezynfekowany. Próbuje podać dłoń, ale mówię że "covid", więc wyszło głupio. Pytam, kto go przysłał.
- Pani Janina - odpowiada.
- Janina... jaka?
- No, moja Janina.
- Acha...
- Będzie ta robota?
- Ma pan doświadczenie?
Tutaj chcę zaznaczyć, że poza przepitą buzią, ubraniem niczym bezdomny spod naszego sklepu, miał także pewne atuty: był byłym policjantem o niesamowitych gabarytach. Po prostu WIELKI gość. Tylko widać, że za kołnierz nie wylewa.
- Robiło się to i owo.
- Myślę, że coś się znajdzie - oznajmiam. Mam pomysł, gdzie go umieścić. Nadałby się doskonale.
- Tylko wie pan, żeby wypłata nie przychodziła na konto, tylko do ręki, bo mam komornika i długi, tu i tam.
- Długi?!
- Takie tam, drobnostki - kwituje to uśmiechem. - Hazard i te sprawy, kilka osób mnie szuka.
Acha.
--
I am the law!