...pozostało więc spokojnie przespacerować. Z patykami .
Był taki las, była wyznaczona trasa... Teoretycznie, bo - pomimo kilku przejść - dalej nie mam pojęcia, którędy ona biegła
Jako, że 3.14zda ze mnie, a nie harcerz, toteż chyba każde z sześciu obejść wyglądało inaczej, a (specjalnie na tę okazję zamontowana) Endo Menda wypluła wyniki, jakby rysował to Pan Gmoch. Wespół z Panem Parkinsonem... :
A las, jak las - w sumie, fajny taki. Spokojny:
Organizacja zadowalająca - gdzieś po drodze był nawet specjalny punkt spoczynku dla strudzonych wędrowców :
Bardzo przyjemnie się szło, bo to i cisza, i spokój, i aura optymalna. Kopytka pracowały, godziny płynęły, dekielek ładował się dobrą energią, a pod koniec dzwonidło zaczęło piszczeć jakimiś dziwnymi wynikami:
Tak, wiem, że to żadne ekstremalne osiągnięcie, bo spece od aktywności pewnie robią takie trasy między pierwszym a drugim śniadaniem , ale i tak jest obecna nutka satysfakcji, bo na co dzień bywam jednak okrutnym leniem, a słowo "kondycja" jest mi trudne nawet do przeliterowania... .
A z całą tą szwędaniną brandzlowałem się tak długo, że finałowy kwadrans na chłodne mycie kupra miał już miejsce prawie że w dyskretnej otulinie mroku :
Bo morświństwo też jest całkiem spoko, choć nawet jeszcze nie wiem, co to mróz .
No, i tyle. Całkiem fajny to był dzień . Pozdrawiam i spokojnego wieczoru życzę
A jak Wam to przeleciało?
Był taki las, była wyznaczona trasa... Teoretycznie, bo - pomimo kilku przejść - dalej nie mam pojęcia, którędy ona biegła
Jako, że 3.14zda ze mnie, a nie harcerz, toteż chyba każde z sześciu obejść wyglądało inaczej, a (specjalnie na tę okazję zamontowana) Endo Menda wypluła wyniki, jakby rysował to Pan Gmoch. Wespół z Panem Parkinsonem... :
A las, jak las - w sumie, fajny taki. Spokojny:
Organizacja zadowalająca - gdzieś po drodze był nawet specjalny punkt spoczynku dla strudzonych wędrowców :
Bardzo przyjemnie się szło, bo to i cisza, i spokój, i aura optymalna. Kopytka pracowały, godziny płynęły, dekielek ładował się dobrą energią, a pod koniec dzwonidło zaczęło piszczeć jakimiś dziwnymi wynikami:
Tak, wiem, że to żadne ekstremalne osiągnięcie, bo spece od aktywności pewnie robią takie trasy między pierwszym a drugim śniadaniem , ale i tak jest obecna nutka satysfakcji, bo na co dzień bywam jednak okrutnym leniem, a słowo "kondycja" jest mi trudne nawet do przeliterowania... .
A z całą tą szwędaniną brandzlowałem się tak długo, że finałowy kwadrans na chłodne mycie kupra miał już miejsce prawie że w dyskretnej otulinie mroku :
Bo morświństwo też jest całkiem spoko, choć nawet jeszcze nie wiem, co to mróz .
No, i tyle. Całkiem fajny to był dzień . Pozdrawiam i spokojnego wieczoru życzę
A jak Wam to przeleciało?
Ostatnio edytowany:
2020-11-11 20:53:12
--
Z bycia osłem - już wyrosłem. :)