Pilot naszej wycieczki, czyli moja partnerka, zaproponowała dzienną wycieczkę fakultatywną (tak to się nazywa? Jak się wykupi wczasy, podstawiają autokar i wiozą gdzieś tam?) do Starych Juch. Miejscowość niewielka, oddalona od Ełku o jakieś 20 minut drogi pociągiem. Miało być tak, że pojedziemy, pokręcimy się ze dwie godziny i wrócimy odpocząć żeby przynajmniej jeden dzień i nie zapieprzać jak nienormalni od rana do nocy. Ta, jasne.
Stare Juchy przywitały nas taką pięknością.
Kościół w Juchach na pierwszy rzut oka specjalnie się nie wyróżnia, natomiast warto odnotować, iż jest to budowla z XV wieku, a w świątyni znajduje się ołtarz z 1501 roku i ambona i roku 1574. Z oczywistych względów nie miałem jak zrobić zdjęcia w środku.
Przy kościele trafiamy na mogiłę żołnierza
Idziemy dalej, mapa mówi, że całkiem blisko czeka na nas nielicha gratka. A takie drogi zwyczajnie uwielbiam
A ta gratka, to dawny ołtarz ofiarny Jaćwingów. Litery naskrobali kilka lat temu, właściwie nie wiem po co. Wystarczyłaby tabliczka i by klapowało. No ale jest. Podobno Jaćwingowie składali ofiary ze zwierząt na tym kamieniu, a od spływającej z niego krwi, czyli potocznie juchy, nazwę swą zawdzięcza ta miejscowość.
Cisza, spokój, deszczyk tylko mży zamiast lać ciurkiem, więc jest elegancko.
Kolejny punkt programu to wieża widokowa. Wspominałem kiedyś, że mam lęk wysokości. Tu dałem radę, dopiero w Elblągu nie podjąłem rękawicy.
Widok wart odrobinę roztrzęsionych kolan
To zdjęcie wyjątkowo nie z powodu kotów. Chodzi o dom za sierściami. Otóż mieszkał w nim niejaki porucznik Kazimierz Kowalski. Co w tym niecodziennego? Ano - uczestnik Powstania Wielkopolskiego, wojny z Bolszewikami w 1920 roku, żołnierz okresu międzywojennego, uczestnik kampanii wrześniowej, więzień łagrów sowieckich, żołnierz II Korpusu, uczestnik bitwy o Monte Cassino. Imponujący życiorys. Niestety światło było za słabe dla mojego telefonu w tym miejscu i nie złapałem wyraźnie tablicy pamiątkowej. Ale jest tam taka
Kwadrans spacerem dalej trafiamy na kolejne mogiły z pierwszej wojny
Do pociągu jeszcze dobra godzina więc leziemy w poszukiwaniu starego młyna. Miał być młyn, jest cały kompleks, ze spichlerzem, folwarkiem i świadectwem upadku PGRów.
A to rzeczony młyn
Jeszcze był czas do odjazdu, zresztą co tam, najwyżej wrócimy następnym. To jeszcze sprawdzimy co za zakrętem. A tam cmentarz rodziny Grubberów. Byłem pod ogromnym wrażeniem.
I na koniec dworzec w Juchach
Cholera warto było kolejny dzień dobić niemal do kresu wytrzymałości nóg Tyle na dziś
& :szufla
--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.