Gdy na terenie Generalnego Gubernatorstwa zachodził jakikolwiek spór „prawny” między Polakiem a Niemcem* (niezależnie od tego, czy był to Reichsdeutch czy Volksdeutch obojętnie której kategorii), Polak stał na z góry straconej pozycji, a oskarżenie Niemca przez Polaka często kończyło się dla Polaka tragicznie.
Identycznie było na terenie Litwy Środkowej, Białorusi Zachodniej i Ukrainy Zachodniej. Choć w systemie sowieckim element narodowościowy oficjalnie nie był eksponowany, a podstawą ideologii było kryterium „klasowe”, Polacy zostali zaliczeni do klasy tych, którzy antybolszewizm wyssali z mlekiem matki. Polak nie miał szans w sporze z przedstawicielem sowieckiego proletariatu.
System miał się świetnie w czasach PRL, gdy bezpartyjny Polak stał na samym dole drabiny i miał ogromne trudności, by wyegzekwować swoje prawa wobec członków PZPR (zwłaszcza wyższych), funkcjonariuszy MO, wojskowych, a SB-cy byli całkowicie ponad prawem.
Podejrzewam i mam obawy, że obecnie sytuacja zmierza w kierunku, gdy w sporze Polaka z członkiem kleru bądź (zwłaszcza wyższym) członkiem PiS Polak będzie na z góry straconej pozycji, a za oskarżenie osoby wywodzącej się z jednego ze wspomnianych środowisk będą grozić zarówno formalne kary, jak i nieformalne represje.
_____
* Termin obejmuje przodków dzisiejszych Niemców oraz Austriaków, wśród których poparcie dla polityki NSDAP nie było bynajmniej marginalne.
--
⭍ ☂️ ***** *** ☂️ ⭍