Z ostatnich dni. Sytuacja pierwsza. Uruchamiałem doraźnie klientowi automatykę w samojezdnej pompie do betonu. Bo "sprzęt musi pracować". Miał się zgłosić na porządną naprawę. To pojechał gdzie indziej, gdzie mu to "zrobiono" ale tak, że się jakiś przekaźnik upala. Więc znowu do mnie. Przekaźnik 24V, bistabilny. Wynalazł sobie w necie tego typu przekaźnik, ale do zastosowań domowych, montowany na szynę, niewodoodporny, niewstrząsoodporny. No to mu mówię, że taki definitywnie nie. Pojadę, zrobię pomiary i dobiorę właściwy. No dobra. Oni nawet po mnie przyjadą, żeby było szybciej, bo maszyna stoi czort wie gdzie, a MUSI PRACOWAĆ. Podjechał pracownik, już wsiadam, a ten mi wyciąga dokładnie ten przekaźnik, który się nie nadaje i pyta, czy to będziemy podłączać. Popatrzyłem na element i stwierdziłem, że jak są mądrzejsi i nie słuchają, to mam ich w dupie, niech sobie radzą. Bo tylko marnują mój czas. Ja się pod tym nie podpiszę i nie będę jeździć na reklamacje.
Kolejna sytuacja. Dziś. Wykonanie skrzynki połączeniowej do systemu czujników na biofiltrze. Już wszystko skonfigurowałem, dobrałem, ZAMÓWIŁEM, a dziś telefon, że czujniki będą jednak inne, możliwe że zasilania nie będzie lub będzie za słabe. Że jest kolejna zmiana i nie wiedzą, jaką wiązkę mi puścić mimo, że już z pięć razy wyjaśniałem.
Kolejna sytuacja. Dziś. Wykonanie skrzynki połączeniowej do systemu czujników na biofiltrze. Już wszystko skonfigurowałem, dobrałem, ZAMÓWIŁEM, a dziś telefon, że czujniki będą jednak inne, możliwe że zasilania nie będzie lub będzie za słabe. Że jest kolejna zmiana i nie wiedzą, jaką wiązkę mi puścić mimo, że już z pięć razy wyjaśniałem.
--
Powiedz "nie" narkotykom? Jeśli zacznę z nimi rozmawiać, to znaczy, że już powiedziałem "tak".