PIĘĆ TYSIĘCY FRANKÓW ZA SZELKI WISIELCA.

Samobójcy kończący obrachunki z życiem za pomocą powieszenia się na zwykłym, przedwojennym oczywiście, sznurku, na własnych szelkach, czy na szarfie lub wstążce ukochanej, otoczeni są w Anglii szczególnym kultem histerycznych starych panien i dam, które niby relikwie przechowują w specyalnych gablotkach wszelkiego rodzaju stryczki i kolekcyonują je z namiętnością godną naprawdę wdzięczniejszych obiektów.

W ostatnich dniach niejaka miss Richardson zapłaciła sumę wynoszącą około pięciu tysięcy franków za — szelki pewnego wisielca, które przecięły świetną nić jego żywota. Ułożyła je w kosztownie inkrustowanej i oszklonej kasetce z hebanu i po parę godzin dziennie oddaje się rozkoszy kontemplacyi tego dziwacznego „klejnotu".

Dodać należy, iż miss Richardson jest osobą szarpniętą już zębem czasu, przerażająco brzydką i stale poszukuje wrażeń wstrząsających i nastrojów „wisielczych«, które prawdopodobnie zastępują jej słodycze niedoznanej miłości...

OFENZYWA BOLSZEWICKA NA WIOSNĘ JEST ZWYCZAJNYM SZWINDLEM.

(Telefonem od naszego korespondenta).
Wiedeń, 2. marca. (C) Z Berlina donoszą, ze generał Loeffler, specyalny znawca stosunków rosyjskich, ogłosił we „Frankfurter Ztg" artykuł, w którym udowadnia, że widmo ofenzywy bolszewickiej przeciwko Polsce na wiosnę jest całkiem zwyczajnym „szwindlem" i nędzną komedyą w którą nikt ze znających stosunki wewnętrzne Rosyi sowieckiej nie uwierzy.

Armia sowietów jest najzupełniej nieprzygotowana do ofenzywy i nie byłaby w stanie zaaprowizować się, gdyby opuściła granicę Rosyi. Dotychczasowe sukcesy bolszewików są naprawdę bardzo drobne, tylko ich europejscy adherenci rozdmuchują te zwycięstwa do znaczenia niesłychanych tryumfów.

Poza tem faktem jest, że ruch komunistyczny w Europie słabnie, a zwłaszcza w państwach centralnych.

NIE TRZEBA IGRAĆ ZE ŚMIERCIĄ!

Dzienniki paryskie donoszą o wstrząsającej tragedyi która rozegrała się w Lille i powstała z niewinnego gestu, z żartu, podyktowanego nieostrożną pustotą i nastrojem chwili.

Znana z urody i wykwintu panna Lega, podczas przechadzki ze swym narzeczonym, zwróciła się doń z żarłem:

— Lubię w życiu romantyzm i chciałabym być przez ciebie porwaną. Jeżeli nie porwiesz mnie natychmiast, odbiorę sobie życie...

Narzeczony, śmiejąc, się, podał jej rewolwer, a młoda panna bez chwili namysłu strzeliła sobie w skroń i skonała miejscu.
Nie trzeba igrać ze śmiercią!

Ilustrowany Kuryer Codzienny, 04-03-1920