Zatrzymanie niemieckich rajdów pancernych, prowadzonych w 1941 i 1942 r. głęboko na terytorium ZSRR, było dla Armii Czerwonej sprawą najważniejszą. Sowieci nie nadążali ze stawianiem pól minowych, bo Niemcy zwykle byli szybsi. W Moskwie zdecydowano więc o użyciu „ruchomych” min. Na front wyruszyły… psy przeciwpancerne niosące na grzbietach ładunki wybuchowe. Sowieckie sobaki miały niszczyć czołgi i ginąć razem z nimi.
– Na wojnie wszystko jest możliwe – powiedziała Marusia Ogoniok do zdumionej Lidki, gdy usłyszały stukot gąsienic niemieckiego czołgu daleko za frontem, na terenie dawno zajętym przez Armię Czerwoną. I – chociaż ta wypowiedź padła w pewnej popularnej książce – miała rację. Przekonali się o tym niemieccy czołgiści, którzy na froncie wschodnim zetknęli się z być może najdziwniejszą bronią II wojny światowej – psami-minami. Nie ma wątpliwości, że była to broń, która zagrażała zarówno atakowanym, jak i atakującym.
Wykorzystanie psów do celów bojowych ma prawie tak długą historię jak wykorzystanie na wojnie koni czy słoni. Także w carskiej Rosji wykorzystywano psy do zadań wartowniczych czy poszukiwania zbiegów. O takich psach oczywiście nie zapomniano też w ZSRR – kraju nastawionym na inwigilację i nadzór nad obywatelami. Już w 1924 r. powołano Centralną Szkołę Psów Wojskowych, w której przygotowywano je do służby w armii. Początkowo zadania, do których szkolono psy, były raczej pospolite: miały przenosić meldunki, amunicję, racje żywności, klatki z gołębiami pocztowymi, rozwijać kable telefoniczne, poszukiwać min i pełnić wartę. (...)
Dokończenie:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2020/02/03/sowieckie-psy-przeciwko-niemieckim-czolgom/