Masło zwykłe ma ten problem, że jest zbyt dobre, mógłbym zjeść bez niczego całe Ale jest mało praktyczne, masło roślinne w zasadzie jest spoko, ale dawno przestałem używać smarowideł. Jeśli już to hummus, bo stać
no przeca że masło. jakieś gówno roślinne czy inną margaryne można dać do jakiegoś biedaciasta co najwyżej choć ceny tera takie, że jak w domu maslo, to znaczy, że na bogato nie ogarniam, jak można sie nie porzygać od zapachu tych wszystkich miksów i innych wynalazków, już wolałabym suchy chleb żreć
szatkus, bo to nie żadne heheszki typu wyższość majonezu kieleckiego nad wszystkimi innymi czy, z czym jadać placki ziemniaczane. masło to sprawa poważna i serce mi krwawi, jak widze, że ludzie dobrowolnie jedzą masło roślinne. myślałam, że takie rzeczy to tylko z biedy
Tytułem wyjaśnienia: moja mama ma od lat dostawczynię. Mój brat i ja od zawsze mówimy na nią "Mchowa niewiasta". Kobitka wraz z rodziną żyje gdzieś w środku lasu, co kilka dni przywozi jajka od kurek, które grzebią w ziemi i są na tyle cwane, że udaje im się uratować przed lisami (a i czasem samą taką kurkę przywozi), krowie mleko i właśnie masło, takie jeszcze pozawijane w jakieś liście. Wściekle żółte jest to masło, i smr... znaczy zapach roznosi się po całym mieszkaniu. Le fuuuu
--
Bo ja cała jestem Tośka, A mój Tosiek to ho ho ho!
Mimo niepozornej szaty, Tosiek to... Tosiek to... Tosiek to...
O właśnie, i jeszcze kwestia smarowania. To skinksiałe coś, co kupuje moja mama, po 10 minutach w lodówce zamienia się w yebany kamień (kamień, bo nie jest formowane przez Mchową Niewiastę w kostkę tylko kamień), a wyjmiesz na stół - to po 10 minutach płynie po całym stole. I śmierdzi jeszcze bardziej
--
Bo ja cała jestem Tośka, A mój Tosiek to ho ho ho!
Mimo niepozornej szaty, Tosiek to... Tosiek to... Tosiek to...