Słyszałem o badaniach przesiewowych w Polsce - ludzie, nie lekceważcie, idźcie, nie bądźcie uparci jak stary góral
no więc...
Każdy wie co to rak. Na ogół piersi, płuc, wątroby, jajnika itd.
Nikt za bardzo głośno nie mówi o raku jelita grubego... bo to gówniany rak
Ale ten skurwiel jest najbardziej podstępny; rozwija się latami bezobjawowo, a jak już da znać o sobie - jest za późno.
Mój przykład.
W USA system opieki zdrowotnej jest chory, ale jedna rzecz jest dobra - nacisk na prewencję.
No więc wybrałem się na doroczne badania. Wszystko ok, ciśnienia, cukry, pierdoły, prostaty, srostaty.
Lekarz mówi - no coż panietomek, jako że przewinęło się 50 lat to zostało jeszcze jedno badanie...
- jakie ?
- kolonoskopia...
- daj pan spokój, doktorze, po co mi to... wszystkie wyniki ok, nie chcę...
Zaczęły się naciski - lekarz, żona, córka i wujek stanęli jednym frontem. Na dodatek ubezpieczenie zaczęło się dopytywać dlaczego nie chcę iść, tym bardziej, że nie płacę za to ani centa.
Taki wtręt - tutaj zawsze się coś płaci, jak się idzie do lekarza. Np. zwykła wizyta u lekarza 30$, na pogotowiu 600$, jak jakiś konkretniejszy zabieg, tak od wyrostka w góre, to 3000$. Taki "udział własny" - na przykładzie średniolepszego ubezpieczenia zdrowotnego. Planów jest niepoliczalna ilość.
Ale jak prewencja to wsio za darmo.
Machnąłem ręką - no dobra, idę, i dajcie mi już święty spokój.
Dwa tygodnie po zabiegu telefon od lekarza od doopy:
- musimy się spotkać
W gabinecie, w skrócie:
- było kilka polipów, nie za dużych, poszły na badania histopatologiczne... jeden był "dojrzały", high grade dysplasia; za 4 miesiące, najdalej za 6 miałby pan raka. Wywinął się pan w ostatniej chwili...
Włosy stanęły troszkę dęba...
Więc jeszcze raz - ludzie, badajcie się, nie dajcie się
Jeszcze raz podkreślę - nie miałem żadnych, ale to żadnych objawów.
Tak jak wielu z was...
ps. jak już tutaj wszedł ktoś młody - pogoń rodziców
no więc...
Każdy wie co to rak. Na ogół piersi, płuc, wątroby, jajnika itd.
Nikt za bardzo głośno nie mówi o raku jelita grubego... bo to gówniany rak
Ale ten skurwiel jest najbardziej podstępny; rozwija się latami bezobjawowo, a jak już da znać o sobie - jest za późno.
Mój przykład.
W USA system opieki zdrowotnej jest chory, ale jedna rzecz jest dobra - nacisk na prewencję.
No więc wybrałem się na doroczne badania. Wszystko ok, ciśnienia, cukry, pierdoły, prostaty, srostaty.
Lekarz mówi - no coż panietomek, jako że przewinęło się 50 lat to zostało jeszcze jedno badanie...
- jakie ?
- kolonoskopia...
- daj pan spokój, doktorze, po co mi to... wszystkie wyniki ok, nie chcę...
Zaczęły się naciski - lekarz, żona, córka i wujek stanęli jednym frontem. Na dodatek ubezpieczenie zaczęło się dopytywać dlaczego nie chcę iść, tym bardziej, że nie płacę za to ani centa.
Taki wtręt - tutaj zawsze się coś płaci, jak się idzie do lekarza. Np. zwykła wizyta u lekarza 30$, na pogotowiu 600$, jak jakiś konkretniejszy zabieg, tak od wyrostka w góre, to 3000$. Taki "udział własny" - na przykładzie średniolepszego ubezpieczenia zdrowotnego. Planów jest niepoliczalna ilość.
Ale jak prewencja to wsio za darmo.
Machnąłem ręką - no dobra, idę, i dajcie mi już święty spokój.
Dwa tygodnie po zabiegu telefon od lekarza od doopy:
- musimy się spotkać
W gabinecie, w skrócie:
- było kilka polipów, nie za dużych, poszły na badania histopatologiczne... jeden był "dojrzały", high grade dysplasia; za 4 miesiące, najdalej za 6 miałby pan raka. Wywinął się pan w ostatniej chwili...
Włosy stanęły troszkę dęba...
Więc jeszcze raz - ludzie, badajcie się, nie dajcie się
Jeszcze raz podkreślę - nie miałem żadnych, ale to żadnych objawów.
Tak jak wielu z was...
ps. jak już tutaj wszedł ktoś młody - pogoń rodziców
--
Booo :)