Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Hyde Park V > Złote Maliny !
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
chichracz - Bojowniczka · 8 lat temu
Złote Maliny rozdane, czekamy na Oscary.
Natomiast coby się wam nie czekało zbyt długo proponuję odrobinę lektury :


–Złote Maliny rozdane – oznajmiła mi dzisiaj B, patrząc na mnie zalotnie zza « Wyborczej »

–Wiem – Dla tych którzy nie wiedzą « 50 Twarzy Grey’a » i « (nie)Fantastyczna Czwórka » pozamiatały konkurencję.

Po tej jakże enigmatycznej wymianie zdań postanowiłem, że bądź co bądź nie może tak być, żebym nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Na całe szczęście J Blakeson ( jednoliterowe imię to nie przypadek, bowiem mamy tutaj doczynienia z osobnikiem NAPRAWDĘ pozbawionym wyobraźni. ) zadbał o to, żeby wybór nie okazał się zbyt skomplikowanym ( a w każdym razie nie bardziej skomplikowanym niż poranne otworzenie oka. )

Nominuje więc w kategoriach :

Wszystkich

Film o tytule :

« Piąta Fala »

Po jednotysięcznosekundowej naradzie komisja ( w postaci mnie ) doszła do wniosku, że Złotą Malinę we wszystkich kategoriach otrzymuje w tym roku…

PIĄTA FALA !

Ha! No tego się nie spodziewaliście, nie?

Pewnie się spodziewaliście, ale zanim zakrzykniecie zbiorowo « HOLA, HOLA ALE JAK TO TAK ? » ( naprawdę ktoś by tak zakrzyknął ? ) pozwolę sobie przedstawić wam, dlaczego ten film ( prawdopodobnie « dzieło » gorsze nawet niż niesławny « Eragon » i to w wersji pisanej ) zasługuje na niewątpliwej jakości wyróżnienie pod postacią Złotej Maliny.

Nie ma litości. Nie ma gadania o beznadziejnej grze aktorskiej i bezsensownym scenariuszu.

O NIE !

Dzisiaj moi mili, obejrzymy sobie « Piątą Falę ».

Razem.

Tutaj wyciemnia się ekran.

Serio.

Proszę zamknąć oczy.

Jesteście ?

Cudnie.

Do dziełą więc.

« Piąta Fala » zaczyna się w lesie. Nauczony doświadczeniem « Zmierzchu » chociażby, wiedziałem mniej więcej czego się spodziewać. Oto bowiem, mamy przed oczami główną bohaterkę ( Chloe Grace Moretz, aczkolwiek nie dajcie się zwieźć – jej aktorstwo wyraźnie sugeruje, że od czasów « Kick-Ass 2 » ewidentnie poddano ją lobotomii. Co najmniej dwa razy. ) przedzierającą się przez drzewa. Spanikowana, biega w te i w tamte między drzewami, uzbrojona w karabin i dysząc ciężko ( a na głowie kwietny ma wianek, czy jakoś tak ) aż jej oczom ukazuje się zrujnowana stacja paliw. Nauczona doświadczeniem Fallouta od razu zabiera się do przeszukiwań budynku zapewne w poszukiwaniu wspomaganego pancerza, Mr. Handy’ego albo przynajmniej śniadaniowego pudełka sygnowanego « Vault-Tec ». Jej straszliwy zawód przerywają odbijające się w opuszczonym sklepiku jęki, wyraźnie sugerujące obecność osobnika w stanie daleko posuniętej agonii.

HOP HOP, jest tu kto ?

Z początku niepewna ( któż bowiem mógł sie czaić poza zasięgiem jej pustych, rybich oczu? Zagubiony podróżnik? Właściciel lokum? Mr. Handy? Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków? ) nasza bohaterka udaje się za swym wewnętrznym głosem ( a także głosem nawołującego rozpaczliwie cierpiętnika ) na zaplecze gdzie ( TADAM ) zastaje rannego młodzieńca, który uzbrojony po zęby ( dzierży w dłoni mizerny pistolecik, a na dodatek nie ma wianka ) spogląda na nią z nieufnością. Po krótkiej wymianie zdań

Rzuć broń! Rzucaj ją ty zapluty karle reakcji! Krzyczy Chloe, tak długo, aż sterroryzowany mężczyzna ( no dobra może nie mężczyzna, bez przesady ) posłusznie odkłada broń na ziemię. Hop, hop, a teraz drugą, tą pod kurtką!

Rozmówca jej nie okazuję się w tej kwestii zbyt kooperatywny ( chociaż może to jakieś zaplute problemy z reakcją? ) posłusznie wyjaśniając, że jeśliby musiał dłoń zabrać to jego koszulka wypełni się tygodniowym zapasem flaczków. Dziewczyna krzyczy tak długo, aż tamtem się łamie i powoli wysuwa dłoń zza pazuchy. Co się tam znajduje? Papierosy? Pistolet? Różdżka Harry’ego Pottera? A może limitowana edycja śniadaniowych pudełkek « Vault-Tec » z wizerunkiem Dr. Hous’a? Nie, soreczka. Nasze oczy przyćmiewa blask godny najświętszych ze świętych i wiemy już, że to z pewnością będzie kosmiczny blaster !

TADADADADA !

Międzygalaktyczny terrorysta pada martwy i szybko okazuje się, że jednakowoż o kosmicznym blasterze możemy sobie conajwyżej pomarzyć, a powodem śmierci niedoszłego kucharza ( mmm flaczki ) okazuje się zwykły krzyżyk ! Widz ( Ja ) jest wstrząśniety. Jak to? Krzyżyk? Przecież to w ogóle nie ma sensu? A może… może właśnie byliśmy świadkami egzekucji świętego? Albo akcja w cudowny sposób przeniosła się do Lichenia? Na szczęście nasze rozważania na temat » jak to możliwe, że metalowy krzyżyk świeci mocniej niż dyskotekowa kula » przerwane zostają przez głos zza kadru ( ha. ha. ha. ) który oznajmia nam iż :

Nie zawsze byłam Cassy która zabija. Ciekawe co by powiedziała tamta Cassy gdyby mnie teraz zobaczyła?

Ciężko powiedzieć, ale najpewniej nie podpisałaby więcej żadnego kontraktu, a już na pewno nie na film tego pokroju. Może zwróciłaby też kasę za bilety? Who knows?

Ponownie spotykamy się z Cassy na typowo amerykańskiej imprezie z gatunku takich gdzie alkohol leje się strumieniami, a jeśli ktoś ma szczęście to może zaliczyć jakąś dziewczynę przy stosunkowo niewielkim nakładzie sił. Cassy niestety nie należy do grupy dziewczyn « dających » i dlatego zadowala się intymnymi wyznaniami skierowanymi w stronę swojej najbliższej przyjaciółki Bernadety, której opowiada o wielkiej, niespełnionej miłości swego tragicznego młodzieńczego życia. Miłość ta ma na imię Ben Parish, i jeśliby to kogokolwiek interesowało gra go ( jak zwykle niesamowicie ekspresyjny ) Nick Robinson. Być może, wzorem innego Robinsona należałoby go dla dobra światowego kina porzucić na bezludnej wyspie, ale niestety nie dzieje się to w tym filmie, i nie oszukujmy się, jeszcze przez chwilę ( niestety ) nie nastąpi. Trudno. Cassy wyjaśnia psiapsiółce, że chciałaby robić mu sprośne rzeczy ( na przykład grać z nim w sudoku ) a potem kieruje się w stronę parkingu, gdzie wpada oczywiście na… Ben’a Parish’a który wgapia się w telefon z miną kolesia który zasypia na własnej egzekucji. Następuje krótka wymiana zdań, po czym Cassy wraca do domu gdzie zastaje swoich rodziców oraz swojego brata, imieniem Sammy.

Mając świadomość faktu, że nad scenariuszem pracowały aż trzy osoby ( zapewne dzień i noc, całymi tygodniami, może nawet miesiącami, w pocie czoła niczym krasnoludy z Ereboru wykuwając to niewątpliwe fabularne arcydzieło ) nie dziwi nas że Sammy jest robotem. No dobra nie jest, ale zachowuje się jak robot, ma mimikę robota, i z pewnością jest robotem. Albo przynajmniej skryptem. Przez cały film oczekiwałym tylko, aż w końcu oznajmi nam, że

Kiedyś byłem podróżnikiem jak ty, ale potem postrzelono mnie w kolano.

Niestety Sammy nic takiego nam nie oznajmia, napewet pomimo fakty, że byłby to niewątpliwie najlepszy zwrot fabularny całego filmu.

Cassy śpiewa mu coś do spania ( fałszując przy tym niemiłosiernie, ale na szczęście wiemy już, że to wina lobotomii ) a potem sama udaje się do łóżka. Głos z offu wyjaśnia nam, że to był ostatni normalny dzień jej życia, i w rzeczy samej, kiedy widzimy ją ponownie następnego dnia okazuje się, że wszyscy uczniowie jak jeden mąż wgapiają się w swoje telefony ( niby nic nienormalnego, zwłaszcza w szkole, aczkolwiek czy ktoś może mi wyjaśnić, gdzie chowali sobie te telefony na lekcji w-f ? W spodenkach bez kieszeni? AHA ! ) Dwie sekundy potem okazuje się, że… TADAM! Nad ziemią pojawił się wielki, kosmiczny statek. Kto oglądał « Dzień Niepodległości » ten wie czego się spodziewać.

A jednak nie, ponieważ statek wisi sobie i wisi, i nic z tego nie wynika, zwłaszcza że Kosmici w żaden sposób nie obnoszą się ze swoimi niecnymi zamiarami. Co więc może się stać? Być może po prostu przelatywali i skończyło im się paliwo albo nawalił silnik? A może to tylko wyjątkowo realistyczna rzeźbą, którą KTOŚ podrzucił na orbitę w celu przetestowania ludzkiej wiary? Nikogo to właściwie nie obchodzi, ale ludzkość ( nauczona przykładem « Dnia Niepodległości ) postanowiła spier… uciec na wieś, coby kosmitom nie było tak łatwo przerobić ich piękne facjatki na krwisty befsztyk. Cassy ( będąca jak sie okazuje typowym nerdem ) dalej chodzi do liceum, gdzie spędza całe godziny esemesując z Bernadetą o umpalumpa z Benem ( o dziwo, ten film nie jest AŻ TAK nierealistyczny jakby się mogło wydawać ) aż tu nagle Bzzt Bzzt, i komóreczka odmawia jej posłuszeństwa. Przy okazji całe miasto zostaje bez prądu, ale kogo to właściwie może obchodzić w obliczu tragedii jaką jest urwana konwersacja z Bernadetą?

Głos Cassy oznajmia nam, że

To była Pierwsza Fala. Za pomocą elektromagnetycznego impulsu ufosie usmażyły nam całą elektronikę.

Niestety ludzkość nie zdawała sobie sprawy, że hamulce w samochodach z elektroniką mają niewiele wspólnego i całe Stany Zjednoczone zamieniają się w gigantyczny karambol.

Z drugiej strony, przecież to oczywiste, że każdy porządny film o apokalipsie musi zaczynać się od karambolu.

Świat stoi na skraju zniszczenia. Nie ma internetu, więc tysiące tysięcy tysiący zrozpaczonych emo piętnastolatków popełniają masowe samobójstwa, a wszyscy inni mają to gdzieś, bowiem nie ma internetu, twittera, you tube’a i facebooka i nawet nigdzie się nie można pochwalić, że ma się zamiar podciąc sobie żyły. W wyniku tego jakże fortunnego zrządzenia losu, ludzkość dostępuje zaszczytu wspaniałego technologicznego skoku, który w filmie opisany jest słowami :

Nie ma wody.

Sami więc widzicie, że sprawy mają się nieciekawie, zwłaszcza, że kosmici zsyłają na ziemię Drugą Falę która niestety nie okazuje się kosmicznym promieniem śmierci dewastującym wszystko na swojej drodze. Na efekty specjalne rodem z « Gwiezdnych Wojen » musimy więc jeszcze chwilę poczekać.

Ach tak, następują trzęsienia ziemi, jeśliby to kogokolwiek interesowało.

Kiepska sprawa : walą sie budynki, które przecież niczemu nie są winne, a w dodatku trzęsienia ziemi powodują wielkie tsunami które niszczą wszystko na swojej drodze ( poza Radomiem. Kiedy tsunami zobaczyło Radom to zawróciło w głąb morza. ) Chaos na ziemi godzien jest samego Joker’a, ale kosmitom to nie wystarcza, decydują się więc na zesłanie na ziemię kataklizmu większego niż plagi egipskie razem wzięte, i który to kataklizm przybiera postać piosenek Gracjana Roztockiego puszczanego z kosmicznych głośników na cały regulator.

Nie, jednak nie, chociaż przyznacie że byłoby to dużo ciekawsze, okazuje się bowiem, że Trzecia Fala to zmutowana ptasia grypa.

Ludzie umierają. Miliony milionów milionów ludzi wyziewa ducha ( zapewne w rzeczywistości wyziewają go z nudów, płacząc nad kiepskością scenariusza. ) a sprytni lekarze organizują wielkie obozy ( umieralnie dla chorych, więc chyba nie będzie nietaktem napisać, że są to obozy zagłady? ) W strefy objęte kwartantanną nie da się dostać będąc cywilem, pilnuje ich wojsko i gruby na trzy metry betonowy mur. Ludzkość podnosi się po katastrofie i dzielnie staje do walki z kosmicznym najeźdźcą.

Nie.

Strefy objęte kwarantanną to zbitka niepilnowanych przez nikogo namiotów gdzie każdy może wejść i wyjść jak mu się tylko żywnie podoba. Nic więc dziwnego, że Cassy też tam włazi, spotyka Bernadetę i od tragedii dzieli ją jedynie interwencja matki-lekarki. Która to matka umiera zaledwie kilka scen później co wybitnie dowodzi kiepskości panujących w owych strefach warunków.

Jasne, bawi nas to, ale to dlatego, że jesteśmy nieczułymi draniami. Rodziny Cassy to nie bawi i dlatego decydują się na ucieczkę do lasu, gdzie zorganizowany jest cały obóz dla tych którzy przeżyli.

A co z grypą?

Nic, mamy ją gdzieś, do końca filmu i tak o niej nie usłyszymy.

O.

Tego samego dnia wieczorem, Cassy dopadają egzystencjonalne rozterki. Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Czego chcą kosmici? Po co atakują ziemię? I przede wszystkim dlaczego nie wykupiliśmy żadnego miejsca w krypcie? ( Nie dziwcie się jej, ona jeszcze nie wie o co chodzi z kryptami, no nie ? ) Z pomocą przychodzi tata, który wyjaśnia, że niektórzy ludzie po prostu chcą widzieć świat w ogniu i może z kosmitami jest tak samo, ale najpewniej to chodzi im o planetę, i dlatego starają sie jej za bardzo nie rozwalić. Nie mówi tego tymi słowami, ale właśnie o to mu chodzi. Cassy niedowierza, ale tata ma to gdzieś, i wręcza jej nowiutkiego Colta .45 no bo w sumie taki Colt zawsze podczas apokalipsy może się przydać, zwłaszcza jeśli się mieszka w trzystuosobowym obozie dla uchodźców i nigdy nie wiadomo co jednemu czy drugiemu strzeli do łba.

I kiedy wszystko zaczyna się układać, i każdy widz mógłby spokojnie spakować walizkę i wracać do domu okazuje się, że to jednak nie koniec, a do obozu wkracza wojsko.

Następnego ranka ( koło południa, bo właśnie wtedy budzi się każdy porządny amerykanin ) wielka chmura materializuje się na horyzoncie, wszyscy się niepokoją no bo w końcu jak to jest, że wielka chmura pojawia się całkowicie znikąd? Na szczęście tym razem okazuje się, że to nie kosmici a wojsko ( jak to się dzieje, że najpierw pojawia się chmura a dopiero potem pojazdy? Tego już film nie wyjaśnia, ale może akcja znowu przenosi się do Lichenia a ja niczego nie zauważyłem. ) Wojsko dysponuje wojskowymi pojazdami, opancerzonymi gimbusami a także Lievem Shreiber’em, który przyjmuje tożsamość Pułkowinka Vosch’a. Oczywiście nikt się niczego nie domyśla nawet pomimo faktu, że chyba nie widziałem jeszcze żadnego filmu gdzie Shreiber grałby jakąś pozytywną postać ( może poza « Spotlight’em » ) Vosch staje więc pomiędzy obozowiczami i radosnym głosem oznajmia:

Siemaszki jestem Vosh, reprezentuje wojsko i przyjechaliśmy was ocalić. Będziemy was ewakuować bo tak się składa, że mamy tutaj bazę niedaleko stąd no i w ogóle trust us, będzie spoko. Najpierw dzieci, a potem wrócimy po dorosłych.

Tatuś odrobinę sie niepokoi, ale Colonel szybko go uspokaja, no bo w końcu Armia Amerykańska i w ogóle, a poza tym no to chyba nie ma zamiaru wszystkiego rozwalić, no bo to w końcu apokalipsa, ewakuacja, no i nie ma czasu do stracenia, ale jeśli tatuś ma ochotę wszystko zrujnować, to oczywiście chyba nikt nie będzie miał mu za złe jeśli wszyscy tutaj umrą.

Tatuś odpuszcza, ale żeby nikt mu nie zarzucił, że oddał własne dzieci bez ostatniego słowa to krzyczy jeszcze :

Będę tuż za wami.

Gdyby Tata Sullivan oglądał w swoim życiu chociaż jeden film, to wiedziałby, że właśnie tego nie należy krzyczeć pod absolutnie żadnym pozorem. Niestety widocznie nie oglądał, widz za to oglądał i wie, że na jego miejscu zacisnąłby poślady tak mocno jak umie, bo zaraz będzie jatka.

Cassy i jej brat NPC wsiadają do autobusu, Vosch wygłasza podniosłą amerykańską mowę, i tutaj właściwie film mógłby się skończyć, ale nie kończy się bowiem NPC Sammy krzyczy iż

ZAPOMNIAŁEM MISIA

Cassy oczywiście mogłaby zwrócić bratu uwagę, że jeśliby to było takie ważne to by go nie zapomniał, albo że jest koniec świata i właściwie to czas dorosnąć, albo nawet, że cokolwiek byleby tylko go uciszyć, ale niestety aż tak inteligentna nie jest ( chociaż wiadomo : lobotomia. ) Ściska więc poślady i pędzi po misia, który, jakżeby inaczej, znajduje się na BARDZO BARDZO BARDZO dalekim końcu obozu.

Sześć kilometrów dalej miś w końcu się odnajduje, a ona słyszy klakson co oczywiście oznacza, że autobus odjeżdża. Wraca więc na złamanie karku, albo i na łeb na szyję, aczkolwiek najpewniej to na jednej nodze, ale gimbus i tak jej nie zabiera. Cassy natomiast, ze zdziwieniem odkrywa, że baza nagle opustoszała, chociaż może ludzkość wynalazła w międzyczasie jakieś przenośne teleportatory. Albo znów Licheń.

Oczywiście nikt nie zauważył, że Cassy jednak została w obozie, no bo w końcu Amerykańska Armia, itp.

Odrobinę rozczarowana Cassy wraca na stołówkę, gdzie Pułkownik Vosch i wszyscy inni żołnierze, zebrali wszystkich innych coby im wyjaśnić co się dzieje. Tatuś daje jej potajemne znaki, i jak zwykle w takiej sytuacji, nikt ich nie zauważa. Vosch natomiast wygłasza kolejny monolog, który leci mniej więcej tak.

Jest taka sprawa, że kosmici odpalili Czwartą Falę, a tak w ogóle to już wiemy z kim walczymy bowiem mamy doczynienia z mistyczną rasą nazywaną Oni.

Łaaa, witamy w krainie wyobraźni, gdzie niczym niezrażony Liev kontynuuje w te oto słowa.

Troszę nam się to wszystko pokręciło, bo widzicie, kosmici są już pomiędzy nami i oni wyglądają jak my, tylko, że nie da się ich odróżnić od nas no i w ogóle kiepska sprawa, ale u dzieci wykrywalność takiego kosmity jest całkiem wysoka więc spo.

Oczywiście u dorosłych to inna sprawa, ale generalnie kogo to obchodzi, no bo w końcu to tylko sprawa życia i śmierci i mamy to totalnie gdzieś. Nawet jeśli kwestia ta wydaje się dosyć interesująca to nic więcej się na jej temat nie dowiemy. Vosch oznajmia, że wszystkie testy da się wykonać w ich magicznej bazie, no i wiadomo raj na ziemi.

A ja mam to gdzieś i chce moje dzieci!

Krzyczy ktoś i w myśl zasady « well that escalated quickly » dochodzi do wielkiej strzelaniny w której giną wszyscy poza Voshem który ewakuuje się quickly. Cassy natomiast chowa się coby nikt jej nie zauważył no bo w sumie to nigdy nic nie wiadomo. Po chwili ( która dla widza dłuży się w nieskończoność ) Cassy wraca na miejsce, zgarnia karabin ( dlaczego nie zgarnęła przy okazji kamizelki kuloodpornej? Albo wojskowych butów? Albo czegokolwiek bardziej przydatnego? Nie wiadomo, a Film też jakoś nie kwapi się, żeby nam to wyjaśnić. )

Resztę znamy : Cassy biegnie przez las, dociera na stację paliw. Paf Paf Paf.

I niestety to dalej nie jest koniec filmu.

W następnej scenie Cassy dalej szlaja się po lesie, ale tym razem pisze jeszcze swoje małe, urocze notatki w swoim dzienniczku. Idzie to mniej więcej tak.

« KoChAnY dZiEnNiCzKu, dZiSiAj ZaStZeLiŁaM cZłOwIeKa ( i dalej w tym tonie, ale naprawdę nie będę tego pisał wszystkiego literka po literce ), ale ani trohę mnie to nie obeszło bo jestem taką, ą, ę wyluzowaną licealistką. Biegam se po leśe i w ogule szczelam, znajóję wodę i luz bluz i oszeszki, apokalypsę mam w małym palcó. Dobże, że to nie poloniści nas zaatakowali bo hyba bym sie popuakaua »

Tylko, że właszka. Cassy nie zamierza porzucić brata i postanawia udać się do bazy o której mówił Vosch. A że w ciemię bita nie jest to udaje się tam natychmiast, a na dodatek przez autostradę, gdzie natyka się na krew, trochę krwi, i jeszcze trochę trupów oraz ciepłego wciąż niedopałka.

Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, Cassy postanawia skonfrontować się z niewidzialnym snajperem i o dziwo misja jej zakończona jest sukcesem.

NIE!

Niewidzialny snajper jednak wygrywa a Cassy spektakularnie traci przytomność ( a także, co nie jest w żaden sposób powiedziane w filmie, dziewictwo. No bo nie oszukujmy się, podczas apokalipsy każdy kąsek to kąsek. Zaznaczam jednak, że to mimo wszystko moje osobiste przypuszczenia i niestety nawet pomimo faktu, że byłoby to ciekawsze niż oryginalna fabuła to niczego takiego się nam nie sugeruje. )

My natomiast ( czyżby znowu te teleportery ? ) przenosimy się do NPC Sammy’ego który dalej nie ma strzały w kolanie, za to znajduje się w bazie lotniczej o której mówił Vosch. Sammy dostaje numerek ( i to bynajmniej nie szybki ) my natomiast spoytkamy się z naszym starym znajomym Benem który wygląda jeszcze gorzej niż ostatnio, i prawie tak źle jak w « Jurassic Parku ».

Ben udaje się na egzamin medyczny gdzie egzaminuje go pani medyczka ( badania prostaty nie pokazano, chociaż niewątpliwie warto byłoby sprawdzić czy osobnik ten nie ma przypadkiem wszystkiego w dupie. ) Wywiązuje się między nimi taki o to dialog.

–Ben Parish jak mniemam po twojej szlachetnej facjacie?

–Ben Parish, ale mówią do mnie Zombie, no bo to chyba oczywiste, że jak jest apokalipsa to muszą być i Zombie. Nie ja to wymyśliłem.

–Fascynujące ( warto przeczytać to głosem pani Alutki ) , tak właściwie mam to gdzieś. Mam nadzieję, że nie zastanawiasz się gdzie są dorośli?

–Nie i nawet bym wolał o tym nie rozmawiać.

–Super, jesteś tak głupi, że zrobimy cię generałem. Poczekaj teraz tylko wszczepię ci w szyję takie małe coś i…

–Ałaja nie w szczepionkę !

–No nieważne, wiesz dlaczego tutaj jesteś?

–Niee ?

–Żeby się zemścić, więc teraz patrz uważnie i tam jest taki chłopiec i widzisz go? To on jest kosmitą, ale ty tego nie widzisz, bo nie masz naszych wypasionych okularów, to teraz masz je i patrz jeszcze raz i widzisz?

–Aha.

–To masz tu guzik i zabij go.

Piuf.

Kurtyna.

Pani Doktor jest szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i oznajmia Benowi, że z przyjemnością przyjęłaby go w swoim oddziale, na co Ben oczywiście przystaje. Wkrótce dostaję swój pancerz wspomagany i rusza w bój, gdzie zabija wielkiego obcego który cofa czas zawsze kiedy Ben zginie i…

ZNÓW NIE.

I pewnie właśnie teraz, wszyscy zastanawiają się : jak to, armia dzieci do walki z superzaawansowanymi technologicznie obcymi?

Właśnie tak.

Mamy to gdzieś, że to tylko dzieci, gdzie średnia wieku wynosi jakieś dwanaście lat, i które do tej pory karabin widziały co najwyżej w Battlefieldzie. Te same dzieci dostają mundur, broń i mały śpiewniczek prawdziwego bohatera, który zawiera takie hity jak : « odgryzę ci ucho zły kosmito », « zapłaczę się na śmierć jeśli tkniesz mego misia » albo « odrzut z m-16 urwał mi rękę ». Skoro już jesteśmy przy odrzucie to nikt też nie wydaje się przejmować faktem, że po pierwszej serii z karabinu sześciolatek postury NPC Sammy’ego zamieni się w trzewiczki, slipki z batmanem i krwawą plamę na ścianie cztery metry dalej. Fizyka.

Ben dostaje swój własny oddział, a my jesteśmy zaskoczeni, a nawet bardzo zaskoczeni, bo przecież scenariusz kuty był dniami i nocami przez trzech dzielnych krasnoludów i to normalna sprawa, że zaskakuje nas na każdym kroku.

Wtedy też poznajemy Hildegardę, która jak jest nam wyjaśnione miała kiedyś własny oddział, ale ją wywalili za brak dyscypliny. Hildegarda buntuje się natychmiast, krzyczy, złości się i mówi, że z gówniażerią to ona nie będzie żyć w zgodzie ( w sumie to tak nie do końca się myli co do gówniażerii, no ale ej, o, a czym ona dowodziła, hę ? ) Przy okazji zaznacza, że nikt nie będzie jej rozkazywał, co podczas jakichkolwiek potyczek na pewno będzie bardzo praktyczne, i nikt nawet nie strzela jej w głowe coby z niej uczynić dobry przykład. Przy okazji wygląda trochę jak uboga wersja Lisbeth Salander, i nie oszukujmy się, nikt nie miałby się jej ochoty dobrać do niczego, co wydaje się ją przerażać bo grozi, że pobije każdego kto ją dotknie.

Od razu czuję się między nimi narastające seksualne napięcie, ale do niczego nie dochodzi, bo Ben proponuje, żeby się bili i w razie czego Hildegarda nauczy ich strzelać.

Biją się i ona ich uczy ( Kolejne zaskoczenie. ) chociaż tak naprawdę jest remis.

A my ponownie przenosimy się do Cassy, która o dziwo nie jest martwa ( a pewnie chciałaby, tak samo jak i widz. )

Cassy ( która w międzyczasie nabawiła się paranoi ) leży sobie w łóżku i za każdym razem kiedy słyszy swojego wybawiciela udaje, że śpi. No bo to chyba jasne, że jeżeli ją uratował to pewnie po to żeby ją zjeść albo i zrobić jej coś gorszego ( na przykład skraść serce ! ) Postanawia więc ucieć i jak przystało na każdego kto ma w udzie dziurę na wylot jak pięć złotych rozwala się na podłodze jak długa. W tej sytuacji próba udawania, że śpi raczej się nie sprawdzi, zwłaszcza, że jej wybawiciel stoi już w drzwiach i zamierza szyć ją żywcem co też czyni pomimo jej protestów.

Oczywiście podczas szycia wychodzi na jaw, że Edward Walker przeczytał całą zawartość DzIeNnIcZkA co zauważalnie obniża temperaturą pomiędzy naszym nowym, ukochanym duo i przedłuża film o kilka kolejnych minut ( w tym momencie seansu G leżała już na ziemi i śliniła się bezwiednie )

Cassy nie decyduje się na zapytanie Edwarda w jaki sposób odnalazł ją na skraju autostrady bo kogo to interesuje w obliczu tak wielkiej tragedii jaką jest naruszenie prywatności DzIeNniCzKa. Gdzieś mamy apokalipsę, gdzieś mamy wszystko, gdzieś mamy ranę postrzałową liczy się tylko, że Edward wie o Ben’ie co rzeczywiście może być nieco krępujące ( zwłaszcza jeśli czytał te fragmenty o wspólnym hula hula, i pięćdziesięciu pozycjach Cassy. )

Edek idzie porąbać drwa ( a także zaprezentować godne Rosomaka mięśnie ) Cassy tymczasem szpieguje mu mieszkanie, no bo jak to tak, że on jej przeczytał dzienniczek a ona będzie teraz leżeć w łóżku? Spaceruje więc tak długo, aż odkrywa deskę w podłodze, pod którą kryje się jej Colt .45. Edward ponownie zostaje kłamcą, a ona sama ucieka do lasu ( tak, tak z dziurawą nogą, no bo co w końcu kurczę blade? ) Biegnąc tak bezmyślnie przed siebie, natrafia na drona, chwile później na faceta ze strzelbą, a jeszcze chwilę później na Edwarda, który rozbraja ją profesjonalnie wojskowym gestem zanim zrobi krzywde sobie albo i jemu.

Cassy wyjaśnia mu co i jak, a Edek decyduje się na pójście z nią, no bo apokalipsa czy nie, bycie gentlemanem zobowiązuje, prawda? No i wiadomym jest, że na siebie lecą, a na dodatek z kim miałaby się umawiać Cassy skoro Ben umawia się z Hildzią?

Cassy i Edek podróżują razem, Edek kąpie się nago, Cassy ogląda jego wielkie mięśnie i czerwieni się na samą myśl. Rozbijają namioty, potem je składają i rozbijają znowu, i jeśli chce się komuś siku to zawsze jest dobry moment, ale ten jest wyjątkowo dobry, bo właśnie znajdujemy porzucony samochód w samym środku lasu. Nikogo nie interesuje skąd to porzucone auto, bo przecież takie auto to idealne miejsce na postój zwłaszcza, że tylna kanapa wydaję się wcale wygodna. Gadka szmatka, sekwencja macanka już prawie odpalona, aż tu nagle wpadają złe typy i nici z romantycznego pocałunku rodem z « Tytanic’a » !

No nie wiem jak wy, ale ja jestem rozczarowany.

Edward natomiast nie daje się wyprowadzić z równowagi: strzela, kopie, walczy, i ogólnie to coraz bardziej zalatuje nadnaturalnymi mocami, co nie powinno nikogo dziwić, zwłaszcza ze strony kogoś kto nazywa się Edward. Ninjascena już prawie się kończy, Cassy sięga po spluwę, a Edward wyjaśnia, że od małego był inny i miał w głowie takie różne ciche głosiki ( nikomu widocznie nie przyszło do głowy, żeby go uświadomić, albo chociaż jego rodziców, że to się leczy. ) Dowiadujemy się więc, że Edek ubił całą swoją rodzinę bo głosy, potem chciał ubić Cassy, ale podczas stalkowania jej w lesie, chyba się w niej zakochał, więc postrzelił ją i zabrał do domu żeby nad nią czuwać i…

Cassy postanawia go porzucić i udać się do bazy sama, co akurat jest odrobinę niespodziewane, ale czego byśmy się nie spodziewali po scenariuszu nad którym latami pracowało troje literackich geniuszów, prawda?

A co u Sammy’ego mógłby ktoś zapytać? ( nie wiem właściwie po co miałby pytać, ale czemu nie? )

Ben dowiaduje się, że rusza w bój, i bez zadawania zbędnych pytań ( Mueeee…. Yyyyyy… Móóóózg ) a także bez jakiejkolwiek próby przemówienia do rozsądku swojego przełożonego, któremu wydaje się, że w stosunku do dzieci 6-16 lat można użyć sformułowania « gotowy na wojnę » wraca do swojego dormitorium.

A tam właśnie jest Sammy. Ale Sammy nie śpi. Sammy czuwa.

Wcale nie. Sammy mazgai się jak baba i w dodatku pyta się Zombiego jak miał na imię przed apokalipsą. Cała intryga bierze w łeb, bowiem Zombie nazywał się Ben, ale Sammy nie był psychopatą czytającym pamiętniczki ( nawet nie wiadomo czy on umie czytać ) i nie wie, że Ben to właśnie jest TEN Ben co w razie czego znacznie komplikuje sprawy. Sammy jest za to siusiumajtkiem i prosi Ben’a o piosenkę.

Gdyby to nie była « Piąta Fala » tylko jakikolwiek film o zapachy napalmu o poranku dialog ten wyglądałby mniej więcej tak.

–Zombie?

–SIERŻANCIE ZOMBIE, SAMMY TY BEZNADZIEJNY MAŁY SZCZYLU, WEŹ SIĘ W KOŃCU W GARŚĆ GNOJU I ZAMYKAJ TE MAŁE CHOLERNE OCZY, ZANIM CI JE WYDŁUBIE, ALBO ZANIM STANIE CI SIĘ COŚ GORSZEGO!

–Ale Sierżancie Zombie…

–ŻADNYCH, ALE CHOLERNE PSIE ŁAJNO O ZAPACHU STAREJ SINGAPURSKIEJ PROSTYTUTKI! ŚPIJ WRESZCIĘ, ALBO ODSTRZELĘ CI DUPĘ, URWĘ RĘCE A POTEM CIĘ NIMI ZATŁUKĘ, WSKRZESZĘ, ZABIJĘ, SPALĘ, PRZEJADĘ OSIEMNASTOKOŁOWCEM, I ROZSYPIĘ TWOJE PROCHY W SZAMBIE!

Niestety film ten jest tylko « Piątą Falą » w związku z czym Ben śpiewa piosenkę, następuje efektowne wyciemnienie ekranu i to właściwie mógłby być koniec tego filmu.

Trudno. Trzymajcie się mocno, jeszcze tylko kilka minut.

Następnego dnia rano ( tym razem naprawdę rano, nie w południe ) grupa Bena rusza w bój, ale okazuje się, że Sammy zatruł się potężnie po zjedzeniu stu dwunastu zgniłych pomidorów no i Sammy w bój nie rusza. Prawda jest taka, że to Ben, tknięty wyrzutami sumienia, związał gówniarza w łazience, coby go przypadkiem ktoś nie odstrzelił na froncie. Jeśli chodzi o « Teacup » cudowną jedenastolatkę ze swojego oddziału to Ben ma do niej takie samo podejście jak do głodu w Afryce, więc jeśli głupia pcha się na wojne to jak dostanie kulkę będzie to tylko i wyłącznie jej prywatną sprawą i nic nikomu do tego. Ot, empatia.

Vosch wręcza wszystkim nowe hełmy, z cudownym monoklem który rozświetla na zielono wszystkich kosmitów w zasięgu wzroku ( dlaczego w takim razie nie wysłałach dorosłych żołnierzy, albo swatu, albo navy seals, tego już nie wiadomo. ) Wesoła Kompania wsiada do helikoptera i pojawia się po chwili w jakiejś zrujnowanej lokacji próbującej udawać miasto, albo może co innego, trudno powiedzieć.

Pojawiają się ludzie, kaski zaznaczają ich na zielono i paf paf, Ben zarządza jatkę.

W wielkiej chaotycznej strzelaninie w której nikt w nikogo nie trafia, grupa Ben’a zmuszona zostaje do skrycia się w zrujnowanym autobusie gdzie jakiś koleś bez imienia pada trupem. Nikomu nie jest go żal, nikt nie płacze, a już na pewno nie widz, który nawet nie znał imienia tego biedaka, a płakać by mógł co najwyżej z żalu za swoim straconym czasem i pieniędzmi.

Po krótkich negocjacjach Salander zwaną Hildegardą postanawia wysadzić autobus, wszyscy uciekają do wygodnego, ciepłego budynku, gdzie nikt do nich nie strzela i wszyscy są bezpieczni. Skrypt lokacji wpada w krytyczny błąd i wszyscy kosmici się wyłączają.

Hildegarda tym czasem postanawia zdezerterować bo czemu nie.

I wyrywa sobie z karku czipa.

Po czym… TADADADADAM ! Zapala się na zielono.

Wszyscy się tym niepokoją i prawie już by ją zastrzelili, gdyby nie to, że Ben’a owa zmiana koloru poważnie zaniepokoiła. Co więc robi nasz genialny Ben? Wyrywa sobie czipa. Tak o! Bez znieczulenia, bez niczego, zresztą to nie ma żadnego znaczenia, bo wspaniałe Amerykańskie Wojsko wszczepia owe czipy pod skórę. Tak. Pod skórę. Równie dobrze mogliby im dawać skarpetki GPS.

Wszystko się wyjaśnia w długim i niesamowicie nudnym dialogu, z którego wynika, że to głupie, że czemu wojsko miałoby kłamać, że to niemożliwe, że głupie i że wojsko, i w dodatku dlaczego miałoby tak być, że wojsko miałoby kłamać i przecież to by oznaczało, że Vosch jest zły, a przecież jak to skoro to wojsko?

W związku z tym Ben postanawia wrócić po NPC Sammy’ego, i nakazuje Hildzie go postrzelić co też ona z radością czyni. Ben wraca do bazy, Vosch jest nieszczęśliwy, podejrzliwy i w dodatku wie wszystko, więc ani trochę go nie dziwią oskarżenia ze strony Ben’a, który chyba nie zdaje sobie sprawy, że chlapanie ozorem na lewo i prawo w bazie wroga, wcale mu nie pomoże w ocaleniu Sammy’ego – przeciwnie.

Voscha dziwi natomiast, że nagle wyłącza się prąd, ale na szczęście są generatory bezpieczeństwa więc ciemność nie trwa zbyt długo. Wszystko się szybko wyjaśnia, bo za wybuchy odpowiedzialna jest Cassy.

Ale, ale nie tak szybko, bo przecież musimy się jeszcze dowiedzieć co w ogóle Cassy robi w bazie? ( oprócz tego, że rozpaczliwie stara się zakończyć ten film )

Cassy, moi drodzy, postanowiła wpaść pod autobus ( niestety nie ze skutkiem fatalnym ) wiozący dzieci do Pułkownika, co znacząco ułatwiło jej odnalezienie Sammy’ego i aż dziwne, że nie pomyślała po tym wcześniej ( to pewnie przez tą lobotomię. ) Dostawszy się na wizytę lekarską ( i wiedząc o tym, że wojsko to obcy – dzięki Edku ) Cassy nokautuje doświadczonego kosmitę, bez żadnego trudu pokonując go w walce wręcz a potem dusząc kablem od telefonu ( jakbym grał w takim filmie, to też bym tylko patrzył jak z niego ucieć, nawet jeśliby to oznaczało zostanie uduszonym. )

Cassy biega więc po całej bazie, przebrana za martwą Panią Doktor i nikt nie zadaje sobie żadnych pytań odnośnie jej tożsamości. Wychodzi na to, że Pani Doktor nikt w bazie nie znał i ciężko się dopatrzeć tego, że nagle jest mniejsza, grubsza, i każda eksplozja sprawia, że kuli się ze strachu. Biegając tak w panice wpada nagle na Ben’a i razem wpadają na Sammy’ego, w pełnej emocji scenie w której odnajdujemy NPC’a w tłumie innych ewakuowanych dzieci.

Uciekając z lotniska nasi heroiczni bohaterowie spotykają Edwarda ( który to Edward postanowił wysadzić całą bazę ze sobą w środku i nikt właściwie nie wie po co. ) Niezręczna scena między Edkiem a Cassy zostaje zburzona przez Bena, który w sumie trochę na nią leci, ale bardziej leci na Hildę. Ziemia wybucha zupełnie jak w jakimś « 2012 », Vosch odlatuje w kierunku innej bazy ( która z pewnością wybuchnie w sequelu ) a Cassy, Ben i Sammy zostają ocaleni przez Hildę.

W następnej scenie wszyscy siedzą przy ognisku, grają, śpiewają, i ogólnie jest Happy End.

Ekran się ściemnia i…

KONIEC.

Tak, naprawdę. To już koniec.



Przy okazji zapraszam też na : https://gloszzakadru.wordpress.com/ !

kashpir
kashpir - Superbojownik · 8 lat temu
Wyczerpałeś/aś mi czarny kolor w monitorze

--
Co tydzień te same cele: przeżyć do piątku, nie umrzeć do poniedziałku.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
chichracz - Bojowniczka · 8 lat temu
:kashpir Wyślę Ci puszkę czarnej farby powiedz mi tylko na jaki adres ^^
- ałeś albo - ałaś, wszystko jedno, bo to konto żony

LupinIII
LupinIII - Bojownik · 8 lat temu
tldr

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
krzycz22 - Superbojownik · 8 lat temu
o matko, ile literek!? Jest aż tyle kombinacji

happy
happy - Wredziocha · 8 lat temu
Hhaha. Czułam się jak w kinie
Parę literówek w stylu "zawieźć" zamiast "zawieść" ale czyta się dobrze

--
Maybe my soulmate died, I don't know... Maybe I don't have a soul ♡

Misiek666
Misiek666 - SIURBEMEDIZAPREKUNDA · 8 lat temu
urwała mi rolkę od przewijania... kiedyś do mnie też taki pan zadzwonił co sobie wyrwał czipa z karty, żeby mu danych nie ukradli i on teraz nie może zapłacić i co robić?
Ostatnio edytowany: 2016-02-28 23:06:56

--

happy
happy - Wredziocha · 8 lat temu

Niezła czipa z tego pana.

--
Maybe my soulmate died, I don't know... Maybe I don't have a soul ♡

tempotempo
tempotempo - Superbojownik · 8 lat temu
ej! kurfa!!! co to za spojler i jak mam teraz ogladac film wczesniej opowiedziany tak szczegolowo i z przysleniami?!... w dodatku nagrodzony. nie wiem co to ta malina, ale w koncu jakas nagroda, tylko ogladac juz zal ;p czarna jagoda dla recenzenta!

--
tempotempotem

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gutex1 - Superbojownik · 8 lat temu
tempotempo książkę przeczytaj bo to ekranizacja.

Sawpel
Sawpel - Stulejman Wspaniały · 8 lat temu
O chłopie, przegiąłeś odrobinę z tą długością, odpadłem w 1/3.

--
"Więc kim ty jesteś? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce, lecz czyni tylko dobro" "Oh no, she's killing blind orphans! That's so evil, I mean which is great but blind orphans!" "Odmawianie kobiecie tańca to ignorowanie części jej osobowości. To zniewaga, którą niełatwo zapomnieć. Bowiem ona miała coś do zaoferowania: swoje oddanie. Przed mężczyzną, który z nią nie tańczy, nigdy nie otworzy swej duszy do samego końca."

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Another - Superbojownik · 8 lat temu
E tam, czepiasz się. Książka fajna.
Forum > Hyde Park V > Złote Maliny !
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj