Z 6 razy na studiach w ramach wymiany do pracy jeździłem, najmniej po miesiącu. Można z tego tomy pisać. Ale wschodni Niemiec- to specyfika. Dziewczyny? Mówiliśmy, że to pomiot pijanych żołnierzy rosyjskich.
Raz im zaśpiewaliśmy po alkoholu z wielu gardeł jak Kiepura, a szło to mniej więcej tak:
- Gdybym miał pershinga k* jego mać
pojechałbym ja na Leningrad rozpier**ił go
a co
a wszystko te ruskie czołki, k*wa jego mać
itd.
plus jakaś Rota.
Niemcy wniebowzięci, ale potem ichnia tajna polizei biegała, jakby się w gacie zesrali, jakie słowa padły itd. Się działo.
Plus kupowanie dolarów od murzynów na dworcu w Lipsku.
Podróże autostopem.
A pracowałem w ogrodnictwie, w meblach, na chmielu itd.
Raz 2 tygodnie z bykami
miałem Simpsona do użytku. JAk szedłem korytem rano i wywalałem im z koryt to co nie zeżarły, to każdy mnie jęzorem po du**ie lizał.
Jak przeszedłem halę (150 byków z jednej strony), to miałem całe portki na dupie mokre.
No i łapałem krowy dla "byka", znaczy inseminatora
, ale mówiliśmy na niego byk, bo je ręcznie zapładniał.
A kapsułki z nasieniem ocieplał w gębie
Takie jaja.