... bezdomnych? Radio i telewizja trąbią co chwilę, żeby zwracać uwagę, pytać, pomagać, nosić ciepłą zupę i herbatę... Z drugiej strony sami bezdomni z reguły kategorycznie odmawiają przeniesienia do schroniska, przytuliska, noclegowni... Są mocno niechętni jakimkolwiek zakwaterowaniu w stałym lokum i ingerencji w ich żywot. Jednym z głównych problemów jest oczywiście zakaz spożywania procentów w takich ośrodkach, co pewnie skutecznie odstrasza większość z nich, ale chyba nie do końca w każdym wypadku. Więc, czy osobom, które nie godzą się na udzielenie sobie pomocy, należy jej na siłę udzielać? Czy należy się o nich tak strasznie troszczyć? Osobiście wierzę, że gdyby tylko chcieli, to bez trudu wyszliby z bezdomności i stanu, w jakim się znajdują, bo znajdą pomoc. Nie rozumiem też, jak można się doprowadzić do takiego upodlenia, jaki prezentują najbardziej "zagorzali" żule, jak ci z dowcipów i obrzydliwych przypowiastek. Nie naszła was kiedyś wątpliwość, że ta niekomunikatywna, pijana, bełkocząca, śmierdząca wszelkimi odchodami i nie tylko kupa brudu, to już w zasadzie nie człowiek?
--
Powiedz "nie" narkotykom? Jeśli zacznę z nimi rozmawiać, to znaczy, że już powiedziałem "tak".