Pewien czas temu zmarł mój dziadek. Miejscóweczkę udało się dla niego niezłą zdobyć, zaraz przy wejściu na cmentarz od razu przy ścieżce. Problemem był tylko wystający pień dawno ściętego drzewa, był bardzo blisko i śmy się obawiali, że pomnik się nie zmieści. Trza więc było usunąć go wraz najbliższymi korzeniami. Pech chciał, że drzewo nachlało się trupiego jadu przez te swoje długie lata życia i było tak pieruńsko twarde, że zajechalim piłę Stihla wraz z dwoma łańcuchami, ale koniec końców usunęliśmy dokładnie tyle ile potrzeba.
Zmierzam z kawałami drewna do śmietnika, wrzucam do środka, a tu kobita zaczyna obok mnie lamentować. "Paaaanie, pan takie dobre drewno wyrzuca? Ja se wyjmę, będę miała do suszenia grzybów!"
Ok, ode mnie smacznego dla tej uroczej pani.
Zmierzam z kawałami drewna do śmietnika, wrzucam do środka, a tu kobita zaczyna obok mnie lamentować. "Paaaanie, pan takie dobre drewno wyrzuca? Ja se wyjmę, będę miała do suszenia grzybów!"
Ok, ode mnie smacznego dla tej uroczej pani.
--
"Więc kim ty jesteś? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce, lecz czyni tylko dobro" "Oh no, she's killing blind orphans! That's so evil, I mean which is great but blind orphans!" "Odmawianie kobiecie tańca to ignorowanie części jej osobowości. To zniewaga, którą niełatwo zapomnieć. Bowiem ona miała coś do zaoferowania: swoje oddanie. Przed mężczyzną, który z nią nie tańczy, nigdy nie otworzy swej duszy do samego końca."