To co wczoraj przeżyłem w parku na interwencji, a potem na jednej z działek nie śniło się nawet Stephenowi Kingowi?

więc ciesz się, że to przeżyłeś

ja nawet już przestałem wyskakiwać na taras czy ogród na petko. w sumie to dzięki nim drastycznie ograniczyłem palenie.
mam w planach zrobić pułapki na CO2 jakoś, myślę albo nad butlą z gazem z delikatnie wykręconym zaworem bądź drożdze.

https://gadzetomania.pl/2011/11/11/miniaturowy-miotacz-ognia-ty-tez-mozesz-sobie-taki-zrobic

Też miałem ochotę na podobny wrzut. Kiedyś to były komary, delikatne, muskały naczynka, kłuły jak najlepszy chirurg, delektowały się posoką. A teraz, to małe messerschmity, lecą jak szalone stadem i bez lądowania ani przymiarek wbijają się na pełnej prędkości.
Lufy to mają takie, że przebijają się przez wszystko.
Mam ochotę sprawdzić czy przebiją kondona tylko nie wiem na bo go założyć, na palec czy kaszankę.
W każdych krzakach są tego miliony. W ogrodzie to można popracować tylko w samo południe. Wtedy tną tylko gzy i meszki.
Okoliczne babiny pozyskujące runo leśne wyglądają jak talibki. Widać tylko oczy i same opuszki palców w kolorze fioletowym. Reszta owinięta ze 3 razy.
Środki przeciwkomarowe działają w odwrotny sposób. Np Autan je wręcz.zachęca.
Komary przekazują sobie newsy, że tam coś jest grane, bo ładnie pachnie i wszystkie lecą na żer. Nieco lepiej działa Bros. Patrząc przez lupę można dostrzec komara wyciągającego przedramię jak ćpun i pokazującego, że chce jeszcze. Dymy działają na nie również zachęcająco. Nie dość że przybędą ich dodatkowe armie to jeszcze będziesz chodził zatruty. Próbowałem wszystkiego, chińskie kadzidełka, świeczki i spiralki. Gówno dało.
Nawet dym z wędzarni i nałogowy palacz nie ma szans. Te małe krwiożercze skurwysyny nie dadzą żyć. Wreszcie po latach zmusiły mnie do zainwestowania w ramki okienne kosztujące prawie tyle co okna, bo nie dawało się spać.
Na te mutanty nie działa nic. Nawet w hali w oparach styrenu i acetonu czują się świetnie kąsając po ryju, rękach i nogach. To trudny wybór czy przypierdolić komarowi ręką w rękawiczce ubabranej żywicą czy dać mu popić mendzie.
Kiedyś widać było stada jeżyków i jaskółek które zjadały tego towaru po pół kilo dziennie. Jakoś ich teraz nie widzę. Czyżby wyjedli je Wietnamczycy?
Medal na targach niemieckich dostał imitator skanowania nietoperza. Działa oczywiście ale na pół metra, powinieneś go nosić w kieszeni, skarpetce i pod szyją i za sobą ciągnąć agregat prądotwórczy ew. zgrabniejszy inwerter i plecak z akumulatorem żelowym.
Konstruktorzy spalarek zachęcających niebieskim światłem nie przewidzieli utylizacji zwłok. trzy pierwsze legiony komarów zatykają spiralki a reszta to już może zażywać bezpiecznie solarium.
Nienawidzę tego upierdliwego, brzęczącego kurewstwa ale jestem mimo to szczęśliwy.
Nasze nie roznoszą jeszcze malarii.

Polecam zainwestować w Muggę albo Repel.

Ja byłem wczoraj w lesie na grzybach, niestety żadnego nie znalazłem, za to objadłem się jagodami po pachy. Reklamowany Bros dał radę

U mnie nie ma komarów

:brogman nie ku*wa, zabiłem jednego a reszta poleciała na pogrzeb...

...a tak serio, to nie pamiętam żeby kiedykolwiek było tego cholerstwa tyle co w tym roku, to przeszło już nawet moje czarne scenariusze. Dosłownie nie da się zrobić NIC w ogrodzie, nawet w dzień są problemy jak słońce przypala a wieczorem to bez kaptura lepiej nie wychodzić.

Komarów jest standardowo, mimo, że sąsiad wykopał sobie staw/bajorko zaraz za płotem. Wprawdzie to zawsze było podmokłe, ale komarów ani więcej, ani mniej. Jedyne co mnie wk*wia, to potworny rechot żab w nocy. Nigdy nie myślałem, że to potrafi być takie głośne. Jak do tego dodać te wszystkie ptaszyska, które wydzierają się od wschodu słońca, to mieszkanie na wsi przestaje być ostoją ciszy i spokoju.
Ale podobno u mnie sprawę załatwia wielki i stary orzech, rosnący blisko domu, chyba rzeczywiście jego zapach odstrasza to świństwo.
A idąc na jakieś ognisko itp., to żadne Off-y czy inne rozpylane ustrojstwa nie pomagają.