Postanowiłem ostatnio sprawdzić, czy potrafię żyć bez okularów. No i cóż... po pół godzinnym pakowaniu paluchów do oczu - tak, potrafię. Nawet jest to wygodne, pomimo, ze korekcja jest gorzej dobrana (bo podobno nie robią dokładnie takich soczewek, jak potrzebuję). Nie używam ich zbyt często, są mi potrzebne na okazje, gdzie okulary są upierdliwe (na przykład do współpracy z lornetką).
Ale! O ile soczewkę na lewym oku przestaję czuć po jakimś kwadransie od założenia w ogóle, o tyle tą na prawym oku czuje cały czas. Nie jest to jakieś silnie nieprzyjemne drażnienie, pieczenie czy inne tego typu objawy. Ale czuję ją, cały czas o sobie przypomina. Na dłuższą metę jest to nieco irytujące. I teraz wreszcie pytanie (do nosicieli soczewek, zwłaszcza toroidalnych): Jest to kwestia, z którą da się coś zrobić? Nie wiem, przez dobór innej soczewki, czy cuś? Czy muszę się z tym pogodzić?
Ale! O ile soczewkę na lewym oku przestaję czuć po jakimś kwadransie od założenia w ogóle, o tyle tą na prawym oku czuje cały czas. Nie jest to jakieś silnie nieprzyjemne drażnienie, pieczenie czy inne tego typu objawy. Ale czuję ją, cały czas o sobie przypomina. Na dłuższą metę jest to nieco irytujące. I teraz wreszcie pytanie (do nosicieli soczewek, zwłaszcza toroidalnych): Jest to kwestia, z którą da się coś zrobić? Nie wiem, przez dobór innej soczewki, czy cuś? Czy muszę się z tym pogodzić?