No bo jest sobie takie małe, 7-milimetrowe stworzonko, ksywa "fasolek" lub "płodu". Mama i tata już nie pierwszej młodości, więc szczęście psują nerwy i modlitwy o to żeby wszystko było dobrze. I niby jest, ale tak nie do końca. Tak więc po pierwsze cieszcie się razem z nami (to do przychylnych, zazdrosnym i źle życzącym mówimy kategorycznie "kij Wam w ryj" ), a po drugie kciuki poproszę tak przez najbliższe 7 miesięcy trzymać, żeby w okolicach połowy kwietnia (pierwszej połowy), pojawiło się małe, pomarszczone, wrzeszczące bojowniczątko z punktacją 10/10.
No!
No i z góry
No!
No i z góry
--