Prawy i sprawiedliwy jestem. Nie ćpie, nie napadam, nie gwałce i nie morduje. No chyba, że po pijanemu to mogę nie pamiętać, ale sumienie mam czyste.(Czego oczy nie widzą czy coś)
I samochodem przepisowo jeżdżę. Chyba, że po pijaku... tfu! Wróć! Chyba, że się śpieszę.
Tak jak dziś. Spieszyłem się. I to bardzo. A zawsze jak się spieszę to zaczyna działać "Układ" - wszystkie pierdoły drogowe, ciućmoki i każden jeden lepperonez blokader - wszyscy mają ze mną po drodze! Nie wiem cholera jak oni to robią, telepatia czy ki szpok. Jak w krochmalonym "Truman Show". I kawalkada samochodów z przeciwka, żebym wyprzedzać nie mógł. I jadę piękną polską dziurą, bo drogą tego nazwać nie można, wlokę się 5 na godzinę za jakimś pędzlem co to wyjechał pierwszy raz od 10 lat po bułki do sklepu. I pięcioma innymi pyndzlami którzy go eskortują zamiast wyprzedzić. O-rzesz-ku!
Jak już uda mi się ich ominąć, to trafiam na kolejnych! Aaaaa!
W końcu trochę wolnej przestrzeni! Może uda mi się nadrobić. Gaz do dechy, mam z górki to się rozpędzę, samochód osiąga prędkość której dawno nie doświadczył! Silnik rzęzi, zawieszenie skrzypi, szyby się trzęsą, ale wstąpił we mnie demon prędkości i niesie mnie do celu z zawrotną prędkością, o 70km/h przekraczającą prędkość dozwoloną! I nagle jak spod ziemi wyrasta autobus, ciężarówka i wlokące się za nimi 4 osobówki. Jedyne rozwiązanie - wyprzedzanie "na kretyna". Zakręt, podwójna ciągła, coś tam z przeciwka jedzie, ale co, ja nie dam rady ?! Udało się! Wprawdzie o mało nie pocałowałem się z jadącym z przeciwka tirem, ale co tam! Adrenalinka lepsza niż kawa! A za zakrętem co ? Drogówka! Kufa! Nigdy tam nie stali! Milion razy tamtędy przejeżdżałem i akurat jak troszeczkę nagiąłem przepisy to musieli się znaleźć na posterunku. Zapraszamy!
Myślę sobie - coś ich dużo - dwa miśki i dwie antylopy. Ładne takie. Przynajmniej sobie popatrzę na śliczne Panie policjantki jak mi będą mandat wypisywać. Jeszcze wstawię swoją firmową gadkę w stylu:
Policjant/ka: Złamał pan przepisy kodeksu ruchu drogowego!
Ja: Ruchu drogowego? Czyli obowiązującego na drogach tak ? Widzi Pan/i tu gdzieś drogę ? To jest kpina z kierowców a nie droga! bla bla bla...
Czasem działa. W zasadzie to raz zadziałało. Ale przynajmniej można wyładować swoją frustrację spowodowaną stanem naszych wspaniałych dziur w drogach, czy dróg w dziurach.
Zatrzymuje się. Pani Władza grzecznie wita się ze mną, przedstawia, prosi o dokumenty i zapytowywuje dokąd się tak spieszę - "do pracy Pani Władzo, do pracy". Zerkam sobie na Antylopy, w głowie przeliczając szybko ile będzie tego mandatu. I tu mnie skubaniutka zaskoczyła. Oddała mi dokumenty ze słowami - "to szerokiej drogi, tylko wolniej proszę"
Bulwers jak wuj!
Myślę sobie - "Jak to tak? A mandat ?" (przede mną stały jeszcze 2 auta i dzielnie im wypisywali druczki - to co, miałem być gorszy?)
"Podobno się pan spieszy do pracy? Co Pan tak na mnie patrzy-odjazd!"
Moje dziecięca psychika tego nie wytrzyma!
I tak, to jest chwalpost, że mój pojazd potrafi jechać z górki 110 km/h
I samochodem przepisowo jeżdżę. Chyba, że po pijaku... tfu! Wróć! Chyba, że się śpieszę.
Tak jak dziś. Spieszyłem się. I to bardzo. A zawsze jak się spieszę to zaczyna działać "Układ" - wszystkie pierdoły drogowe, ciućmoki i każden jeden lepperonez blokader - wszyscy mają ze mną po drodze! Nie wiem cholera jak oni to robią, telepatia czy ki szpok. Jak w krochmalonym "Truman Show". I kawalkada samochodów z przeciwka, żebym wyprzedzać nie mógł. I jadę piękną polską dziurą, bo drogą tego nazwać nie można, wlokę się 5 na godzinę za jakimś pędzlem co to wyjechał pierwszy raz od 10 lat po bułki do sklepu. I pięcioma innymi pyndzlami którzy go eskortują zamiast wyprzedzić. O-rzesz-ku!
Jak już uda mi się ich ominąć, to trafiam na kolejnych! Aaaaa!
W końcu trochę wolnej przestrzeni! Może uda mi się nadrobić. Gaz do dechy, mam z górki to się rozpędzę, samochód osiąga prędkość której dawno nie doświadczył! Silnik rzęzi, zawieszenie skrzypi, szyby się trzęsą, ale wstąpił we mnie demon prędkości i niesie mnie do celu z zawrotną prędkością, o 70km/h przekraczającą prędkość dozwoloną! I nagle jak spod ziemi wyrasta autobus, ciężarówka i wlokące się za nimi 4 osobówki. Jedyne rozwiązanie - wyprzedzanie "na kretyna". Zakręt, podwójna ciągła, coś tam z przeciwka jedzie, ale co, ja nie dam rady ?! Udało się! Wprawdzie o mało nie pocałowałem się z jadącym z przeciwka tirem, ale co tam! Adrenalinka lepsza niż kawa! A za zakrętem co ? Drogówka! Kufa! Nigdy tam nie stali! Milion razy tamtędy przejeżdżałem i akurat jak troszeczkę nagiąłem przepisy to musieli się znaleźć na posterunku. Zapraszamy!
Myślę sobie - coś ich dużo - dwa miśki i dwie antylopy. Ładne takie. Przynajmniej sobie popatrzę na śliczne Panie policjantki jak mi będą mandat wypisywać. Jeszcze wstawię swoją firmową gadkę w stylu:
Policjant/ka: Złamał pan przepisy kodeksu ruchu drogowego!
Ja: Ruchu drogowego? Czyli obowiązującego na drogach tak ? Widzi Pan/i tu gdzieś drogę ? To jest kpina z kierowców a nie droga! bla bla bla...
Czasem działa. W zasadzie to raz zadziałało. Ale przynajmniej można wyładować swoją frustrację spowodowaną stanem naszych wspaniałych dziur w drogach, czy dróg w dziurach.
Zatrzymuje się. Pani Władza grzecznie wita się ze mną, przedstawia, prosi o dokumenty i zapytowywuje dokąd się tak spieszę - "do pracy Pani Władzo, do pracy". Zerkam sobie na Antylopy, w głowie przeliczając szybko ile będzie tego mandatu. I tu mnie skubaniutka zaskoczyła. Oddała mi dokumenty ze słowami - "to szerokiej drogi, tylko wolniej proszę"
Bulwers jak wuj!
Myślę sobie - "Jak to tak? A mandat ?" (przede mną stały jeszcze 2 auta i dzielnie im wypisywali druczki - to co, miałem być gorszy?)
"Podobno się pan spieszy do pracy? Co Pan tak na mnie patrzy-odjazd!"
Moje dziecięca psychika tego nie wytrzyma!
I tak, to jest chwalpost, że mój pojazd potrafi jechać z górki 110 km/h
--
Żartowałem.