Bad influence
2017-07-10 19:46:19
·
Skomentuj
"You need to stop hanging out with your brain so much, it's not a good influence."
Amy, Big Bang Theory
Ludzie po prostu się wypalają
2017-07-01 14:32:00
·
Skomentuj
CHARLES BUKOWSKI DO JOHNA MARTINA
12 sierpnia 1986
W 1969 roku wydawca John Martin zaproponował Charlesowi Bukowskiemu, że do końca życia będzie płacił mu sto dolarów miesięcznie pod jednym warunkiem: Bukowski zrezygnuje z pracy na poczcie i zostanie pełnowymiarowym pisarzem. Czterdziestodziewięcioletni Bukowski zrobił to i zaledwie kilka tygodni po odejściu z pracy ukończył swoją pierwszą, po części autobiograficzną książkę pod tytułem Listonosz, w której jego fikcyjne alter ego, Henry Chinaski, brnie przez życie jako pracownik urzędu pocztowego. Powieść opublikowana została w 1971 roku przez wydawnictwo Martina, Black Sparrow Press. Piętnaście lat później Bukowski napisał do Martina list, w którym opowiedział mu o radości z porzucenia etatowej pracy.
vvv
Jesteśmy niezrozumiali
2017-06-30 22:21:14
·
Skomentuj
JACK LONDON DO ANNY STRUNSKY
3 kwietnia 1901
Jack London i Anna Strunsky poznali się w 1899 roku na Uniwersytecie w Stanford i od pierwszej chwili świetnie rozumieli się na poziomie intelektualnym. Cztery lata później wspólnie napisali powieść epistolarną pod tytułem Listy Kemptona do Wace'a, w której poeta i naukowiec korespondencyjnie dyskutują o miłości. Uważa się, że związek Londona i Strunsky był wyłącznie platoniczny, jednak żywili oni w stosunku do siebie bardzo silne uczucia, co potwierdza niniejszy list, napisany w 1901 roku, kiedy London pozostawał w związku małżeńskim z inną kobietą. Dzięki powieściom takim jak Zew krwi i Biały kieł London został jednym z najsłynniejszych pisarzy swojego pokolenia. W 1916 roku, po jego przedwczesnej śmierci, Strunsky napisała o nim wspomnienia zatytułowane Memoirs of Jack London.
vvv
Wszystko to zrobiłem bez Ciebie
2017-05-30 20:01:00
·
Skomentuj
GERALD DURRELL DO LEE McGEORGE
31 lipca 1978
Gerald Durrell i Lee McGeorge poznali się w 1977 roku, kiedy Durrell, szanowany ekolog i pisarz, wygłaszał wykład na Duke University w Karolinie Północnej, gdzie młodsza od niego o dwadzieścia cztery lata Lee robiła doktorat. Obszar jej zainteresowań, czyli zachowania zwierząt, zapewnił im dwojgu wiele tematów do dyskusji i natychmiast ich do siebie zbliżył: dwa lata później byli już po ślubie. Do czasu śmierci Durrella w 1995 roku małżonkowie podróżowali wspólnie po całym świecie w ramach wielu ekspedycji i napisali razem dwie książki: A Practical Guide for Amateur Naturalist (Praktyczny przewodnik dla początkujących przyrodników) oraz Durrell in Russia (Durrell w Rosji).
W 1978 roku, dwanaście miesięcy po tym, jak spotkali się po raz pierwszy Durrell napisał do swojej przyszłej żony ten miłosny list.
vvv
o o o
2017-03-14 19:39:22
·
Skomentuj
"Ten kto nie kocha łatwo, kocha za bardzo."
Dale Cooper, Miasteczko Twin Peaks
Artysta
2017-03-14 19:19:08
·
Skomentuj
"Wiecie może, co czuje człowiek, który kończy pisać książkę, wiersz albo operę? Który ma się za artystę i bierze to na poważnie? No przecież musicie wiedzieć! Taki człowiek czuje, jak gdyby umarł trochę dla świata za przyczyną tego dzieła, a potem urodził się na nowo. Przez krótki czas wychodzi jeszcze ze skorupy, którą pozostawiło to dzieło na nim. Wychodzi ze swojej starej skóry jak wąż.
Skąd wiem? Może się to panu wydać śmieszne, ale ja również jestem artystą, tak, tak. Wcale nie chodzi mi o pracę, po pracy nim jestem. Pewien Fin, którego spotkałem na wojnie, nauczył mnie szczególnego rodzaju rzeźby, gdzie to nie artysta rzeźbi, a rzeźbi natura. Wyszukuje się szczególnie uformowane korzenie, korę czy kamienie, wyszukuje się, patrząc na nie tak, jak dziecko patrzy na chmury. Wystarczy dociąć, drutem dosztukować kilka szyszek i tak powstaje rzeźba. Uwierzcie mi, że trzeba być prawdziwym artystą, aby w suchym patyku ujrzeć twarz diabła.
Wróćmy jednak do Lipińskiego. Bo co w przypadku takiego dzieła, dzieła wartego tak wielkich poświęceń? Kiedy czasem taki ludek z drewna potrafi nas zmienić nie do poznania, to jakie spustoszenie w duszy twórcy sprawić może wielka epopeja? Człowiek już na zawsze staje się kimś innym, człowiek staje się już na zawsze nowym człowiekiem, drugim człowiekiem. Pozbywa się czegoś, co gniotło przez cały ten czas jego duszę i umysł. Widzi tego dawnego siebie w perspektywie, jak z dachu wysokiego budynku. Na swoje dzieło natomiast nie chce, nie może przez jakiś czas patrzeć. Może nawet porzuca je, aby odkryć później, zapomniawszy już o własnym, a może już nie własnym nawet tylko cudzym geniuszu, przeczytać je raz jeszcze, już jako ta nowa osoba. "
Eteromanka, Szymon Teżewski
Pod słońce
2017-03-14 13:29:01
·
Skomentuj
"Są takie stany duchowe, które sfotografować można tylko pod słońce."
Eteromanka, Szymon Teżewski
o o o
2017-03-13 22:48:03
·
Skomentuj
"Porzucam więc te myśli, ale zaraz zastępuje je wspomnienie, ciągle jeszcze żywe. Wspomnienie, w którym Anna siedziała długimi godzinami po zmroku i układała puzzle; miała kilka pięknie wykonanych zestawów sprowadzonych aż z Londynu, którymi lubiła się chwalić. Wieczorami przesiadywała nad nimi, żeby potem rano zniszczyć wszystko i wziąć się za układanie obrazka od nowa. I wbrew pozorom za każdym razem nie robiła tego szybciej, a coraz wolniej, jak gdyby skupiając się na niedostrzeżonych wcześniej detalach. W jej układance było coś, czego zawsze się w niej obawiałem, była ta stałość w mozolnym budowaniu, a potem niszczeniu tych własnych budowli. Ta sama stałość, którą przejawiała w swoim życiu, spirala, która prowadziła ją powoli i nieubłaganie na samo dno egzystencji."
Eteromanka, Szymon Teżewski
o o o
2017-03-13 21:11:16
·
Skomentuj
"Ulice Augustowa wzywają dziś mnie, wzywają, by wyjść w miasto i się powłóczyć. Wiem, że tylko to może mi w tym momencie przynieść konieczne ukojenie. O tej porze miasto śpi tak bardzo, że zdaje mi się, że słyszę, jak chrapie. Jego serce bije wolno gdzieś pod brukami, zaczynam się zastanawiać, gdzie leży to serce. Czy na obecnym rynku, gdzieś w parku, czy może tam, gdzie planowano niegdyś nowy rynek, a gdzie teraz jest poczta i kort tenisowy Klubu Wioślarskiego? Może serce miasta za nic sobie ma centrum, może bije pod ołtarzem pięknego kościoła, może gdzieś nad rzeką albo na cmentarzu? I kto w ogóle powiedział, że serce ma być pod ziemią? Może wisi na haku w rzeźni, wielokrotnie zabijane przez wprawne ręce rzeźników, a może nanizane jest na cienkim włosku rozpiętym między wieżami kościoła i jest tak maleńkie jak bursztyn, że dostrzec je może tylko wprawne oko?"
Eteromanka, Szymon Teżewski
o o o
2017-03-13 14:44:10
·
Skomentuj
"Nienawidzę tańczyć, lubię tańcować. Po prostu w młodości nie odebrałem stosownego wykształcenia i nie znam się na tańcu zupełnie. Tańcować to ja mogę polki czy oberki, fokstrota, ale już nie mogę tańczyć walca. Tango mógłbym jeszcze tańczyć, ale tylko z kochanką, z którą za chwilę wylądowałbym w miękkiej pościeli, bo inaczej po co się o siebie bezsensownie ocierać i oszukiwać swoje ciało, że zdarzy się coś, co się nie zdarzy."
Eteromanka, Szymon Teżewski
o o o
2017-03-13 14:35:24
·
Skomentuj
"Więc idzie pierwszy tysiąc, a ja myślę, że w sumie to i tak wszystko wyszło koniec końców na moje, bo maszynę w pokoju mam całkiem za darmo, a w sumie to i po co by mi było maszynę kupować, skoro tak zgrabnie i szybko jak panienka Małgorzata się chyba nigdy na niej pisać nie nauczę. A jednocześnie gardzę rudą dziewczyną, bo jest to umiejętność idealna wręcz dla sekretarki, po co normalny człowiek miałby pisać tak prędko. Może to przez tę zawrotną szybkość pisania w jej głowie wyrazy i zdania nie układają się tak, jak powinny. Może z tego pośpiechu właśnie biorą się te jej 'z siebie zadowolona' czy paskudne powtórzenia.
Drugi tysiąc, a ja zaczynam powolutku Małgorzacie zazdrościć, bo ona przecież może myśleć równie szybko, jak pisze. A ja myślę wolno, bo tylko słowami wypowiadanymi, bo tylko piórem po papierze, nie szybciej. U niej zdaje się w głowie kłębić tyle myśli, że jej zabójcze tempo pisania i tak nie wystarcza. Bo jak ja bym napisał taką scenę? Zapewne zupełnie inaczej, wolniej, aby się tak naprawdę w trakcie nad nią zastanowić."
Eteromanka, Szymon Teżewski
o o o
2017-03-13 14:17:48
·
Skomentuj
"Kto by to zobaczył, łapałby się za głowę ale tak było naprawdę. Prowadził mnie Żyd w chałacie główną ulicą, a ja żem powłóczył nogami bardziej od Olędzkiego, bo mnie się ciągle zdawało, że mam w lewej nodze korzenie popękane. I tenże żydek śpiewał pod nosem w swoim własnym języku jakąś wesołą piosenkę. Z początku nucił tylko, ale potem i wyraźnie dało się słyszeć słowa. Naród to musi być niezwykły, jeżeli z niemieckiego zrobili język, który jest wesoły i śpiewy."
Eteromanka, Szymon Teżewski
Realistyczne postanowienia
2017-01-02 09:02:40
·
Skomentuj
Postanowienia noworoczne:
- mniej ufać ludziom
- skupiać się tylko na sobie
- zwiększyć dystans między sobą, a innymi ludźmi
Dreams
2016-11-29 01:08:00
·
Skomentuj
Let's suppose that you were able every night to dream any dream you wanted to dream
and you would naturally as you began on this adventure of dreams
you would fulfill all your wishes.
You would have every kind of pleasure you see
and after several nights you would say
wow that was pretty great
but now let's have a surprise
let's have a dream which isn't under control
Well somethings going to happen to me that I don't know what it's going to be
Then you would get more and more adventurous
and you would make further and further out gambles
as to what you would dream
and finally you would dream where you are now
If you awaken from this illusion
And you understand black implies white
self implies other
life implies death
you can feel yourself
not as a stranger in the world
not as something here on probation
not as something that has arrived here by fluke
but you can begin to feel your own existence as absolute fundamental
what you are basically
deep deep down
far far in
is simply the fabric and structure of existence itself
http://joemonster.org/video/1581187/n_u_a_g_e_s_Dreams_
Oby wszystkim nam żyło się lepiej
2016-01-07 19:26:14
·
Skomentuj
CHARLES BUKOWSKI DO HANSA VAN DER BROEKA
22 lipca 1985
"W 1985 roku po otrzymaniu skargi od jednego z czytelników, pracownicy biblioteki publicznej w Nijmegen w Holandii postanowili wycofać z obrotu wydany w 1983 roku zbiór opowiadań Charlesa Bukowskiego pod tytułem Erekcje, ejakulacje, ekspozycje i rozmaite opowieści o zwyczajnym szaleństwie, uznając tę książkę za "bardzo sadystyczną, a momentami również faszystowską i dyskryminującą niektóre grupy społeczne [w tym homoseksualistów]". Nie wszyscy zgadzali się z tą decyzją i kilka tygodni później lokalny dziennikarz Hans van den Broek napisał do Bukowskiego z prośbą o opinię w sprawie tej cenzury. Odpowiedź nadeszła szybko.
Wspaniały list Bukowskiego dumnie wisi dziś w obwoźnej księgarni Open Dicht Bus, którą najczęściej spotka można w Eindhoven."
"Drogi Hansie van den Broeku,
dziękuję Ci za list, w którym napisałeś o wycofaniu jednej z moich książek z biblioteki w Nijmegen. A także o oskarżeniu mnie o dyskryminację czarnoskórych, homoseksualistów i kobiet. A także o tym, że książkę tę uznano za sadystyczną z uwagi na jej sadyzm.
Ja sam najbardziej obawiam się dyskryminacji prawdy i poczucia humoru.
Piszę źle o czarnych, homoseksualistach i kobietach, ponieważ takich a nie innych ludzi w życiu spotkałem. Istnieje wiele "złego": złe psy, zła cenzura, a nawet "źli" biali mężczyźni. Tylko że jeśli piszesz o "złych" białych mężczyznach, oni na to nie narzekają. I czy naprawdę muszę mówić, że istnieją "dobrzy" czarni, "dobrzy" homoseksualiści i "dobre" kobiety?
Jako pisarz tylko fotografuję słowami to, co widzę. Jeśli piszę o "sadyzmie", to dlatego, że on istnieje, a nie dlatego, że go sobie wymyśliłem, a jeśli w moich pracach pojawiają się jakieś straszne rzeczy, to dlatego, że występują one w naszym życiu. Nie jestem po stronie zła, jeśli w ogóle można być po stronie czegoś takiego jak zło. W swoim pisarstwie nie zawsze zgadzam się z tym, co się dzieje, ale nie przymykam też no to oczu. Interesujące jest również, że ludzie, którzy protestują przeciwko moim pracom, wydają się nie dostrzegać w nich fragmentów traktujących o radości, miłości i nadziei, a takie fragmenty przecież istnieją. Każdego dnia, każdego miesiąca i właściwie przez całe życie doświadczam wzlotów i upadków, jasności i mroku. Jeśli pisałbym wyłącznie o "jasności", a nie wspominał o tym drugim, to jako artysta byłbym kłamcą.
Cenzura jest narzędziem tych, którzy chcą coś ukryć przed innymi i przed samymi sobą. Ich strach to po prostu niemożność zmierzenia się z tym, co prawdziwe, dlatego nie potrafię się na nich złościć. Odczuwam jedynie straszliwy smutek. W dzieciństwie ukrywano przed nimi pewne fakty związane z naszym życiem. Nauczono ich patrzeć w jedną stronę, choć stron tych jest więcej.
Nie jestem zaniepokojony faktem, że jedna z moich książek została zdjęta z półek lokalnej biblioteki. W pewnym sensie jestem nawet z tego dumny, ponieważ oznacza to, że napisałem coś, co wybudziłoby tych ludzi z głębokiego letargu. Boli mnie jednak, kiedy cenzuruje się dzieła innych autorów, ponieważ zazwyczaj są to bardzo dobre i rzadkie książki, a podobne utwory często stawały się później klasyką - to, co niegdyś uważano za szokujące i niemoralne, dziś stanowi obowiązkową lekturę na wielu uniwersytetach.
Nie twierdzę, że należy do nich moja książka, uważam jednak, że to cholernie irytujące i niezwykle smutne, iż w dzisiejszych czasach - które dla wielu z nas okażą się pewnie ostatnie - wciąż znajdują się wśród nas zgorzkniali ludzie, pogromcy czarownic i ci, którzy zaprzeczają rzeczywistości. A jednak oni również stanowią część otaczającego nas świata, jeśli więc nigdy wcześniej o nich nie pisałem, to zrobiłem to tutaj, i chyba wystarczy.
oby wszystkim nam żyło się lepiej
serdecznie
Charles Bukowski"
Kocham, Tata
2016-01-06 17:57:00
·
Skomentuj
RONALD REAGAN DO MICHAELA REAGANA
czerwiec 1971
"W czerwcu 1971 roku podczas pięknej ceremonii ślubnej na Hawajach 26-letni Michael Reagan ożenił się ze swoją 18-letnią narzeczoną - w wydarzeniu tym nie mógł niestety uczestniczyć ojciec pana młodego i przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan. Kilka dni przed ślubem Michael otrzymał jednak nieoceniony prezent, który miał się stać jego skarbem na długie lata - był to wzruszający, mądry i przepełniony miłością list, w którym ojciec udzielił mu kilku porad dotyczących miłości i małżeństwa."
"Drogi Mike'u,
dołączam to, o czym wcześniej wspomniałem (i podarty weksel). Mógłbym na tym skończyć, ale tego nie zrobię.
Słyszałeś wszystkie te dowcipy opowiadane w kółko przez cyników i "nieszczęśliwych małżonków". Jeśli jednak nikt wcześniej Ci o tym nie wspomniał, to musisz wiedzieć, że jest inny punkt widzenia. Rozpoczynasz właśnie najważniejszy związek, jaki człowiek może zawrzeć w życiu. Możesz go uczynić, czym tylko chcesz.
Niektórzy mężczyźni uważają, że jedynym sposobem na udowodnienie męskości jest doświadczenie wszystkich tych historii zasłyszanych w męskich szatniach i z zadowoleniem powtarzają, że to, czego żona nie wie, nie może jej skrzywdzić. Prawda jest jednak taka, że nawet jeśli żona nie znajdzie śladów szminki na Twoim kołnierzyku ani nie będzie musiała słuchać Twoich pokrętnych tłumaczeń dotyczących powrotu do domu o trzeciej nad ranem, to i tak w głębi serca o wszystkim wie, i w taki właśnie sposób ze związku ulatuje magia. Istnieje więcej narzekających na małżeństwo mężczyzn, którzy sami schrzanili sprawę, niż kobiet, które należałoby za to obwiniać. Jest takie stare prawo fizyki, które mówi, że z dowolnej rzeczy można uzyskać tylko tyle, ile się w nią włożyło. Mężczyzna, który wkłada w swoje małżeństwo tylko połowę tego, co ma, uzyska z niego też tylko połowę. Pewnie, będą takie momenty, że zobaczysz kogoś na ulicy albo przypomnisz sobie jakąś osobę z przeszłości i będziesz się zastanawiał, czy nadal masz w sobie to coś, ale największe wyzwanie to właśnie udowadniać swoją męskość i swój urok jednej kobiecie przez całe życie. Każdy mężczyzna może znaleźć idiotkę, która chętnie dopuści się z nim zdrady, i nie wymaga to wcale męskości. Prawdziwym dowodem męskości jest pozostać atrakcyjnym dla kobiety, która słyszała Twoje chrapanie, widziała Cię nieogolonym, opiekowała się Tobą w trakcie choroby i prała Twoją brudną bieliznę. Jeśli nadal będziesz umiał wzbudzać w tej kobiecie ciepłe uczucia, to czeka Cię wspaniała nagroda. Jeśli naprawdę kochasz kobietę, to nie pozwolisz, by doświadczała upokorzenia, zastanawiając się, czy sekretarka lub kobieta, z którą właśnie się witasz, nie była przypadkiem powodem Twojego późniejszego powrotu do domu, jak również nie dopuścisz do tego, by jakakolwiek inna kobieta na widok Twojej żony uśmiechała się w środku na myśl, że kiedyś, choćby tylko na chwilę, odrzuciłeś ją dla niej.
Mike, Ty lepiej niż inni wiesz, co życie w nieszczęśliwej rodzinie może zrobić z człowiekiem. Masz szansę zrobić to dobrze. Nie ma dla mężczyzny większego szczęścia niż wrócić do domu pod koniec dnia, wiedząc, że po drugiej stronie drzwi jest ktoś, kto na niego czeka.
Kocham,
Tata
P.S. Z całą pewnością nie zaszkodzi Ci, jeśli raz dziennie będziesz mówił
"kocham cię"."
Po co badać kosmos?
2016-01-04 01:12:00
·
Skomentuj
DOKTOR ERNST STUHLINGER DO SIOSTRY MARY JUCUNDY
6 maja 1970
W 1970 roku mieszkająca w Zambii zakonnica, siostra Mary Jucunda, napisała do dyrektora naukowego Centrum Lotów Kosmicznych NASA w Marshall, Ernsta Stuhlingera, list, w którym poruszyła kwestię badań prowadzonych w związkiem z wysłaniem misji załogowej na Marsa i zapytała go, jak może się opowiadać za wydawaniem miliardów dolarów na taki projekt w czasach, kiedy na Ziemi głoduje tak wiele dzieci. Stuhlinger w odpowiedzi wysłał jej długi i przemyślany list oraz kopię
Wschodu Ziemi, słynnego zdjęcia, które w 1968 roku astronauta Wiliam Anders wykonał z Księżyca. List Stuhlingera zrobił na jego kolegach tak duże wrażenie, że NASA opublikowała go jakiś czas później pod tytułem
Po co badać kosmos?
"Droga Siostro Mary Jacunda:
Pani list jest jednym z wielu, jakie otrzymuję każdego dnia, jednak poruszył mnie bardziej niż inne, ponieważ wypływa prosto z Pani dociekliwego umysłu i współczującego serca. Spróbuję odpowiedzieć na Pani pytanie najlepiej, jak potrafię.
Najpierw jednak chciałbym wyrazić swój wielki podziw dla Pani i Pani odważnych sióstr za to, że poświęcacie życie dla najbardziej szlachetnego celu: pomocy bliźnim w potrzebie.
Zapytała Pani, jak mogę się opowiadać za wydaniem miliardów dolarów na projekt wyprawy na Marsa, podczas gdy na Ziemi tak wiele dzieci umiera z głodu. Wiem, że nie oczekuje Pani odpowiedzi w rodzaju: "Och, nie wiedziałem, że jakieś dzieci umierają z głodu, ale od tej chwili nie będę prowadził żadnych badań kosmicznych do momentu, kiedy ten problem nie zostanie rozwiązany!". Tak naprawdę o głodujących dzieciach wiedziałem dużo wcześniej niż o tym, że podróż na Marsa w ogóle jest technicznie wykonalna. Podobnie jak wielu moich kolegów uważam jednak, że podróż na Księżyc, a następnie na Marsa i inne planety, to przedsięwzięcie, które należy podjąć już teraz, co więcej, wierzę, że w długim terminie projekt ten przyczyni się do rozwiązania najpoważniejszych ziemskich problemów w większym stopniu niż wiele innych działań omawianych każdego roku i przynoszących tak dramatycznie powolne rezultaty.
Zanim wyjaśnię, w jaki sposób nasz program kosmiczny miałby pomóc w rozwiązaniu problemów na Ziemi, chciałbym przytoczyć rzekomo prawdziwą historię, która może wesprzeć moją argumentację. Około 400 lat temu w niewielkim miasteczku w Niemczech żył pewien hrabia. Był on człowiekiem życzliwym i dużą część swoich dochodów oddawał biednym ludziom mieszkającym w tym samym mieście. Jego pomoc była nieoceniona, ponieważ w średniowieczu bieda stanowiła bardzo poważny problem, a na dodatek cały kraj pustoszyła wtedy epidemia dżumy. Pewnego dnia hrabia spotkał dziwnego człowieka. Mężczyzna ten posiadał w domu warsztat z niewielkim laboratorium i codziennie bardzo ciężko pracował, aby wieczorem spędzić kilka godzin w swoim laboratorium. Z kawałków szkła wykonał okrągłe soczewki i umocował je w tubach, których używał następnie do obserwacji niewielkich obiektów. Hrabiego szczególnie zainteresowały maleńkie istoty, które mógł obserwować pod tak silnym powiększeniem, a których nigdy wcześniej nie widział. Zaproponował mężczyźnie, aby ten przeniósł się ze swoim laboratorium do jego zamku i dołączył do jego służby, dzięki czemu mógłby cały swój czas przeznaczać na udoskonalanie instrumentów optycznych.
Mieszkańcy miasteczka rozzłościli się jednak, kiedy dowiedzieli się, że hrabia marnuje pieniądze na jakąś bezcelową zabawę. "Kiedy nas dziesiątkuje dżuma, on opłaca bezużyteczne pasje tego mężczyzny!", mówili. Hrabia pozostał jednak niewzruszony. "Daję wam tyle, ile mogę - tłumaczył - ale będę również wspierał badania tego człowieka, ponieważ wiem, że pewnego dnia coś z tego wyniknie!".
I rzeczywiście, z pracy tamtego człowieka - oraz kilku innych, prowadzących podobne badania - wyniknęło coś bardzo dobrego: mikroskop. Dobrze wiadomo, że mikroskop bardziej niż jakikolwiek inny wynalazek przyczynił się do postępów w medycynie, a pokonanie epidemii dżumy i innych chorób zakaźnych w dużym stopniu zawdzięczamy badaniom możliwym właśnie dzięki temu urządzeniu.
Przeznaczając część pieniędzy na badania naukowe, hrabia przyczynił się do zmniejszenia ludzkiego cierpienia w znacznie większym stopniu, niż mógłby to zrobić, przekazując wszystkie te pieniądze dziesiątkowanemu dżumą społeczeństwu.
Sytuacja, z którą mamy dziś do czynienia, jest pod wieloma względami podobna. Prezydent Stanów Zjednoczonych dysponuje rocznym budżetem w wysokości około 200 miliardów dolarów. Pieniądze te wydawane są na służbę zdrowia, edukację, opiekę społeczną, odnowę obszarów miejskich, autostrady, transport, pomoc zagraniczną, obronę narodową, naukę, rolnictwo, ochronę przyrody i budowę rozmaitych obiektów zarówno w kraju, jak i poza nim. Około 1,6 procenta tegorocznego budżetu przeznaczono na badania kosmiczne. W skład programu kosmicznego wchodzi projekt Apollo oraz wiele innych, mniejszych przedsięwzięć naukowych z zakresu fizyki, astronomii, biologii i inżynierii kosmicznej. Aby wydatek ten był możliwy, przeciętny amerykański podatnik zarabiający 10 tysięcy dolarów rocznie wydaje na badania kosmiczne około 30 dolarów. Reszta jego dochodu, czyli 9 970 dolarów przeznaczona zostaje na utrzymanie, rozrywkę, oszczędności, obciążenia podatkowe i wszystkie pozostałe wydatki.
Zapyta Pani pewnie: "Dlaczego nie wziąć 5, 3 albo chociaż 1 dolara z tych 30, które przeciętny Amerykanin wydaje na kosmos, i nie przekazać ich głodnym dzieciom?". Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę wyjaśnić pokrótce, w jaki sposób funkcjonuje ekonomia tego kraju. W wielu innych państwach sytuacja wygląda zresztą podobnie. Rząd składa się z wielu ministerstw (na przykład Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości, Zdrowia, Edukacji, Transportu, Obrony i innych), a także biur (Narodowej Fundacji Naukowej, Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej i innych). Każda z tych komórek opracowuje swój roczny budżet w oparciu o przypisane jej obowiązki i każda musi bronić go przed surowymi cięciami dokonywanymi przez komisje Kongresu, Biuro Budżetu oraz Prezydenta. Kiedy środki zostaną wreszcie przyznane przez Kongres, dana komórka musi je wydać zgodnie z postanowieniami budżetu.
Budżet Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej może zawierać wyłącznie wydatki związane z aeronautyką i kosmosem. Jeśli budżet agencji nie zostałby zatwierdzony przez Kongres, fundusze, o które wnioskujemy, nie mogłyby być przeznaczone na nic innego, bo po prostu nie zostałyby pobrane od podatników - chyba że jakaś inna jednostka uzyskałaby zgodę na zwiększenie swoich wydatków (wtedy pieniądze niewydane na kosmos zostałyby wchłonięte przez budżet tej jednostki). To krótkie wyjaśnienie pozwala zrozumieć, że wsparcia głodnych dzieci, a raczej zwiększenia wsparcia udzielanego obecnie przez Stany Zjednoczone w postaci pomocy zagranicznej, można dokonać tylko wtedy, kiedy odpowiednie ministerstwo uwzględni taką pozycję w swoim budżecie, a Kongres następnie ją zaakceptuje.
Mogłaby Pani zapytać teraz, czy osobiście opowiedziałbym się za takim ruchem naszego rządu. Odpowiedź brzmi: tak. W rzeczy samej, nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby płacone przeze mnie każdego roku podatki zostały zwiększone o kilka dolarów z przeznaczeniem na żywność dla głodnych dzieci z całego świata.
Wiem, że wszyscy moi znajomi są podobnego zdania. Nie możemy jednak urzeczywistnić takiego pomysłu, rezygnując z realizacji projektu podróży na Marsa. Przeciwnie - uważam, że pracując nad tym przedsięwzięciem mogę się przyczynić do zmniejszenia, a w ostateczności nawet rozwiązania poważnych ziemskich problemów, takich jak bieda i głód. Z problemem głodu wiążą się dwie kwestie: produkcja żywności oraz jej dystrybucja. W niektórych częściach świata produkcja żywności za pomocą upraw rolnych, hodowli bydła, rybołówstwa i innych działań na dużą skalę jest wydajna, a w niektórych nie. Duże obszary ziemi mogłyby być wykorzystywane znacznie lepiej, gdyby można było wdrożyć tam bardziej wydajne metody użyźniania i doboru gleby, meteorologii, programowania plantacji, analizy upraw i planowania zbiorów.
Bez wątpienia najlepszym narzędziem umożliwiającym udoskonalenie wszystkich tych procesów jest sztuczny satelita. Okrążając ziemię na dużej wysokości, może w krótkim czasie kontrolować rozległe tereny i dokonywać pomiaru wielu wskaźników określających stan upraw, ziemi, wilgotności powietrza, opadów, pokrywy śnieżnej i tym podobnych, a następnie przesyłać je do stacji naziemnych. Oszacowano, że nawet średniej jakości satelita wyposażony w dostępne nam technologie i pracujący na rzecz udoskonalania światowego rolnictwa mógłby zwiększyć wielkość rocznych upraw o równowartość wielu miliardów dolarów.
Zupełnie innym problemem jest dystrybucja żywności pomiędzy potrzebujących. I nie chodzi tu nawet o rozmiary niesionej pomocy, ale o kwestię współpracy międzynarodowej. Władze mniejszych krajów mogą się obawiać dużych dostaw żywności od silniejszych państw z uwagi na niebezpieczeństwo, że wraz z żywnością importować będą obce wpływy i naciski. Obawiam się, że skuteczne rozwiązanie kwestii głodu nie będzie możliwe, dopóki podziały pomiędzy krajami nie zostaną osłabione. Nie sądzę, by program lotów kosmicznych rozwiązał ten problem z dnia na dzień. Z pewnością należy on jednak do najbardziej obiecujących przedsięwzięć zmierzających w tym kierunku.
Pozwolę sobie przypomnieć Pani o niedawnej misji Apollo 13, podczas której omal nie doszło do katastrofy. Kiedy nadszedł czas powrotu astronautów na Ziemię, Związek Radziecki przerwał wszystkie transmisje radiowe na pasmach używanych przez Apollo, aby zapobiec wszelkim zakłóceniom, a rosyjskie statki rozmieszczone zostały na oceanach Atlantyckim i Spokojnym na wypadek konieczności przeprowadzenia akcji ratunkowej. Gdyby kapsuła z astronautami spadła niedaleko rosyjskiego statku, Rosjanie z pewnością dołożyliby starań, aby ją odnaleźć, jak w przypadku, gdyby w środku znajdowali się ich kosmonauci. Jeśli w analogicznej sytuacji znaleźliby się rosyjscy badacze kosmosu, Amerykanie bez wątpienia zrobiliby to samo.
Zwiększona produkcja i skuteczniejsza dystrybucja żywności to tylko dwie przykładowe korzyści, jakie może przynieść nam program badań kosmicznych. Chciałbym przytoczyć jeszcze dwa inne przykłady, mianowicie stymulację postępu technologicznego i zdobywanie wiedzy naukowej.
Technologia umożliwiająca podróże na Księżyc wymaga tak dużej precyzji i niezawodności, jak żadna inna w historii inżynierii. Praca nad rozwiązaniami spełniającymi te wymogi dała nam wyjątkową okazję do wynalezienia nowych tworzyw, metod, systemów i procedur, a także do zwiększenia wydajności niektórych narzędzi czy nawet odkrycia nowych praw natury.
Tę nowo pozyskaną wiedzę można wykorzystywać również na Ziemi. Każdego roku tysiące innowacji technologicznych opracowanych przy okazji badań kosmicznych umożliwiają opracowywanie lepszych urządzeń kuchennych, maszyn rolniczych, maszyn do szycia, odbiorników radiowych, systemów łącznościowych, statków, samolotów, urządzeń meteorologicznych, sprzętu medycznego, naczyń i narzędzi codziennego użytku. Być może zapyta Pani teraz, dlaczego chcemy rozwijać najpierw systemy utrzymujące przy życiu latających na Księżyc astronautów zamiast pracować nad budową zdalnie sterowanego systemu czujników dla pacjentów chorujących na serce. Odpowiedź jest prosta: istotny postęp w rozwiązywaniu problemów technologicznych odbywa się zazwyczaj nie w wyniku podejścia bezpośredniego, ale dzięki wyznaczaniu wyższych celów, które poruszają wyobraźnię i motywują ludzi do możliwie największych wysiłków, a jednocześnie stają się katalizatorami wielu innych zmian i odkryć.
Podróże kosmiczne z pewnością odgrywają właśnie taką rolę. Wyprawa na Marsa nie rozwiąże w sposób bezpośredni problemu głodu na Ziemi. Zamiast tego doprowadzi do opracowania wielu nowych technologii, a same efekty poboczne tego przedsięwzięcia znacznie przewyższą koszty jego wdrożenia.
W celu poprawienia warunków życia na Ziemi niezbędna jest nie tylko cała gama nowych technologii, ale również odpowiednia wiedza naukowa. Abyśmy mogli rozwiązać zagrażające ludzkości problemy, takie jak głód, choroby, zanieczyszczenie środowiska oraz skażenie żywności i wody, niezbędna jest nam wiedza z zakresu fizyki, chemii, biologii, fizjologii i przede wszystkim medycyny.
Konieczne jest, aby więcej młodych ludzi wybierało naukową ścieżkę kariery, potrzebujemy także lepszego wsparcia dla naukowców, którzy dysponują talentem i determinacją niezbędnymi do prowadzenia owocnych badań naukowych. Musimy wytyczać sobie odpowiednie cele badawcze i zapewniać naszym projektom właściwe wsparcie. Programy kosmiczne, które umożliwiają zaangażowanie naukowców w cudownie obiecujące badania z zakresu fizyki, astronomii, biologii i medycyny, stwarzają idealne warunki dla powstawania wzajemnych relacji pomiędzy pracą naukową, obserwacjami fenomenów natury oraz materialnym wsparciem niezbędnym, aby w ogóle te badania przeprowadzić.
Spośród różnych działań, które zleca, kontroluje i finansuje amerykański rząd, program kosmiczny jest najbardziej widocznym i prawdopodobnie najszerzej dyskutowanym, choć pochłania jedynie 1,6 procenta rocznego budżetu i zaledwie 3 promile (niecałą jedną trzecią procenta) produktu narodowego brutto. Żaden inny projekt nie rozwija technologii i nie stymuluje podstawowych dziedzin nauki w tak dużym stopniu jak właśnie badania kosmiczne. Można nawet powiedzieć, że w tym sensie programy kosmiczne przejęły funkcję, którą od trzech lub czterech tysięcy lat pełniły prowadzone na całym świecie wojny.
Ile cierpienia można byłoby uniknąć, gdyby poszczególne narody, zamiast rywalizować ze sobą w budowaniu kolejnych bombowców i pocisków, ścigały się w konstruowaniu statków kosmicznych! Tego rodzaju rywalizacja daje szanse na wspaniałe zwycięstwa, a jednocześnie nie pozostawia miejsca gorzkim porażkom, które zazwyczaj skutkują tylko zemstą i kolejnymi wojnami.
Choć nasz program wydaje się odsuwać nas od Ziemi w kierunku Księżyca, Słońca, planet i gwiazd, uważam, że naukowcy zajmujący się badaniami kosmicznymi żadnemu z tych obiektów nie poświęcą tyle uwagi, ile właśnie naszej planecie. Projekty kosmiczne sprawią, że Ziemia stanie się lepszym miejscem nie tylko dlatego, że nowe technologie i wiedza naukowa pozwolą nam udoskonalić nasze życie, ale również dlatego, że patrząc w gwiazdy, bardziej docenimy Ziemię, życie i człowieka.
Zdjęcie, które dołączam do niniejszego listu przedstawia Ziemię widzianą z pokładu statku kosmicznego Apollo 8. Okrążył on Księżyc w święta Bożego Narodzenia 1968 roku. Spośród wszystkich wspaniałych rezultatów całej misji to zdjęcie jest chyba najważniejsze. Uzmysłowiło nam bowiem, że Ziemia to piękna i cenna wyspa w bezkresnej próżni kosmosu, a zarazem jedyne miejsce, gdzie możemy żyć. Nigdy wcześniej tak wielu ludzi nie zdawało sobie sprawy, jak ograniczona jest Ziemia i jak niebezpieczne jest ingerowanie w jej ekosystem. Od momentu publikacji tego zdjęcia coraz głośniej mówi się o najważniejszych problemach naszych czasów: zanieczyszczeniu, głodzie, biedzie, funkcjonowaniu dużych aglomeracji, produkcji żywności, kontroli ujęć wodnych i przeludnieniu. Z pewnością nie jest to przypadek, że ogrom leżących przed nami zadań zaczęliśmy dostrzegać w tej samej chwili, kiedy era kosmiczna umożliwia nam spojrzenie na naszą własną planetę.
Na szczęście era kosmiczna nie tylko trzyma przed nami lusterko, w którym możemy się przejrzeć, ale dostarcza nam również technologii, celów i motywacji, a nawet optymizmu, niezbędnych do przeprowadzenia naszych przedsięwzięć. Jestem przekonany, że to, czego uczymy się dzięki programom kosmicznym, trafnie koresponduje ze słowami Alberta Schweitzera, który powiedział: "Spoglądam w przyszłość z niepokojem, ale i z nadzieją".
Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia dla Pani i Pani dzieci.
Z poważaniem
Ernst Stuhlinger
Zastępca dyrektora naukowego"
Listy niezapomnianehttp://joemonster.org/p/1470946/Wschod_Ziemi_William_Anders_1968
Tak, Virginio, Święty Mikołaj istnieje
2015-12-31 17:23:00
·
Skomentuj
VIRGINIA O'HANLON DO REDAKTORA MAGAZYNU "THE SUN"
1897
"W 1897 roku za namową ojca ośmioletnia Virginia O'Hanlon napisała do redaktora nieistniejącej już dziś nowojorskiej gazety "The Sun" krótki i dociekliwy list, w którym zapytała o istnienie Świętego Mikołaja. Redaktor pisma, Francis P. Church, odpowiedział wkrótce wstępniakiem zatytułowanym Czy Święty Mikołaj istnieje?, który do dziś pozostaje najczęściej przedrukowywanym artykułem w historii anglojęzycznej prasy i który doczekał się niezliczonych przeróbek."
"Drogi Redaktorze,
mam osiem lat. Niektórzy moi koledzy i koleżanki mówią, że nie ma Świętego Mikołaja. Tata mówi: "Jak piszą o nim w Sun, to znaczy, że jest". Proszę powiedzieć mi prawdę, czy Święty Mikołaj jest, czy nie?
Virginia O'Hanlon
Ul. 95ta 115"
"VIRGINIO, twoi koledzy i koleżanki się mylą. Możliwe, że dotknął ich typowy dla tego wieku sceptycyzm. Wierzą tylko w to, co widzą. Uważają, że coś, co nie mieści się w ich małych umysłach, po prostu nie istnieje. Wszystkie umysły Virginio, zarówno te należące do dzieci, jak i dorosłych, są małe. We wszechświecie człowiek ze swoim intelektem znaczy tyle co mrówka, ponieważ to wszystko, co go otacza, jest dla niego niepojęte.
Tak, VIRGINIO, Święty Mikołaj istnieje. Istnieje tak samo jak miłość, wspaniałomyślność i oddanie, które wprowadzają w nasze życie piękno i szczęście. Ach! Jakże ponury byłby nasz świat, gdyby nie było w nim Świętego Mikołaja. Byłby niemal tak smutny jak świat, w którym nie ma dziewczynek o imieniu VIRGINIA. Nie istniałaby wtedy dziecięca wiara, poezja ani romantyzm. Nie cieszyłoby nas nic oprócz tego, co możemy zobaczyć i czego możemy dotknąć. Wspaniały blask, którym dzieci wypełniają ten świat, zupełnie by zniknął.
Nie wierzyć w Świętego Mikołaja? To tak, jakby nie wierzyć we wróżki! Twój tatuś mógłby zatrudnić ludzi, aby przez całą Wigilię pilnowali kominka, ale nawet jeśli nie zobaczyliby w nim Świętego Mikołaja, to czy byłby to dowód, że on nie istnieje? Nikt nie widuje Świętego Mikołaja, ale to wcale nie oznacza, że go nie ma. Najprawdziwsze rzeczy na świecie to te, których nie widzi żaden dorosły ani dziecko. Czy widziałaś kiedyś wróżki tańczące na łące? Oczywiście, że nie, ale to nie znaczy, że ich tam nie ma. Nikt nie potrafi pojąć wszystkich niewidzialnych cudów, które występują na tym świecie.
Mogłabyś połamać dziecięcą grzechotkę i zobaczyć co w środku tak grzechocze, ale niewidzialny świat okrywa taka zasłona, że nawet najsilniejszy człowiek - ba!, wszyscy najsilniejsi ludzie na świecie razem wzięci - nie zdołałby jej rozerwać. Jedynie wiara, wyobraźnia, poezja, miłość i romantyzm mogą rozsunąć tę kurtynę i ukazać nam ukryte za nią nadprzyrodzone piękno i blask. Czy to jest prawdziwe? Ach, VIRGINIO, nie ma na tym świecie nic bardziej prawdziwego i trwałego.
Święty Mikołaj miałby nie istnieć?! Dzięki Bogu istnieje i zawsze będzie istniał! Nawet za tysiąc lat - nie, VIRGINIO, nawet za dziesięć razy dziesięć tysięcy lat - on wciąż będzie osładzał ludziom dzieciństwo."
Listy niezapomniane
Twórz
2015-12-30 19:01:00
·
Skomentuj
SOL LEWITT DO EVY HESSE
14 kwietnia 1965
"Amerykańscy artyści Sol LeWitt i Eva Hesse poznali się w 1960 roku i natychmiast zawiązała się pomiędzy nimi silna więź, która trwała przez dziesięć lat i zaowocowała niezliczonymi inspirującymi dyskusjami oraz wymianami poglądów. Pozostali bardzo bliskimi przyjaciółmi aż do roku 1970, kiedy 34-letnia Hesse zmarła na guz mózgu.
W 1965 roku Hesse przeżywała kryzys twórczy, tracąc jednocześnie wiarę we własne siły, poinformowała więc LeWitta o swoich problemach. Kilka tygodni później mężczyzna odpowiedział prawdziwym dziełem sztuki - cudownym, nieocenionym listem, którego przedruki inspirowały niezliczone rzesze artystów i do dziś ozdabiają ściany galerii sztuki we wszystkich zakątkach świata."
"Droga Evo,
minął już miesiąc, od kiedy do mnie napisałaś, i zapewne zdążyłaś już zapomnieć tamten stan umysłu (choć mam w tym względzie wątpliwości). Wydajesz się taka sama jak zawsze, a jednak nienawidzisz każdej minuty bycia sobą. Skończ z tym! Naucz się mówić czasami światu: "Spierdalaj". Masz do tego pełne prawo. Przestań po prostu myśleć, martwić się, oglądać przez ramię, zastanawiać się, wątpić, obawiać się, cierpieć, marzyć o łatwych rozwiązaniach, walczyć, chwytać, głowić się, wiercić, pieścić, buczeć, mruczeć, narzekać, mamrotać, bełkotać, klęczeć, jęczeć, męczyć, dręczyć, skarżyć, kadzić, gładzić, łazić, tracić głos, wtykać nos, dorzucać do pieca, drapać się po plecach, leżeć na wersalce, pokazywać palcem, gapić się przez okna, na deszczu moknąć, szukać, dukać, wzdychać, prychać, zakuwać, zakuwać i jeszcze raz zakuwać. Przestań robić to wszystko i po prostu
TWÓRZ
Z twojego opisu, a także z tego, co wiem na temat twoich umiejętności oraz wcześniejszych prac wynika, że idzie ci bardzo dobrze. "Rysowanie - czyste, jasne - ale to jakieś obłąkane maszyny, wielkie i grube... prawdziwy nonsens." To brzmi dobrze, wspaniale - prawdziwy nonsens. Tak trzymaj. Rysuj więcej nonsensownych, obłąkanych maszyn, więcej piersi, penisów, cipek, wszystkiego - spraw, żeby ociekały nonsensem. Spróbuj poruszyć coś w sobie - ten twój "dziwny nastrój". Należysz do najbardziej tajemniczej części samej siebie. Nie martw się tym, co jest fajne - twórz własną niefajność. Twórz swój własny, własny świat. Jeśli się boisz, wykorzystaj to do własnych celów - rysuj & maluj swój strach & niepokój. I przestań się martwić wielkimi sprawami, takimi jak "wybór celu i sensu życia, konsekwentnej postawy, którą można prezentować do swojego prawdziwego lub wyobrażonego końca". Musisz ćwiczyć bycie głupią, tępą, bezmyślną i pustą. Wtedy będziesz mogła
TWORZYĆ
Bardzo w ciebie wierzę i wiem, że nawet jeśli sama się zadręczasz, twoje prace są bardzo dobre. Spróbuj stworzyć coś ZŁEGO - najgorszy obraz, jaki tylko przychodzi ci do głowy - a potem zobacz, co z tego wyjdzie, ale przede wszystkim odpręż się i machnij na wszystko ręką - nie jesteś odpowiedzialna za świat - jesteś odpowiedzialna tylko za swoją twórczość - więc TWÓRZ.
Nie myśl też, że twoje prace muszą odpowiadać jakiejś z góry ustalonej formie, idei czy stylowi. Mogą być czymkolwiek, czym tylko chcesz. Jeśli jednak uważasz, że rezygnacja z pracy uczyni twoje życie łatwiejszym - zrezygnuj z niej. Nie karz się. Uważam natomiast, że zakorzenione jest to w tobie tak głęboko, że łatwiej będzie
TWORZYĆ
Wydaje mi się, że w pewnym sensie rozumiem twoje nastawienie, ponieważ co jakiś czas sam przechodzę przez podobny proces. Dokonuję "Bolesnej Oceny" mojej pracy i poprawiam wtedy, ile tylko się da - nienawidzę wszystkiego, co stworzyłem, i próbuję robić coś całkowicie innego, lepszego. Być może w moim przypadku ten proces jest niezbędny i popycha mnie jakoś do przodu. Czuję wtedy, że stać mnie na coś więcej niż to gówno, które właśnie stworzyłem. Wiem jednak, że jest to też bardzo bolesne. Byłoby lepiej, gdybyś miała w sobie pewność, że to, co robisz, jest słuszne, i niczym się nie przejmowała. Czy można odsunąć od siebie słowa "świat" i "SZTUKA" i przestać pieścić swoje ego? Wiem, że możesz pracować w obrębie pewnych granic (jak każdy z nas), a przez resztę czasu przebywasz ze swoimi myślami. Ale w trakcie pracy i przed pracą musisz oczyścić umysł i skoncentrować się na tym, co robisz. Kiedy już coś zrobisz, jest to zrobione, i tyle. Po pewnym czasie widzisz, że jedne dzieła są lepsze od innych, ale potrafisz też wskazać kierunek, w jakim to wszystko zmierza. Jestem pewien, że wszystko to już wiesz. Powinnaś też pamiętać, że nie musisz niczym usprawiedliwiać swojej pracy - nawet przed sobą. Wiesz, że ogromnie podziwiam twoją sztukę, i nie potrafię zrozumieć, dlaczego masz względem niej takie wątpliwości. Potrafisz jednak zobaczyć swoje dzieła, które dopiero powstaną, a ja nie. Powinnaś uwierzyć w swoje możliwości. Myślę, że wierzysz. Spróbuj zatem stworzyć najbardziej oburzającą rzecz, jaka przychodzi ci do głowy - zszokuj samą siebie. Potrafisz zrobić wszystko.
Chciałbym zobaczyć twoje prace, ale będę musiał poczekać z tym do sier. albo wrz. U Lucy widziałem zdjęcia kilku nowych rzeczy Toma. Robią wrażenie - zwłaszcza te utrzymane w bardziej rygorystycznej formie; te prostsze. Podejrzewam, że niedługo wyśle tego więcej. Daj mi znać, jak tam wystawy i tak dalej.
Moje prace zmieniły się, od kiedy wyjechałaś, i są teraz lepsze. W dniach 4-29 maja będę miał wystawę w galerii Danielsa przy 64. ulicy 17 (tam gdzie wystawiali Emmericha) i chciałbym, żebyś mogła tu być. Przesyłam wam obojgu wyrazy miłości."
Listy niezapomniane
Człowiek musi być kimś, musi się liczyć
2015-12-27 21:19:00
·
Skomentuj
Hunter S. Thompson do Hume'a Logana
22 kwietnia 1958"Drogi Hume,
prosisz o poradę: ach cóż to za ludzka i niebezpieczna rzecz! Udzielanie porady komuś, kto pyta, co powinien zrobić ze swoim życiem, to niemal egocentryzm.
Próba wskazania człowiekowi właściwego i ostatecznego celu - wskazanie mu WŁAŚCIWEGO kierunku drżącym palcem - to coś, na co porwałby się jedynie głupiec.
Nie jestem głupcem, ale szanuję Twoją szczerość. Proszę cię więc, abyś, odczytując tę poradę, pamiętał, że jest ona wyłącznie produktem udzielającej jej osoby. To, co dla jednych jest prawdą, dla innych może okazać się katastrofą. Nie oglądam świata Twoimi oczami, tak jak Ty nie widzisz go moimi. Gdybym próbował udzielić Ci jakiejś konkretnej wskazówki, przypominałoby to prowadzenie ślepca przez innego ślepca.
Być albo nie być to wielkie pytanie.
Jest-li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy...
Rzeczywiście, to wielkie pytanie: dryfować z prądem czy płynąć do własnego celu? W pewnym momencie każdy z nas musi świadomie lub nieświadomie dokonać tego wyboru. Tak niewielu ludzi to rozumie! Pomyśl o wszystkich decyzjach, które kiedykolwiek podjąłeś i które wpłynęły na twoje życie: może się mylę, ale te dwie czynności, o których wspomniałem - dryfowanie i pływanie - różni od siebie właśnie wybór.
Jednak po co pływać jeśli nie ma się żadnego celu? Oto kolejne pytanie. Z pewnością lepiej jest cieszyć się dryfowaniem niż pływać w niepewności. Jak więc znaleźć swój cel? Nie żaden zamek pod gwiazdami, ale coś prawdziwego, namacalnego. Jak zyskać pewność, że nie gonimy za słynnym big rock candy mountain - uwodzicielskim i słodkim celem bez smaku ani treści?
Otóż chodzi o to - zawiera się w tym cały dramat życia - że próbujemy zrozumieć cel, a nie człowieka. Wytyczamy sobie cel, który wymaga od nas pewnych działań, a następnie podejmujemy te działania. Dostosowujemy się do wymagań pewnego konceptu, które NIE MOGĄ być słuszne. Powiedzmy, że jako młody człowiek chciałeś zostać strażakiem. Z dużym prawdopodobieństwem mogę jednak stwierdzić, że dzisiaj nie chcesz już być strażakiem. Dlaczego? Ponieważ zmieniła Ci się perspektywa. To nie strażacy się zmienili, ale ty. Każdy człowiek jest sumą swoich doświadczeń. Jeśli nasze doświadczenia są liczne i różnorodne, stajemy się innymi ludźmi i zmienia się nasza perspektywa. To się dzieje nieustannie. Każde doświadczenie czegoś nas uczy i w jakiś sposób nas zmienia.
Byłoby więc niemądrym dostosowywać nasze życie do wymogów danego celu, który każdego dnia widzimy z nieco innej perspektywy, prawda? Czy moglibyśmy wtedy liczyć na osiągnięcie czegokolwiek oprócz ciężkiej nerwicy?
Odpowiedź nie wiąże się zatem z celami, nawet tymi namacalnymi. Gdybyśmy chcieli w pełni omówić ten problem, musielibyśmy zużyć kilka ryz papieru. Bóg jeden wie, ile książek napisano na temat "istoty człowieka" i tego typu rzeczy, Bóg jeden wie też, ilu ludzi tę kwestię zgłębiało. (Słów "Bóg jeden wie" używam wyłącznie jako sformułowania). Moje próby przekazania Ci jej w przysłowiowej pigułce są właściwie pozbawione sensu, ponieważ, przyznaję, nie posiadam absolutnie żadnych kwalifikacji do zamykania sensu życia w jednym czy dwóch akapitach.
Zamierzam unikać słowa "egzystencjalizm", ale możesz używać go jako pewnego rodzaju klucza. Możesz również zapoznać się z Bytem i nicością Jeana-Paula Sartre'a i krótką publikacją pod tytułem Existentialism: From Dostoyewsky to Sartre. To tylko wskazówki. Jeśli jesteś naprawdę zadowolony z samego siebie i z tego, co robisz, omijaj te książki szerokim łukiem. (Nie wywołuj wilka z lasu). Ale wracając do tematu: jak już wspomniałem, dążenie do namacalnych celów byłoby w najlepszym wypadku niemądre. Nie pragniemy więc być strażakami, bankierami, policjantami i lekarzami. PRAGNIEMY BYĆ SOBĄ.
Nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że nie możemy BYĆ strażakami, bankierami czy lekarzami - ale musimy postępować tak, aby to cel dopasowywał się do człowieka, a nie człowiek do celu. W przypadku każdej osoby cechy dziedziczne i środowisko, w jakim przebywa, tworzą istotę o określonych zdolnościach i pragnieniach - wytwarzają w niej również przekonanie, że musi funkcjonować tak, aby jej życie miało SENS. Człowiek musi być KIMŚ, musi się liczyć.
Moim zdaniem wygląda to więc następująco: człowiek powinien obrać ścieżkę, która umożliwi najlepsze wykorzystanie jego UMIEJĘTNOŚCI, prowadzących z kolei do zaspokojenia jego PRAGNIEŃ. W ten sposób spełnia swoje potrzeby (zachowuje tożsamość, żyjąc w ramach pewnych prawideł związanych z określonym celem), nie marnuje swojego potencjału (ponieważ wybiera ścieżkę, która nie hamuje jego rozwoju osobistego), a także unika koszmaru związanego z obserwowaniem, jak jego cele marnieją i tracą urok w miarę zbliżania się do nich (zamiast się naginać do swoich celów, nagina właśnie te cele w taki sposób, aby odpowiadały jego zdolnościom i pragnieniom).
W skrócie, nie poświęca życia dążeniu do z góry zdefiniowanego celu, ale wybiera taką ścieżkę, która, jak sam WIE, sprawi mu przyjemność. Cel jest tu zupełnie drugorzędny; ważne jest d z i a ł a n i e w k i e r u n k u t e g o c e l u. Mówienie o tym, że człowiek MUSI funkcjonować w ramach stworzonych przez samego siebie ograniczeń, brzmi trochę śmiesznie, jednak pozwalanie, aby to inni definiowali nasze cele, jest równoznaczne z utratą najważniejszych aspektów życia - aktów wolnej woli czyniących człowieka człowiekiem.
Przypuśćmy, że twoim zdaniem istnieje osiem dróg, które możesz wybrać (oczywiście wszystkie są z góry określone). Załóżmy też, że nie widzisz żadnego celu w podążaniu którąkolwiek z nich. WTEDY właśnie - i jest to esencja tego, co wcześniej tu wyłożyłem - MUSISZ ZNALEŹĆ DZIEWIĄTĄ DROGĘ.
Oczywiście nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Prowadziłeś dotąd dość wąskie życie, a twoja egzystencja była raczej pionowa niż pozioma. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego czujesz się tak, jak się czujesz. Jednak człowiek, który ociąga się z PODEJMOWANIEM DECYZJI, w końcu będzie musiał zaakceptować fakt, że wyboru dokonał za niego przypadek.
Jeśli więc zasilisz teraz grono zniechęconych, będziesz musiał przyjąć rzeczy takimi, jakimi są, albo poważnie zacząć się rozglądać za czymś innym. Nie szukaj jednak celu: szukaj sposobu na życie. Odpowiedz sobie na pytanie, jak chcesz żyć, a potem zobacz co możesz zrobić, żeby ŻYĆ właśnie w taki sposób. Powiesz jednak: "Nie wiem, gdzie szukać i nie wiem, czego szukać".
I to jest właśnie sedno sprawy. Czy warto poświęcić to, co mam, na rzecz czegoś lepszego? No właśnie - czy warto? Kto może odpowiedzieć na to pytanie, jeśli nie ty sam? Pamiętaj jednak, że samo POSTANOWIENIE SZUKANIA to już początek długiego procesu tworzenia sobie celu.
Ja na przykład, jeśli mi nie przejdzie, będę chciał napisać książkę. Mam nadzieję, że nie jest to tak żenujące, jak wydaje się w pierwszej chwili. Pamiętaj, że to jest MÓJ SPOSÓB widzenia pewnych spraw. ja uważam, że to całkiem możliwe, ale ty możesz mieć zupełnie inne zdanie. Każdy z nas musi stworzyć sobie jakieś credo i to jest właśnie moje.
Jeśli jakiś fragment tego listu jest niejasny, proszę, daj mi znać. Nie chcę wysyłać cię "w drogę", żebyś szukał Walhalli, ale próbuję pokazać ci, że niekoniecznie należy akceptować wybory, które zsyła ci życie. Chodzi o coś więcej - NIKT nie musi robić do końca życia czegoś, czego nie chce. Jeśli jednak tak właśnie stanie się w twoim przypadku, musisz zrobić wszystko, aby przekonać siebie samego, że MUSIAŁEŚ tak postąpić. Na pewno nie będziesz w tym odosobniony.
To chyba tyle. Do następnego razu,
z przyjaźnią. . .
Hunter"
Listy niezapomniane
Dziękuję Ci za sen
2015-12-26 15:59:00
·
Skomentuj
"Dear Amy,
I must write a special letter and thank you for the dream in the bottle. You are the first person in the world who has sent me one of these and it intrigued me very much. I also liked the dream. Tonight I shall go down to the village and blow it through the bedroom window of some sleeping child and see if it works.
With love from,
Ronald Dahl"
RONALD DAHL DO AMY CORCORAN
10 lutego 1989
"Pewnego deszczowego niedzielnego popołudnia 1989 roku zachęcona i wspomagana przez ojca siedmioletnia Amy napisała do Ronalda Dahla, jednego z najsłynniejszych autorów książek dla dzieci i, co najważniejsze dla Amy, człowieka, który stworzył BFO - wspaniałą, magiczną opowieść o Bardzo Fajnym Olbrzymie zbierającym ładne sny i wdmuchującym je przez okna do dziecięcych pokoi. Nawiązując do jego przygód, młoda Amy dołączyła do listu wyjątkowy prezent sporządzony za pomocą oleju, akwareli i brokatu: jeden ze swych snów w butelce.
Sądząc po odpowiedzi, Dahl był nim poruszony."
Listy Niezapomniane
Proszę nastawić zegar
2015-12-23 22:01:00
·
2 komentarze
"Drogi Panie Nadeau,
jak długo na świecie pozostaje choćby jeden porządny
mężczyzna oraz jedna miłosierna kobieta, zaraza może
się rozprzestrzeniać, ale scena nie opustoszeje. Na czarną
godzinę pozostaje nam nadzieja. W imię porządku
i wytrwałości wstanę rankiem w niedzielę i nakręcę zegar.
Marynarze mają specjalne określenie na pogodę:
mawiają, że jest ona wielkim blefiarzem. Myślę, że
podobnie można nazwać rodzaj ludzki - pewne rzeczy
mogą się wydawać mroczne, ale nagle wśród chmur
pojawia się jasny promyk i wszystko się zmienia, czasem
bardzo szybko. Oczywiście, ludzkość zrobiła na
tej planecie spory bałagan. Prawdopodobnie jednak
w każdym z nas znajduje się ziarno dobra, które czeka
tylko na odpowiednie warunki, aby zakiełkować.
Ciekawość, wytrwałość, inwencja i pomysłowość
sprowadziły na człowieka poważne kłopoty. Pozostaje
nam mieć nadzieję, że te same cechy pozwolą mu je
rozwiązać.
Proszę mocno wziąć się w garść. Proszę pielęgnować
nadzieję. Proszę również nastawić zegar, ponieważ
jutro jest kolejny dzień.
Z poważaniem
E.B. White"
E.B. White do pana Nadeau, 30 marca 1973
Listy niezapomniane
o o o
2015-12-19 18:49:40
·
Skomentuj
Tadeusz Różewicz - Moje ciało
moje ciało
mówi do mnie
ja nigdy nie przestanę
oddychać
ja nigdy nie przestanę
jeść trawić kochać
ja twoje ciało
nie przestanę widzieć
co ty robisz ze mną
gdzie mnie prowadzisz
czemu chcesz mnie
powiesić na tym haku
pod czarnym sufitem
czemu chcesz mnie wypchnąć
z okna drapacza chmur
czemu mnie rzucasz
pod koła
zostaw mnie tutaj
chcę wdychać głęboko
czyste powietrze
mój język chce wejść
w usta dojrzałej dziewczyny
jeśli chcesz iść do ziemi
idź sam
ciało moje
mówi do ciebie
ja będę żyło
bez troski
bez ciebie
ciało moje zostawia
mnie i odchodzi
do twojego ciała
twoje uśmiecha się płacze
pokazuje zęby
mówi
ja prócz ciała mam
ale ty tego nie widzisz
widzisz tylko
ale że ja
moje ciało
dotyka twojego
i mówi obłudnie
ja wiem
ale muszę dotknąć
Ciebie
nasze ręce
nasze usta
są mądrzejsze od nas
o o o
2015-12-14 00:29:44
·
Skomentuj
"Słowo jak jest powiedziane, to jest - jeżeli jest usłyszane, słuchane - to jest bardzo ważne, ważniejsze niż obraz. Dlatego że - ja mówię tak - słucham, więc jestem. Słucham, więc myślę."
Wojciech Pszoniak, wywiad w Radiowej Dwójce
o o o
2015-07-29 12:59:00
·
Skomentuj
"Pietrow pochylił się ku pani Łużyn i wyszeptał do niej cytat z Żukowskiego: "Jedynie to, co napisane zostało z trudem, czyta się lekko""
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
Urzędnicy
2015-07-29 12:58:00
·
Skomentuj
"(...) przypominały jej one postać drobnego urzędnika o martwej twarzy w pewnej instytucji, do której musiała zajrzeć w dniach, gdy ją i Łużyna odsyłano z kancelarii do kancelarii po jakiś papierek. Urzędnik był uraźliwy, umordowany i jadł chlebek dla cukrzyków, otrzymywał zapewne żałosną pensję, był żonaty, a dziecko miało wysypkę na całym ciele. Do papierka, którego im brakowało i który należało zdobyć, przywiązywał kosmiczne wręcz znaczenie, cały świat wspierał się na tym papierku i jeśli człowiek był go pozbawiony, beznadziejnie rozsypywał się w proch. Mało tego: okazywało się, że Łużynowie nie mogli go uzyskać przed upływem horrendalnych terminów, tysiącleci rozpaczy i pustki i ten ból istnienia wolno było łagodzić sobie wyłącznie pisaniem podań. Urzędnik skarcił biednego Łużyna za palenie w gmachu urzędowym, a Łużyn drgnął i wsunął niedopałek do kieszeni. Przez okno widać było dom w budowie w osłonie rusztowań, deszcz padał ukośnie; w rogu pokoju wisiała czarna marynareczka, którą urzędnik w godzinach pracy zmieniał na lustrynową, jego biurko zaś wytwarzało ogólne wrażenie fioletowego atramentu i nieodmiennie transcendentalnego smutku. Wyszli niczego nie załatwiwszy, a pani Łużyn czuła, jakby odbyła walkę z szarą i ślepą wiecznością, która ją też pokonała, odtrącając pogardliwie nieśmiałą ludzką daninę - trzy cygara. Papierek otrzymali w innej instytucji błyskawicznie. Pani Łużyn myślała potem ze zgrozą, że mały urzędniczek, który ich tam odesłał, wyobraża sobie zapewne, że oni, niczym niepocieszone widma, włóczą się w bezpowietrznych przestworzach, i być może wciąż czeka na ich pokorny, wśród szlochów, powrót."
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
o o o
2015-07-29 12:57:00
·
Skomentuj
",,Niech pan posłucha - zawołała, gniewając się nadal - czy pan się gdzieś wychował? Czy pan się gdzieś uczył? Czy pan w ogóle spotykał się i rozmawiał z ludźmi?".
"Wiele wojażowałem - stwierdził Łużyn. - Tam i siam. Wszędzie po troszeczku".
"Gdzie ja jestem? Kim on jest? Co będzie dalej?" - zapytała się w myśli i rozejrzała po pokoju - patrząc na stół pokryty arkusikami, na zmiętą pościel, umywalkę, na której poniewierało się zardzewiałe ostrze "Gilette", niedomkniętą szafę, z której jak żmija wypełzał zielony krawat w czerwone plamy. Wśród tego nieładu siedział niezwykle skomplikowany człowiek, uprawiający widmową sztukę, a ona usiłowała zatrzymać się, uchwycić się wszystkich jego wad i dziwactw, powiedzieć sobie raz na zawsze, że ten człowiek do niej nie pasuje - a jednocześnie bardzo realnie martwiła się, jak on będzie się zachowywać w cerkwii, jak będzie wyglądać we fraku."
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
o o o
2015-07-29 12:57:00
·
Skomentuj
"Młodzi ludzie, którzy u nich bywali, uważali ją za bardzo miłą, ale trochę nudną panienkę, matka zaś mawiała o niej (niskim głosem, z uśmieszkiem), że jest w tym domu przedstawicielką inteligencji i dekadentyzmu - czy może dlatego, że znała na pamięć wiersze Balmonta, przeczytane w zbiorze Cztiec-diekłamator, czy z jakiejś innej przyczyny - nie wiadomo. Ojcu podobała się jej niezależność, spokój i szczególny sposób spuszczania oczu, kiedy się uśmiechała. Do tego jednak, co w niej było najbardziej czarujące, nikt jeszcze nie mógł dotrzeć: była to tajemna zdolność duszy przyjmowania z życia tylko tego, co kiedyś wabiło i dręczyło w dzieciństwie, w porze, gdy dusza ma nieomylny węch, wyszukiwania tego co zabawne i wzruszające; nieustannego doznawania nieznośnej, czułej litości wobec istoty żyjącej bezradnie i nieszczęśliwie, wyczuwania o tysiąc wiorst, jak na Sycylii ktoś brutalnie bije cienkonogie oślątko o kosmatym brzuchu. Kiedy zaś naprawdę spotykała skrzywdzoną istotę, ogarniało ją uczucie legendarnego zaćmienia, gdy następuje niewytłumaczalna noc, leci popiół, a na murach pojawia się krew - i wydaje się, że jeśli zaraz - ale to zaraz - nikt nie pomoże, nie skróci czyjejś męki, której istnienia nie sposób wyjaśnić w świecie tak usposabiającym do szczęścia, to ona sama udusi się, umrze, serce jej tego nie wytrzyma. Dlatego żyła w nieustającym potajemnym niepokoju, ustawicznie przeczuwając nowy poryw albo nową żałość, a mówiono o niej, że uwielbia psy i zawsze gotowa jest pożyczyć pieniędzy - i słuchając tego małostkowego pogadywania, czuła się jak w dzieciństwie, podczas takiej gry, kiedy wychodzi się z pokoju, a inni wymyślają różności o tym, co wyszedł. Wśród grających, wśród tych, do których wychodziła po odłączeniu się w sąsiednim pokoju (gdzie siedzi się, oczekując na wezwanie, i uczciwie nuci coś, byle tylko nie podsłuchać, albo otwiera się przypadkową książkę i, niczym puszczona sprężyna, wyskakuje fragmencik powieści, końcówka niepojętej rozmowy), wśród tych ludzi, których zdanie należało odgadnąć, znajdował się teraz ktoś, dosyć milczący, niełatwy do rozruszania, nie wiadomo co myślący o niej."
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
o o o
2015-07-26 12:20:00
·
Skomentuj
"To artysta, wielki artysta - myślała często, spoglądając na jego ciężki profil, tęgą przygarbioną postać, na ciemny kosmyk przylepiony do zawsze wilgotnego czoła. I może właśnie dlatego, że o szachach nie miała najmniejszego pojęcia, szachy nie były dla niej po prostu grą domową sposobem miłego spędzenia czasu, ale tajemniczą sztuką, równą wszystkim uznawanym sztukom. Nigdy jeszcze nie stykała się blisko z takimi ludźmi - nie miała go z kim porównać, jedynie z genialnymi dziwakami, muzykami i poetami, których postacie zna się równie dokładnie i równie niewyraźnie jak postać rzymskiego cesarza, inkwizytora czy skąpca z komedii."
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
o o o
2015-07-26 12:15:00
·
Skomentuj
",,Nie ma za co, nie ma za co", odparła i wiele jeszcze wypowiedziała podobnych słów - ubodzy krewni słów prawdziwych - i ileż ich jest, tych maleńkich zaśmiecających słów, wypowiadanych szybko, na chwilę wypełniających pustkę. Używając takich słów i czując ich miałkie ubóstwo, zapytała, czy podoba mu się uzdrowisko, czy na długo przyjechał, czy pije wodę. Odpowiedział, że podoba mu się, przyjechał na długo, wodę pije. Potem zapytała, świadoma głupoty pytania, ale nie mając siły powstrzymać się od niego, czy od dawna gra w szachy. Nie odpowiedział nic, odwrócił się, a ona tak się speszyła, że zaczęła szybko wyliczać wszystkie meteorologiczne cechy wczorajszego, dzisiejszego i jutrzejszego dnia. Milczał nadal, ona też zamilkła i zaczęła grzebać w torebce w dręczącym poszukiwaniu tematu do rozmowy, znajdując jedynie złamany grzebyk. Naraz zwrócił ku niej twarz i powiedział: "Osiemnaście lat, trzy miesiące i cztery dni". Ta odpowiedź sprawiła jej cudowną ulgę, a przy tym jej wyszukana konkretność jakoś jej pochlebiła. Wkrótce zresztą zaczęło ją nieco gniewać, że on z kolei nie zadaje jej żadnych pytań, przyjmując ją jak gdyby na wiarę."
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
o o o
2015-07-26 12:04:00
·
Skomentuj
"Po wielu latach, w nieoczekiwanym roku rozświetlenia i oczarowania przypomniał sobie z bliskim omdlenia zachwytem te godziny lektury na werandzie, żeglującej przy szumie sadu. Wspomnienie przesycone było słońcem i słodko-atramentowym smakiem lukrecjowych pałeczek, które Francuzka rozdrabniała uderzeniami scyzoryka, namawiając Łużyna, by trzymał je pod językiem. Tapicerskie gwoździki podłożone pewnego razu na wyplatanym siedzeniu fotela, który z sypkim potrzaskiwaniem miał przyjąć jej wielki zad, były w jego wspomnieniu równie cenne, jak słońce, szelest ogrodu i komar, co przyssawszy się do jego zadrapanego kolana, unosił w upojeniu rubinowy odwłoczek. Dziesięcioletni chłopiec dobrze i dokładnie zna własne kolanka - rozdrapany do krwi bąbel, białe ślady paznokci na opalonej skórze i te wszystkie draśnięcia, którymi pieczętują się drobiny piasku, kamyczki, ostre gałązki. Komar odleciał, uniknąwszy pacnięcia. Francuzka poprosiła, żeby się nie wiercił; z wściekłością szczerząc nierówne zęby, które stołeczny dentysta oplótł platynowym drucikiem, i pochyliwszy głowę ze skręconym na czubku puklem włosów, drapał i szorował wszystkimi palcami miejsca ukąszenia, Francuzka zaś powoli i z narastającą zgrozą pochylała się całym tułowiem ku otwartemu zeszytowi rysunkowemu, ku niesamowitej karykaturze."
Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
o o o
2015-07-26 11:49:00
·
Skomentuj
"Szczerze mówiąc, Kurt, były chwile, kiedy czułam się przez ciebie po prostu nieszczęśliwa. Nagle zaczynałam rozumieć, że ty najzwyczajniej w świecie ślizgasz się po powierzchni. Stawiasz człowieka na półeczce i myślisz, że będzie tam stać zawsze. Ale, widzisz, figurka się przewraca, spada, a ty sądzisz, że ciągle tam stoi, i nawet kiedy znika, nic sobie z tego nie robisz."
Vladimir Nabokov, Król, dama, walet
Psy i koty
2015-07-26 11:45:00
·
Skomentuj
"Zawsze powtarzam, że psy to miłe zwierzaki, pod warunkiem, że są czyste.
- Koty są czystsze - powiedział Franz.
- Nie znoszę kotów. Psy rozumieją, kiedy się je skarci, a koty są beznadziejne - żadnego kontaktu z istotami ludzkimi, żadnej wdzięczności, nic."
Vladimir Nabokov, Król, dama, walet
Znajomości
2015-07-26 11:42:00
·
Skomentuj
"- Wiele razy się zastanawiałam - powiedziała - kogo zna się lepiej, kogoś, kto przez pięć godzin przebywa z człowiekiem w tym samym pokoju, czy kogoś, kogo widujemy przez dziesięć minut przez cały miesiąc.
- Bitte? - spytał Franz.
- Myślę - ciągnęła - że zasadniczą sprawą nie jest tu ilość czasu, ale czynnik komunikacji, wymiany poglądów na życie i jego warunki."
Vladimir Nabokov, Król, dama, walet
o o o
2015-06-18 22:39:26
·
Skomentuj
- You think you're dreaming me.
- You're not Gibarian.
- No? Who am I then?
- A puppet.
- And you're not? Or maybe you're my puppet. But like all puppets you think you're actually human. It's the puppets dream, being human.
Solaris
o o o
2015-05-25 21:30:34
·
Skomentuj
"Almost dying is the best part of living. It’s called almost-live-dying."
Louise - Bob's Burgers
o o o
2015-05-12 18:30:00
·
Skomentuj
Today the sun shall rise only to set again
Those that blossom by day shall fade by night
Today the sun shall set only to rise again
Flowers bloom all around but not those of the day bygone.
Mushishi, Chapter 8, Those who inhale dew
Yuki Urushibara
Richard Feynman - list do żony
2015-04-24 12:32:00
·
11 komentarzy
October 17, 1946
D’Arline,
I adore you, sweetheart.
I know how much you like to hear that — but I don't only write it because you like it — I write it because it makes me warm all over inside to write it to you.
It is such a terribly long time since I last wrote to you — almost two years but I know you'll excuse me because you understand how I am, stubborn and realistic; and I thought there was no sense to writing.
But now I know my darling wife that it is right to do what I have delayed in doing, and that I have done so much in the past. I want to tell you I love you. I want to love you. I always will love you.
I find it hard to understand in my mind what it means to love you after you are dead — but I still want to comfort and take care of you — and I want you to love me and care for me. I want to have problems to discuss with you — I want to do little projects with you. I never thought until just now that we can do that. What should we do. We started to learn to make clothes together — or learn Chinese — or getting a movie projector. Can't I do something now? No. I am alone without you and you were the "idea-woman" and general instigator of all our wild adventures.
When you were sick you worried because you could not give me something that you wanted to and thought I needed. You needn’t have worried. Just as I told you then there was no real need because I loved you in so many ways so much. And now it is clearly even more true — you can give me nothing now yet I love you so that you stand in my way of loving anyone else — but I want you to stand there. You, dead, are so much better than anyone else alive.
I know you will assure me that I am foolish and that you want me to have full happiness and don't want to be in my way. I'll bet you are surprised that I don't even have a girlfriend (except you, sweetheart) after two years. But you can't help it, darling, nor can I — I don't understand it, for I have met many girls and very nice ones and I don't want to remain alone — but in two or three meetings they all seem ashes. You only are left to me. You are real.
My darling wife, I do adore you.
I love my wife. My wife is dead.
Rich.
PS Please excuse my not mailing this — but I don't know your new address.
o o o
2015-03-14 17:10:15
·
1 komentarz
"There's no such thing as a painless lesson-they just don't exist. Sacrifices are necessary. You can't gain anything without losing something first. Although if you can endure that pain and walk away from it, you'll find that you now have a heart strong enough to overcome any obstacle. Yeah... a heart made Fullmetal."
FMA
o o o
2015-03-14 17:09:17
·
Skomentuj
"Even in pain, you can sleep. But if you inflict pain, you can never sleep."
FMA
Intuicja nas myli?
2015-01-27 21:45:29
·
10 komentarzy
W poprzedniej Angorze trafiłam na artykuł, który nie daje mi spokoju (właściwie nawet nie artykuł, a notka w Angorce, tej części dla dzieci). Już sam tytuł mną wstrząsnął: "Intuicja nas myli". Nie dalej jak dwa dni wcześniej trafiłam w internecie na "złotą myśl" o tym, że intuicja nigdy mnie nie zawiodła, więc nadal będę według niej postępować, której szczerze przytaknęłam. A tu naukowcy twierdzą, że intuicja jest błędna. Może ja źle rozumiem intuicję. Dla mnie to ten moment olśnienia, kiedy ktoś zadaje Ci zagadkę, a Ty znasz odpowiedź nie zdążywszy nawet wszystkiego dokładnie policzyć. I takich zagadek użyli naukowcy właśnie. Wydaje mi się, że odpowiedziałam na nie intuicyjnie, nie wyjmowałam kartki i ołówka, nie zapisywałam skomplikowanych obliczeń, na każdą poświęciłam kilka sekund.
Artykuł z Angory:
Intuicja nas myli
Gdy nie jesteśmy skoncentrowani i działamy bez odpowiedniej uwagi, intuicja podpowiada nam złe rozwiązania i odpowiedzi - zauważyli naukowcy. Pokazał to tzw. test świadomego myślenia autorstwa Shane'a Fredericka, przeprowadzony w listopadzie ubiegłego roku na reprezentatywnej grupie tysiąca Polaków powyżej 15. roku życia. Stanowią go jedynie trzy zagadki, ale na żadną z nich nie umieją poprawnie odpowiedzieć nawet studenci najlepszych uczelni. Oto one:
I zagadka: Jeśli 5 maszyn w ciągu 5 minut produkuje 5 urządzeń, to ile czasu zajmie 100 maszynom zrobienie 100 urządzeń?
II zagadka: Na stawie rozrasta się kępa lilii wodnych. Codziennie kępa staje się dwukrotnie większa. Jeśli zarośnięcie całego stawu zajmie liliom 48 dni, to ilu dni potrzeba, żeby zarosły połowę stawu?
III zagadka: Pióro i ołówek kosztują razem 1,10 zł. Pióro jest o 1 zł droższe od ołówka. Ile kosztuje ołówek?
Okazuje się, że dobre odpowiedzi na te pytania zna jedynie ok. 6 procent pytanych. Najnowsze badania pokazują, że nasz umysł działa w oparciu o dwa systemy poznawcze. Pierwszy jest szybki i automatyczny, drugi natomiast wymaga świadomego działania z uwagą i skupieniem. TEK na podst.
www.naukawpolsce.pap.pl Odpowiedzi na końcu notki.
Bardzo ciężko jest mi uwierzyć w te 6 procent. Ciekawiło mnie jakie to są te 'intuicyjne odpowiedzi'. Zajrzałam na podaną stronę w artykule stronę i znalazłam tam trochę więcej szczegółów:
Oczyszczenie duszy
2015-01-24 16:10:22
·
Skomentuj
"Oczyszczenie ciała dokonuje się przez medycynę, a oczyszczenie duszy przez muzykę."
Hasło pitagorejczyków
Władysław Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć
Teoria katartyczna
2015-01-24 16:04:51
·
Skomentuj
"Teoria katartyczna. Było w V wieku p.n.e. popularne przekonanie, że muzyka i poezja, a przynajmniej pewne jej działy, wprowadzają do umysłów gwałtowne, a obce uczucia, wywołują wstrząs, wprawiają w stan, w którym uczucie i wyobraźnia mają przewagę nad rozumem. Z tym zaś zwykłym przekonaniem łączyło się niekiedy drugie, dalej idące: że te silne przeżycia, a w szczególności lęku i współczucia, powodują wyładowanie uczuć. I nie same uczucia, lecz ich wyładowanie jest źródłem przyjemności, jaką daje poezja i muzyka."
Władysław Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć
Night air
2015-01-23 00:57:21
·
Skomentuj
Night air has the strangest flavour
Space to breathe it, time to savour
All that night air has to lend me
Till the morning makes me angry
I’ve acquired a kind of madness
Daylight fills my heart with sadness
And only silent skies can soothe me
Feel that night air flowing through me
I don’t need those car crash colours
I control the skies above us
Close my eyes to make the night fall
Comfort of the world revolving
I can hear the Earth in orbit
I’ve acquired a taste for silence
Darkness fills my heart with calmness
And each thought like a thief is driven
To steal the night air from the heavens
Shelfie - podsumowanie
2015-01-08 18:50:00
·
Skomentuj
The Big Read - Top 100 Books
2015-01-05 18:30:00
·
2 komentarze
W 2003 roku BBC przeprowadziło w kraju ranking najulubieńszych książek.
http://www.bbc.co.uk/arts/bigread/top100.shtmlOd tamtego czasu lista będąca wynikiem tego rankingu krąży wśród blogerów jako lista 100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią. Czy tak jest rzeczywiście niech już każdy sam sobie rozważy, jednak na pewno warto zapoznać się choć z częścią znajdujących się tam tytułów. Podobno według BBC większość ludzi (zakładam, że Brytyjczyków) przeczytało tylko 6 pozycji z tej listy, przeciętny użytkownik portalu Goodreads (www.goodreads.com) przeczytał ich 23. Ja sama od kiedy trafiłam na tą listę (już kilka lat temu) uzupełniłam swoje braki o zawstydzająco niewielką liczbę tytułów.
Nie jestem typem robiącym sobie postanowienia noworoczne. Ale myślę, że wstawienie tu tej listy można za takie uznać.
Na blogach pojawiają się różne wariacje na temat zakreślania pozycji, które się przeczytało, zamierza/nie zamierza przeczytać, ulubionych i znienawidzonych, itp. Ja ograniczę się do zaznaczenia tytułów, które już (w całości) poznałam. I oby z następnym rokiem było ich znacząco więcej ;)
1. The Lord of the Rings, JRR Tolkien
2. Pride and Prejudice, Jane Austen 3.
His Dark Materials, Philip Pullman
4. The Hitchhiker's Guide to the Galaxy, Douglas Adams
5. Harry Potter and the Goblet of Fire, JK Rowling 6.
To Kill a Mockingbird, Harper Lee
7.
Winnie the Pooh, AA Milne
8. Nineteen Eighty-Four, George Orwell
9. The Lion, the Witch and the Wardrobe, CS Lewis
10. Jane Eyre, Charlotte Brontë 11.
Catch-22, Joseph Heller
12.
Wuthering Heights, Emily Brontë
13.
Birdsong, Sebastian Faulks
14.
Rebecca, Daphne du Maurier
15.
The Catcher in the Rye, JD Salinger
16.
The Wind in the Willows, Kenneth Grahame
17.
Great Expectations, Charles Dickens
18. Little Women, Louisa May Alcott 19.
Captain Corelli's Mandolin, Louis de Bernieres
20. War and Peace, Leo Tolstoy 21.
Gone with the Wind, Margaret Mitchell
22. Harry Potter And The Philosopher's Stone, JK Rowling
23. Harry Potter And The Chamber Of Secrets, JK Rowling
24. Harry Potter And The Prisoner Of Azkaban, JK Rowling
25. The Hobbit, JRR Tolkien 26.
Tess Of The D'Urbervilles, Thomas Hardy
27.
Middlemarch, George Eliot
28.
A Prayer For Owen Meany, John Irving
29.
The Grapes Of Wrath, John Steinbeck
30.
Alice's Adventures In Wonderland, Lewis Carroll
31.
The Story Of Tracy Beaker, Jacqueline Wilson
32.
One Hundred Years Of Solitude, Gabriel García Márquez
33.
The Pillars Of The Earth, Ken Follett
34.
David Copperfield, Charles Dickens
35.
Charlie And The Chocolate Factory, Roald Dahl
36.
Treasure Island, Robert Louis Stevenson
37.
A Town Like Alice, Nevil Shute
38.
Persuasion, Jane Austen
39.
Dune, Frank Herbert
40. Emma, Jane Austen
41. Anne Of Green Gables, LM Montgomery 42.
Watership Down, Richard Adams
43.
The Great Gatsby, F Scott Fitzgerald
44.
The Count Of Monte Cristo, Alexandre Dumas
45.
Brideshead Revisited, Evelyn Waugh
46. Animal Farm, George Orwell
47. A Christmas Carol, Charles Dickens 48.
Far From The Madding Crowd, Thomas Hardy
49.
Goodnight Mister Tom, Michelle Magorian
50.
The Shell Seekers, Rosamunde Pilcher
51. The Secret Garden, Frances Hodgson Burnett 52.
Of Mice And Men, John Steinbeck
53.
The Stand, Stephen King
54.
Anna Karenina, Leo Tolstoy
55.
A Suitable Boy, Vikram Seth
56.
The BFG, Roald Dahl
57.
Swallows And Amazons, Arthur Ransome
58.
Black Beauty, Anna Sewell
59. Artemis Fowl, Eoin Colfer 60.
Crime And Punishment, Fyodor Dostoyevsky
61.
Noughts And Crosses, Malorie Blackman
62.
Memoirs Of A Geisha, Arthur Golden
63.
A Tale Of Two Cities, Charles Dickens
64.
The Thorn Birds, Colleen McCollough
65. Mort, Terry Pratchett 66.
The Magic Faraway Tree, Enid Blyton
67.
The Magus, John Fowles
68.Good Omens, Terry Pratchett and Neil Gaiman
69. Guards! Guards!, Terry Pratchett 70.
Lord Of The Flies, William Golding
71.
Perfume, Patrick Süskind
72.
The Ragged Trousered Philanthropists, Robert Tressell
73. Night Watch, Terry Pratchett 74.
Matilda, Roald Dahl
75.
Bridget Jones's Diary, Helen Fielding
76.
The Secret History, Donna Tartt
77.
The Woman In White, Wilkie Collins
78.
Ulysses, James Joyce
79.
Bleak House, Charles Dickens
80.
Double Act, Jacqueline Wilson
81.
The Twits, Roald Dahl
82.
I Capture The Castle, Dodie Smith
83.
Holes, Louis Sachar
84.
Gormenghast, Mervyn Peake
85.
The God Of Small Things, Arundhati Roy
86.
Vicky Angel, Jacqueline Wilson
87.
Brave New World, Aldous Huxley
88.
Cold Comfort Farm, Stella Gibbons
89.
Magician, Raymond E Feist
90.
On The Road, Jack Kerouac
91.
The Godfather, Mario Puzo
92.
The Clan Of The Cave Bear, Jean M Auel
93. The Colour Of Magic, Terry Pratchett
94. The Alchemist, Paulo Coelho 95.
Katherine, Anya Seton
96.
Kane And Abel, Jeffrey Archer
97.
Love In The Time Of Cholera, Gabriel García Márquez
98.
Girls In Love, Jacqueline Wilson
99. The Princess Diaries, Meg Cabot 100.
Midnight's Children, Salman Rushdie
A jeśli dla kogoś lista jest zbyt krótka, istnieje kolejne 100 pozycji ;)
http://www.bbc.co.uk/arts/bigread/top200.shtml
Shibari/Kinbaku
2015-01-04 03:14:00
·
2 komentarze
Znawcą tematu nie jestem. Ale zauważyłam pewne nieraz błędne rozumienie sztuki Shibari oraz pominięcie tego tematu w polskim internecie (choć może się mylę i są to tylko moje odczucia). W każdym razie chciałam przytoczyć kilka fragmentów wyjaśniających czym jest Shibari/Kinbaku, jaka jest historia tej sztuki oraz jej miejsce w kulturze Japonii.
Teksty w oryginale z lenistwa i coby nie zgubić sensu w tłumaczeniu.
In Japanese, "Shibari" simply means "to tie". The contemporary meaning of Shibari describes an ancient Japanese artistic form of rope bondage.
The origin of Shibari comes from Hojo-jutsu, the martial art of restraining captives. In Japan from 1400 to 1700, while the local police and Samurai used Hojo-jutsu as a form of imprisonment and torture, the honor of these ancient Samurai warriors required them to treat their prisoners well. So, they used different techniques to tie their prisoners, showing the honor and status of their captured prisoner.
In the late 1800′s and early 1900′s a new form of erotic Hojo-justu evolved, called Kinbaku, the art of erotic bondage. Today, particularly in the west, the art of erotic bondage is typically called Shibari, which is an art of erotic spirituality, not a martial art.
Shibari style rigging creates geometric patterns and shapes with rope that contrast beautifully with the human body’s natural curves. The ropes and their texture provide contrast to smooth skin and curves. In Shibari, the model is the canvas, the rope is the paint and brush, and the rigger is the rope artist.
The aesthetic arrangement of ropes and knots on the model’s body in Shibari rigging emphasizes characteristics like sensuality, vulnerability, and also strength. The positioning of knots in appropriate places stimulates pressure points on the body, very similarly to acupuncture techniques and Shiatsu, a form of Japanese massage. Some believe a Shibari experience also stimulates Ki energy flow and transfer.
In addition to creating beautiful patterns, with rope, body and limb placements, Shibari rigging induces physiological conditions known as "sub space" and "top space", which are similar to the "runners high" experienced by athletes. A Shibari experience results in an increased level of endorphins and other hormones, creating a trance-like experience for the bottom/model and an adrenaline rush for the Top/rigger. When a Shibari scene is performed with appropriate ambience, these effects are actually visible in the face of the model. The term "rope drunk" is sometimes affectionately used to describe the euphoric condition of the model after a Shibari experience.
For most practitioners of Shibari, the use of rope bondage does not include an unwilling victim like the "Damsels in Distress" images popular in Detective type magazines. Instead, there is a collaboration between the Shibari artist (the rigger/Top) and the Shibari canvas (the model/bottom) to create a combination of effects including visual beauty, power exchange, helplessness, relaxation, and sub space and top space physiological experiences.
Contemporary practitioners of Shibari enjoy creating beautiful still images, live and recorded performance art. Shibari can also be used as a component in BDSM play and an enhancement in sexual activities.
http://www.artofcontemporaryshibari.com/?page_id=29>>>
Hey, are you going to destroy it?
2015-01-03 00:44:00
·
Skomentuj
https://www.youtube.com/watch?v=EHHMkIbd2wIsomeone tell me how I got here
from the city to this frontier
all the noises join to make harmony
I was stranded on an island
where I roam without direction
is that the wind lifting me up?
spirits flying at the speed of light
travelling like a dream one night
this hole in my heart is proof of life
life goes on
and the people sing their song
love and hate together
they can make harmony
plunging back into the darkness
it's not pain, it's just uncertainty
I know my heart's missing a piece but it still beats
https://www.youtube.com/watch?v=jQWubDXG-oU
Aleksander Pope - Wiersz o człowieku
2015-01-01 20:36:30
·
2 komentarze
Aleksander Pope
'Wiersz o człowieku'
Poznaj siebie, niech Boga myśl twa nie docieka,
Sam człowiek jest właściwą nauką człowieka.
On, zająwszy w stworzeniu ten stan pośredniczy,
Wielkość dziwaczną ze światłem przyćmionym dziedziczy;
Na sceptyka zanadto ufa w swym rozumie,
Za wątły, by w stoików utrzymać się dumie;
Wątpiąc, jeśli spoczynek lub czynność obierze,
Nie wie czy się już uznał za Boga czy zwierzę;
Czy swej duszy, czy ciała zwycięstwo przesądził,
Rodzi się, aby umarł, rozprawia, by błądził.
Zawsze ciemny, gdyż taki ma rozum w udziele,
Czy to zgłębia za mało, czy też za wiele.
W nim myśl z namiętnościami ciągły zamęt wznieca,
On sam się zawsze zwodzi i sam się oświeca.
Każde w nim uniesienie jest upadku bliskiem,
Pan możny wszystkich rzeczy, sam wszystkich igrzyskiem;
Jedyny sędzia prawdy, błądzi do ostatka,
świata tego ozdoba, igraszka, zagadka.
przeł L.Kamiński
o o o
2014-12-22 16:04:16
·
Skomentuj
"Jeśli choć jedną rzecz poznasz do końca, masz szansę zrozumieć wszystko inne."
Małgorzata Musierowicz, Wnuczka do orzechów