Mam siebie dość

30 lipca 2008

Tak, ten blog jest po to, żeby mi ulżyło.

 


Czas powiedzieć to otwarcie i wszem i wobec. Jestem chory. Zdiagnozowana nerwica. Zaczęło się wszystko w styczniu i nawet nie wiem, skąd to cholerstwo do mnie przypełzło.

Pieprzyk stał się oczywiście rakiem złośliwym i umierałem, a przynajmniej tak twierdziłem. Oczywiście badania nic nie wykazały. To dlaczego czułem się tak źle? Dlaczego cały czas coś mnie bolało? Znów do lekarza. Popatrzył, posłuchał, zlecił dalsze badania. Oczywiście nic nie wykazały.

Ale zdążyłem się już nakręcić. I to jak!!! Cały czas coś mnie bolało, ból wędrował po całym ciele zatrzymując się na jego poszczególnych częściach na mniej więcej 2 tygodnie.

I tak jest cały czas. To się nie zmienia.

A ja mam już siebie dość.

 

Kiedyś byłem niepoprawnym optymistą, wszystko zawsze miało być dobrze. Cokolwiek by się nie działo „always look at the bright side of life”. I nagle wszystko pieprzło. Rozwaliło się. Nie potrafię znaleźć pozytywów w swoim życiu. Nie potrafię już cieszyć się małymi rzeczami. Kiedyś wszystko było fajne.

 

Kłopot w tym, że to nie tylko zdrowie się zmieniło. W dość nieświadomy sposób całe mój styl życia legł w gruzach. Kiedyś popijawa nie była problemem, a teraz piwo przecież też szkodzi. Cały czas czekają na mnie dwa cygara (Romeo y Julietta), które dostałem w okolicach Wigilii, były trzy. Jedno zdążyłem wypalić na Sylwestra. Te dwa już pewnie się rozeschły. Zacząłem inaczej się żywić, bo przecież zdrowo trzeba żyć. No tak, trzeba, ale czy rzeczywiście to robię? Nie. Na basen nie pójdę, bo zakwasy sprawiają, że panikuję. Na rower nie wyjdę, bo zaraz dostaję zadyszki i „o boże, umieram”.

I wiem, że to wszystko nerwy, ale nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Jestem racjonalistą w wielu sprawach, ale w sprawie własnego zdrowia cały racjonalizm znika. Logika nie istnieje.

 

Najgorsze jest to, że razem ze mną muszą przeżywać to wszystko moi znajomi i rodzina. Naprawdę nie dziwię się, że mają mnie już dość. Cały czas absorbuję ich uwagę, oczywiście własnymi chorobami i zamartwianiem się.

 

Powiecie - „przestań pierdzielić, weź się w garść”. I będziecie kolejnymi, którzy tak powiedzieli. Ile razy ja to już słyszałem... I cały czas zadaję sobie jedno pytanie „jak?”

 

Kiedyś tak nie było. I nie wiem, co się zmieniło. Nie potrafię przeanalizować, dlaczego wszystko się tak pokopało. Dlatego będę tutaj czasami pisał, jak postępy. Grafomańsko, bez ładu i składu czasami, ale dla mnie.

 

P.S. Tak jestem w pełni świadom, że takie narzekanie to się ma nijak do formuły absurd bloga JM, ale nie chce mi się nigdzie bloga zakladać, a muszę to z siebie wyrzucić. Może zjednoczone siły humoru i satyry okażą się pomocne w walce...

 

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi