Pierożki te spełniają (według mnie) wszystkie kryteria najpopularniejszej w naszym kraju diety: mięsno - ziemniaczanej.
Na dobry początek potrzeba średnią cebulę i ze trzy ząbki czosnku. No i oczywiście mięcho z rosołu.
Cebulę i czosnek trzeba pokroić i podsmażyć na oliwie na złoty kolor.
Ziemniaki obrać i ugotować w posolonej wodzie.
Ugotowane ziemniaki odcedzić i po dodaniu dwóch, trzech łyżek galarety rosołowej utłuc.
Na patelnie z podsmażoną cebulą wyłożyć zmielone w blenderze mięso, solidnie popieprzyć...
i sypnąć ździebko mielonego kminku. To znaczy, ten kminek, to można - obowiązku nie ma.
Podsmażyć chwilę, po czym włożyć do miski, dołożyć tłuczone ziemniaki i wymieszać.
Boczek pokroić w małą kostkę i przerobić na "skwarki"
Dodać do farszu i wymieszać, a jak.
Teraz już z górki: zagotować wodę, zrobić kubek kawy, do miski wsypać trzy objętości mąki, łyżeczkę soli, jajo (alboinie), wlać jedną objętość wrzątku. No i wymieszać.
Rozwałkować, wycinać i lepić.
-
Czeeeść.
-
Co tu masz?
-
Daj trochę.
- Spadaj Leon :> Tu się pierożki lepi, ło:
Jeszcze tylko przysmażyć na oliwie małą cebulę krojoną w kostkę i pieczarki krojone jak leci.
Ugotować pierogi w garze z posoloną i pooliwioną wodą,
i już.
Wułala i bon appetit.
Propozycja podania:
Pietruszkę dobrze widać? No.
To co? będziesz jeść?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą