< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Koniec ery bankozaurów.

9 grudnia 2008
Twierdzi bank "nowej ery".

    Jest sobie klip reklamowy mBanku, z prehistorycznym gadem i parą klientów banku.

    Chociaż mam tam konto, to do założenia go nie skłoniła mnie żadna z ich dotychczasowych reklam. Jak dla mnie, to wszystkie łącznie z najnowszą są po prostu durne.

Reklama w skrócie wygląda tak:

W spocie reklamowym pojawia się bankozaurus, alegoria prehistorycznej bankowości, której fundamentem były „potworne opłaty bankowe, monstrualne prowizje, archaiczne produkty oraz skostniałe procedury”. Bankozaurus nagabuje parę Klientów mBanku, jednak oni doskonale zdają sobie sprawę, który bank gwarantuje im brak opłat oraz pewny zysk. Dlatego swoje rachunki, lokaty oraz kredyty mają w banku nowej ery - w mBanku.
To znaczy, tak pewnie wygląda według szych banku którzy ją zatwierdzili.
Ja odbieram ją troszkę inaczej, ale o tym na końcu, lećmy dalej:

Celem najnowszej kampanii jest utrwalenie wizerunku mBanku jako synonimu nowoczesności i innowacyjności - wyjaśnia Piotr Jakubowski, kierujący Wydziałem Reklamy i Zarządzania Marką w mBanku. Po raz kolejny mBank zaskakuje i wyznacza nowe trendy w reklamie instytucji finansowych. Wprowadzamy do komunikacji sporą dawkę emocji i pokazujemy naszych Klientów w roli ambasadorów marki, wbrew powszechnie obowiązującej modzie na wykorzystywanie znanych osobistości show-biznesu w reklamach banków - dodaje Piotr Jakubowski.

 Wiemy, że nasz sukces jest współtworzony przez Klientów, którzy polecają mBank i dziękujemy im za to zaangażowanie. Reklama skierowana jest do nich i do nowych, potencjalnych użytkowników. Odwołujemy się w niej do poczucia humoru, łączącego osoby, które korzystają z mBanku i tworzą go - podkreśla Ewelina Sadowska-Pilc, Dyrektor Biura Komunikacji i Zarządzania Marką.

Wszystko to wyczytałem na http://e-banki.com/koniec-ery-bankozaurow-kampania-reklamowa-mbanku/ - pogrubienia moje.

A teraz do meritum.
     Tak się złożyło, że parę miesięcy temu (przed krachem), kiedy jeszcze banki chętnie udzielały kredytów - ba, niektóre nawet próbowały go wciskać na ulicach, potrzebowaliśmy wziąć kredyt.

Złożyłem wniosek kredytowy w mBanku - w końcu konto mamy tam od lat, a na dodatek bank obiecywał:
  1. minimum formalności,
  2. niskie oprocentowanie kredytu dla stałych/ starych klientów,
  3. limit kredytu udzielanego 'od ręki' duuużo wyższy od potrzebnej nam kwoty,
  4. atrakcyjne ubezpieczenie spłaty.
no i w razie czego, mamy mKiosk na miejscu, jakby było potrzeba "coś dograć".

Historia (w wielkim skrócie) wyglądała mniej więcej tak:

     W czasie gdy nasz wniosek czekał na rozpatrzenie przez ich Analityka, zrobiłem dla orientacji małe rozeznanie w lokalnych bankach tradycyjnych - po prostu przeszedłem przez miasto wstępując do różnych placówek w drodze do mKiosku.

     Po dotarciu na miejsce dowiedziałem się, że i owszem możemy dostać kredyt ale... najwyżej oprocentowany - jak dla kogoś kto nie ma konta w mBanku. Powód?
Jako powód Analityk podał fakt, że nie jesteśmy "stałym klientem"

- Ale chwileczkę proszę pani, czegoś tu nie rozumiem, mamy u was konto ponad sześć lat, nigdy żadnego debetu, a mam wrażenie że traktujecie nas jak osoby zupełnie dla banku obce.

- Może wypełnił pan wniosek jako osoba nie posiadająca konta?
- Nie. Przed wypełnieniem wniosku musiałem się zalogować.

- Może w systemie coś się "pokręciło". Jeżeli pan chce, możemy wysłać jeszcze raz wniosek z naszego komputera.

Wysłaliśmy.

Efekt? Taka sama odpowiedź (oprocentowanie najwyższe, wyższe nawet niż w skostniałych i archaicznych bankach tradycyjnych).
Tylko tym razem z innego powodu. Analityk mBanku stwierdził: "Brak regularnych wpływów na konto".

- Przecież na to konto co miesiąc wpływa nasze wynagrodzenie więc o jakim braku regularności mowa? Nic z tego nie rozumiem, przecież ten wasz Analityk chyba ma dostęp do historii naszego konta, jeśli robi analizę naszej zdolności kredytowej? Czy pani może mi jakoś pomóc dojść z tym do ładu? Mam zażądać historii rachunku i dołączyć do wniosku, czy jak?

- Proszę pana, my nie mamy wpływu na decyzję Analityków, jeśli pan chce możemy złożyć jeszcze raz wniosek i zobaczymy co z tego wyjdzie.

- Wie pani co? to ja już dziękuję. Zawiodłem się ... itd. itd. (tu, niepotrzebnie w sumie, nagadałem niewinnej dziewczynie, ale mnie wkurzyli tym kręceniem i bzdurami)

     Kredyt wzięliśmy w tradycyjnym banku, dla którego okazaliśmy się być znanym i godnym zaufania klientem (mieliśmy tam drugie konto od ponad roku, bez specjalnych wpływów, ot, tylko takich aby je utrzymać). Kredyt z oprocentowaniem niższym niż w mBanku, na lepszych warunkach i w sumie bez problemów.

Dlatego też: nie jestem ambasadorem marki mBank.
Perypetie kredytowe z mBankiem naruszyły moje dobre poczucie humoru, a postrzeganie go jako "synonimu nowoczesności i innowacyjności" raczej nie wchodzi w grę.
Przy takim działaniu mBanku jak opisałem powyżej, to bankozaury mogą spać spokojnie.

Owszem jest to niezły bank jeśli chodzi o przelewy, operacje bezgotówkowe, kilka innych usług też mają niezłych ale... lepiej nic od nich nie chcieć, bo można się niemile zdziwić.

A kampanię reklamową odbieram tak: zwykłe zawracanie dupy, tyle że z "efektami specjalnymi".
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi