Wprawdzie zostało jeszcze poprzenosić i poukładać "graty", ale...
akcję sprzątania garażu uważam za zakończoną sukcesem.
A było to tak:
Na dobry początek zawartość rozpadających się szafek i zapomnianych zakamarków wylądowała na posadzce, gdzie przeszła gruntowną selekcję.
Bajzel zrobił się tak konkretny, że nie bardzo było jak przejść, no ale wiadomo, że żeby zrobić porządny porządek, to najpierw trzeba zrobić porządny nieporządek.
Później "pod nóż" poszła instalacja elektryczna, którą trzeba było nieco zmodyfikować.
A ponieważ mój tata preferował styl "raz na zawsze", i hermetyczne wyłączniki i gniazdka potrafił wpuszczać w ścianę, to prosto nie było.
Następny etap: demontaż starych lamp kanałówek, które miały to do siebie, że pomimo żarówek setek dawały mało światła, gipsowanie dziur, oraz mycie ścian i sufitu mydłem technicznym.
Malowanie, montaż lamp "z odzysku", wstawienie zestawu mebli garażowych wykonanych w stylu "Późny Purkuś" z rozebranego biurka i szafy, i proszę bardzo, garaż posprzątany.
To miała być wisząca półka, ale jak ją skończyłem, to okazała się być szafką stojącą :wow.
No, tak jakoś wyszło.
I proszę bardzo jaki przytulny wkurwiennik mi wyszedł, czyż nie?
No.
W razie gdyby co, to jakby nigdy nic, konsultacji udziela się po uprzednim wniesieniu zaliczki w postaci odpowiedniej ilości produktów firmy Wawel.
A takiemu jednemu panu z wybrzeża, temu, co to ja wiem, a on rozumie, to w drodze wyjątku w postaci napitku "Goldwasser".
Dla niezorientowanych w temacie "Obrałem dziemniaka", i dla przypomnienia:
http://www.joemonster.org/video/681662/The_Potato_Peelers_MIFF_2011
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą