< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Ziemniaki z jajem sadzonym i kwaśnym mlekiem - odpowiednik neapolitański, czyli:

25 sierpnia 2011
jedzenie proste, tanie (w Neapolu :C), smaczne i sycące. Podobno w rejonach nadmorskich, w wyniku katastrofalnego "zapuszczenia" łazienki, jeden z podstawowych składników można znaleźć we własnej wannie, ale czy to prawda :ke, to pojęcia nie mam. Pewnie tylko złośliwe plotki.
Tak czy inaczej potrzebne są świeże małże. Świeże małże teoretycznie poznajemy po tym, że mają zamknięte muszle (ale stuprocentowej pewności nie ma, bo podobno są "sposoby", rozumiesz). Z tym, że też nie do końca, bo jeszcze jest tak, że muszla może być uchylona, a po postukaniu w nią zamknie się, i wtedy jest OK. No i jak już mamy te świeże małże, to musimy je oczyścić z tych takich "włosków" i narośli, opłukać i odrzucić wszystkie nie nadające się. A tej już dziękujemy - kosz. I tej też. Pa pa. Teraz tak: garnek na duży ogień (bez dolewania wody i żadnej soli, bo od tego podobno ręka może uschnąć) małże do garnka i przykryć pokrywką. Na patelnię wrzucamy pokrojone dwa ząbki czosnku i trochę ostrej papryki dolewamy oliwę (dość sporo) i na ogień (żadnej soli, bo od tego ręka może się złamać). Sprawdzamy co z małżami dobre są - przekładamy do miseczki, a płyn pozostały w garnku przecedzamy. Dorzucamy do zawartości patelni dwa małe pomidorki pokrojone w ćwiartki. Wydobywamy małże z muszli, rozgniatając w tzw. międzyczasie pomidorki Zanim pomidorki całkowicie się "rozpłyną" dorzucamy część małży i dodajemy trochę przecedzonego wcześniej płynu (ze dwie, trzy łyżki). ogień może być średni. No. I teraz wyłączamy ogień i zabieramy się za gotowanie makaronu spaghetti. Oczywiście na dużym ogniu. W osolonej gruboziarnistą, morską solą wodzie. Gdy makaron się gotuje, przygotowujemy sobie pietruszki nać. Kiedy makaron zacznie wykazywać objawy bycia al dente, stawiamy patelnię na ... duży ogień, a jakże, i dorzucamy resztę małży. ostatnie zerknięcie na makaron, czy aby nie za miękki i odcedzamy (solidnie). Odcedzony wykładamy na przygotowany sos i posypujemy drobno posiekana pietruszki nacią, następnie mieszamy mieszamy mieszamy cały czas na ogniu i mieszamy i... na talerze wykładamy, i zjadamy. A jak już zjemy, to bierzemy świeży chleb i robimy "skarpete", znaczy, wybieramy nim sos i zjadamy (taka elegantsza forma wylizania talerza). I tu uwaga, nie robi się tego jedząc w restauracji, bo nie wypada i jest nieładnie. Osobiście śmiem twierdzić, że makaron makaronem, ale ten chlebuś z sosem na końcu smakuje bosko :mlask i nie ma siły żebym się powstrzymał w jakiejś knajpie przed "skarpetowaniem" choćbym miał to zrobić chyłkiem pod stolikiem. O!
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi