Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CLV

26 703  
51  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

NIEWINNE PYK

Tytułem wstępu: dziewczęciem będąc często bawiłam się na boisku szkolnym, gdzie zawsze było multum dzieciarni z okolicznych bloków. W któreś wakacje, miałam może z 7 lub 8 lat, wpadliśmy na świetny (jak nam się wtedy wydawało) pomysł! Otóż mieliśmy się kręcić dookoła własnej osi, a potem biec przed siebie. Kto najdalej dobiegnie ten oczywiście wygrywa. Akcja właściwa: stoję Ci ja w szeregu gotowa do kręcenia. Zaczynam wirować, wiruję, wiruję i pada hasło: START! No i wystartowałam. Może zdążyłam pobiec ze 2 metry, potem nastąpiła seria niefortunnych zdarzeń.
Pierwszym napotkanym obiektem była latarnia, o którą z gracją pijanej małpy rozwaliłam sobie łuk brwiowy. Następny był asfalt, który poniszczył mi kolanka. Wydawało by się, że na tym się skończy, ale... Ucieszona do granic możliwości i jednocześnie lekko przerażona dzieciarnia postanowiła mnie odholować do domu. Po drodze mieliśmy przejść koło miejsca, gdzie już wtedy zbierali się okoliczni żule-degustanci. Idziemy więc, ja zalana krwią, prowadzona przez dwóch kolegów i co słyszę? Słyszę takie małe, niewinne "pyk!". Najgorsze, że to "pyk!" również poczułam - piękny kawałek brązowego, butelkowego szkła przebił moje tenisóweczki i wbił mi się w stopę. Moje wzmożone wycie spowodowało, że koledzy już mnie nie prowadzili do domu. Oni mnie za sobą wlekli. Mina mojej Mamuni - bezcenna. W końcu nie ma to jak córunia zalana od stóp do głów krwią. Na pocieszenie dostałam szarlotkę i fakt, iż obyło się bez szycia.

by Biala81

* * * * *

HUŚTAWKA

W 3 klasie podstawówki, pod koniec roku szkolnego pojechaliśmy na tzw Zieloną szkolę. Pensjonat mieścił się w parku i znajdował się tam obszerny plac zabaw, a ja z kolegą oczywiście obraliśmy sobie za cel huśtawkę wahadłową. Nie wziąłem jednak pod uwagę ze kolega jest dużo cięższy niż ja i przy zabawie wyleciałem w górę i spadłem na okalający huśtawkę beton. Stłuczenie nadgarstka rozpoznane przez nauczycielkę biologii po wnikliwym badaniu typu "boli, nie boli" okazało się po 3 dniach potwierdzonym przez lekarza i zdjęcie RTG złamaniem z przemieszczeniem. Nierówność reki kształtowała się przez następne kilka lat. Teraz na szczęście żadnych zmian nie widać.

by Rahim1 @

* * * * *

WYŚCIG

Gdy miałam 8 lat wybrałam się z kuzynka na rower. Kolo domu mojej babci biegnie dość długa asfaltowa droga która potem ostro zakręca. Wpadłyśmy na genialny pomysł, a mianowicie "wyścigi". I wszystko poszło by dobrze gdyby nie to ze za zakrętem całą drogę zajmowały idąc sobie beztrosko dużo starsze od nas dziewczyny. Dzwoniłam dzwoneczkiem, krzyczałam, nie zareagowały - pozostało mi albo gwałtownie zahamować albo wjechać w nie. Bez namysłu wybrałam tą pierwszą opcje, która zakończyła się efektownym upadkiem z roweru i ślizgiem mojego ciała po asfalcie. Efekt - zdarte łokcie, kolana, nadgarstki , twarz. Mina rodziców gdy mnie zobaczyli - bezcenna. Obyło się bez pomocy lekarza. P.S. Wyścig wygrałam.

by Milkaffc @

* * * * *

PIASKOWNICA

Miałam w tedy jakieś 8, lub 9 lat, był to początek, lub koniec roku szkolnego. Wtedy na moim osiedlu był jeszcze stary plac zabaw (teraz zabetonowany i zmieniony w parking), a na nim kilka metalowych drabinek, huśtawki i piaskownica. Ta ostatnia to oczywiście typowa, stara piaskownica, czyli betonowy murek z drewnianymi listewkami do siedzenia. Pewnego dnia wpadłyśmy z koleżankami na pomysł, że będziemy po tym murku biegać. Właściwie, to nie wiem, po co. W każdym razie, z jednej strony była wyrwana jedna listwa, co powodowało zmniejszenie ilości powierzchni do stania. Ja - niewiele myśląc - zrobiłam kilka okrążeń i kiedy poczułam się już pewniej, postanowiłam się rozpędzić i oczywiście, kiedy tylko dobiegłam do uszkodzonego miejsca, jedna noga zsunęła się, przejechała po betonowej krawędzi i już po chwili mogłam zobaczyć skórę z całego piszczela zwisającą z piaskownicy. Krew lała się jakby mi ta noga co najmniej pękła w dwóch miejscach, no i nie obyło się bez histerycznego ryku.

A teraz mam piękną, gładką nóżkę i oszczędzam na depilacji.

MĄDRY PAN

Druga historia zdarzyła się na tym samym placu zabaw na huśtawkach. Obok placu była dość spora przestrzeń i postanowiono ją zaadaptować pod boisko dla maluchów. Przyjechali panowie, wysypali piasek i pojechali. Tak się zdarzyło, że ta górka piasku po kilkunastu dniach ubiła się i stwardniała, skutecznie blokując jedną z huśtawek i pewnego dnia jakiś pan postanowił tą właśnie huśtawką górkę rozwalić. Machał nią w tę i z powrotem i nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby pójść do domu, no ale kiedy tylko się ruszyłam, nagle poczułam jak krawędź metalowej huśtawki z ogromną siłą (i dość głośnym dźwiękiem) uderza mnie w zęby. Pamiętam tylko, że zerwałam się z ziemi i poleciałam do domu.

O dziwo, mleczaki ocalały. Najadłam się tylko strachu i piasku zmieszanego z krwią z pękniętej wargi.

by Ruder

* * * * *

POMIELIŁ

11 lat temu - miałem wtedy lat 4 mieliłem z babcią mięso. Jako mądre dziecko, zastanawiałem się czemu mięsko wylatuje tylko dołem, a górą nie chce. Chciałem przeczyścić górne dziurki w sitku - w tym celu wsadziłem tam paluszka. I nagle słychać dźwięk mielonej kości. Mój paluszek wskazujący lewej ręki został zmielony - czy bolało nie pamiętam, ale wiem, że babcia bezskutecznie próbowała znaleźć palec w zmielonym mięsie. Kilka szwów i paluszek jak nowy, z tym, że o jedną piątą krótszy i tak mam już do dziś, chociaż paznokieć mi na nim rośnie. I mięsa już z babcią nie mielę.

by Misha606

* * * * *

NIE CHCEMY PREZYDENTA

Mieliśmy z moim kolegą jakieś 7 może 8 lat, gdy wymyśliliśmy genialną zabawę, pod nazwą "nie chcemy prezydenta " (jak myśmy na to wpadli to ja po dzień dzisiejszy nie wiem). Zabawa, w skrócie polegać miała na tym, że jedna osoba stawała na szczeblach zjeżdżalni, a druga od strony, że tak powiem frontowej tejże zjeżdżalni. Osoba na schodkach miała się co jakiś czas wychylać. A celem tej drugiej było trafienie w nią kamieniem. Zasada była jedna - że nie wolno się przesuwać, podchodzić i rzucać z boku zjeżdżalni. Jako pierwszy prezydentem był mój kolega. Wszystko szło dobrze. Nie trafiłam w niego ani razu, ale za to było mnóstwo hałasu, no i ogólnie fajnie. Potem nastąpiła zmiana. Pierwszych kilka rzutów zgodnie z zasadami. Ale potem koledze coś się odwidziało. Patrzę a ten podchodzi do zjeżdżalni z boku, tak na odległość ze dwa metry ode mnie i przymierza się do rzutu. Ja się drę: "NIE. NIE RZUCAJ". I w tym momencie kamień wielkości męskiej pięści ląduje na mojej twarzy. Następuje chwila ciszy... Czuje że coś rusza się w mojej buźce... Macam językiem a tam polowy górnej jedynki nie ma... Nic by się pewnie wielkiego nie podziało jakby to był ząb mleczy. Ale miałam to nieszczęście, że to była już jedynka stała. Ile się potem musiałam uchodzić do dentysty. Miałam wymienić plombę, jak dorosnę. Ale ponieważ pamiętam, że zakładanie tamtej bolało jak fiks, to nie zrobiłam tego po dzień dzisiejszy... Tak skończyła się krótka historia zabawy w "Nie chcemy prezydenta"

by Anvariel

* * * * *

OBEJRZAŁ SIĘ

Szkoła, lat miałem ok. 9-10. Szkoła, jak szkoła - wielki budynek, boisko betonowe i kamienna dróżka od bramy i furtki - do drzwi wejściowych. Byłem chyba w 2 klasie podstawówki, więc już z kolegami trochę obeznany i na przerwie zabawa w ganianego po całym boisku. Pamiętam tylko, że biegłem i na chwilę obejrzałem się do tyłu (aby sprawdzić czy ktoś za mną nie biegnie), a tu łup! Leżę na kostce brukowej prowadzącej do drzwi. Rana rozpościerała się prawie od rzęsy aż po policzek. Miałem takiego farta, że upadłem i pojechałem ryjem o bruk bliżej, kawałeczek dalej stał śmietnik-z metalowymi, ostrymi rogami.

by Tomaaszq

* * * * *

STARY A GŁUPI

SCHODY


Byłam z koleżanką w supermarkecie, jej mama musiała coś kupić a nam kazała zaczekać przy ruchomych schodach. Długo to trwało więc ona poszła na górę do jakiegoś butiku, pewnie coś zauważyła i mnie zawołała. Ja pobiegłam do góry po schodach jadących w dół, nagle tak się wyglebiłam, że kolanem nadziałam się na te wystające ząbki, a one wbiły mi się aż do kości. Na szczęście przyszła moja mama z wodą utlenioną ale przez tydzień nie mogłam zgiąć nogi.

by Wereciem00_12 @

* * * * *

ZJECHAŁ

Mam brata, który jest ode mnie o 6 lat starszy, a to zdarzenie miało miejsce, gdy ja miał ok. roku. Zima. Mój brat poszedł na sanki z tatą (to nie jest stara opowieść o wywrocie na saneczkach!) Stoją na górce, dookoła śnieg, gdzie można jeździć na sankach i na środku ogromna ślizgawka z lodu, na której jeżdżą starsze dzieci, tylko na nogach. Tata mówi do brata: Chodź! Zjedziemy na nogach, zobaczysz jak fajnie! I Koniec pewnie znacie... Poszły mu dwa przednie zęby, krew i wkurzona mama po powrocie.

by Tomaaszq

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 26703x | Komentarzy: 0 | Okejek: 51 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało