Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CXIX

23 940  
1   5  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

LANY PONIEDZIAŁEK

U nas w rodzinie panowała tradycja, że zawsze w Lany Poniedziałek dzieci rzucały workami z wodą z okna (dodam, że to były worki śniadaniowe). Dorośli jakoś wielce nie protestowali. Tak więc przyszła w końcu pora, aby to moje pokolenie kultywowało ową tradycję. Zaczęło się to już od samego rana. Grzecznie dzieci (ja z kuzynem) stanęły w oknie z przygotowaną wcześniej amunicją. Kiedy amunicja w postaci worków śniadaniowych nam się skończyła, postanowiliśmy użyć do tego celu worków na śmieci. Konkretnie jednego worka. O ile sobie przypominam to na oko tak z 60 litrów. Napełniliśmy ten worek w łazience.
Ale że od łazienki do okna był kawałek do przejścia, więc musieliśmy worek przenieść. W jaki sposób udało nam się go w ogóle podnieść - nie pamiętam. Pamiętam, że zataszczyliśmy go PRAWIE do okna. Prawie, bo przy podnoszeniu worka na wysokość parapetu, wyślizgnął nam się i runął. Cała zawartość znalazła się na podłodze. Nigdy nie zapomnę miny kuzyna, gdy ciocia weszła do pokoju i zobaczyła, że brodzimy po kostki w wodzie.

by Emul

* * * * *

GROSZOWE POŚWIĘCENIE

Gościłem u wujka chrzestnego na wsi. Spałem w pokoju starszego o kilka lat kuzyna, którego akurat nie było. Wujek pokazując różne rzeczy, pokazał szkatułkę do której kuzyn wrzucał monety jednogroszowe. Miał ich całkiem sporą ilość i spodobało mi się. Niedługo po tym zauważyłem, że siostra była w sklepie i zostało jej z reszty kilka monet jednogroszowych. Nie zastanawiając się długo kolokwialnie mówiąc buchnąłem jej te monety i postanowiłem wrzucić do szkatułki. Jako, że znajdowała się na segmencie stanąłem na krześle i już miałem postawić nogę na biurku, gdy niespodziewanie straciłem równowagę walnąłem twarzą w kant biurka. Efektem były szwy na ustach i na brodzie i odłamany kawałek blatu biurka. A wszystko z powodu kilku groszy...

by Lukash89

* * * * *

KATIUSZE

Kto pamięta tzw. katiusze? Brało się stare butelki po oleju np. mixolu nadziewało na patyk i podpalało. W zastępstwie butelki mogło być cokolwiek z plastiku. Plastik płonął i kapał płonącymi kroplami z charakterystycznym wyciem. Niestety jeden z uczestników zabawy zaczął tym wymachiwać rozsiewając katiusze na wszystkie strony. Jedna taka płonąca kropelka spadła mi na rękę. Jakie to było dziwne uczucie! I jak to zgasić? Zdmuchnąć się nie chciało. W drugiej sam trzymałem płonącą butelkę po oleju na patyku. W końcu samo zgasło. Zeskrobałem żużel i poszedłem do domu. Dziurę znaczy bliznę rozmiarów pięciogroszówki mam do dzisiaj.

by Amiz74 @

* * * * *

ANI CHWILI WYTCHNIENIA

Rzecz zdarzyła się ze dwa, trzy lata temu. Wiedziony pilną potrzebą, udałem się do ubikacji na krótkie posiedzenie (na tyle jednak długie, iż wziąłem sobie do poczytania książkę). Zasiadłem, otworzyłem książkę i zagłębiłem się w lekturze.
Mój brat postanowił jednak nieco się rozerwać. Moim kosztem. W pewnej chwili usłyszałem dobiegające z dołu ubikacjowych drzwi, z okolic czterech okrągłych otworków wentylacyjnych dziwne "trząśnięcie". Jakieś takie niezbyt donośne, jakby ktoś zapalniczkę próbował zapalić...
Zamknąłem książkę, nachyliłem się nieco i usłyszałem drugie, trzecie "trzaśnięcie"...
I w tym pełnym napięcia momencie potężny płomień wystrzelił przez jedną z dziurek prosto na moją nogę opalając owłosienie na tejże! A przy okazji powodując wręcz paniczny mój okrzyk!
Gdy nieco ochłonąłem zza drzwi dobiegł mnie śmiech brata pełen dzikiej radości z jakże udanego żartu.
Od tamtego czasu boję się dezodorantów.

bu Icefish @

* * * * *

POMOC

Wydarzyło się to jakieś 15 lat temu, wiec miałem jakieś 10 latek. Mamusia poprosiła mnie bym pomógł jej w przyrządzeniu obiadu. Moim zadaniem nie było nic ciężkiego - ot pokroić pomidory. Wziąłem się więc z zapałem do roboty - jeden, drugi, trzeci... Jednak najważniejszy w rekach 10 latka był oczywiście nóż - ten był cienki, strasznie ostry i długi. Wyobrażałem siebie z nim jako jakiś "straszny morderca" z filmów. Kończąc wiec krojenie odwróciłem się i mówiąc do mamy - "skończyłem", chciałem szpanerskim ruchem wbić nóż w deskę do krojenia - tak na znak skończonej pracy. Nóź wbiłem - nawet głęboko - i w deskę i w środek ręki w okolicach trzeciej kostki. Najlepsze jest to, że zupełnie nieświadomy faktu odruchowo zerwałem rękę ze stołu razem z deską... Wtedy zemdlałem. Starty? Cóż - kość przeszyta nożem na wylot i rozdwojona na dwie części - a do dziś mam 1cm bliznę na środku reki - efekt nieduży - ale jaki dreszczyk!

by Methee

* * * * *

ZNALEŹLI ZAJĘCIE

Któregoś pięknego popołudnia mając lat 9 kręciłem się z kolegą po podwórku niczym gó*** w przeręblu szukając jakiegoś zajęcia. Naszą uwagę zwróciło puste boisko do koszykówki, niestety nie mieliśmy czym grać. Postanowiliśmy więc zrobić świetny dowcip: znalezioną nieopodal cegłę o pokaźnych wymiarach zamierzaliśmy umieścić na obręczy kosza, żeby go "zablokować". Kumpel z kocią gracją wdrapał się na górę, a ja tylko w odpowiednim momencie podałem mu cegłę. Zadanie się powiodło. Całe szczęście miałem na głowię czapkę z daszkiem, która przyjęła część impetu spadającej z wysokości 3 metrów cegły. Wstrząśnienie mózgu i guz wielkości piłeczki tenisowej to stosunkowo niewiele, biorąc pod uwagę, że mogło mi to rozłupać czaszkę...

by Mbudniak @

* * * * *

POSZLI NA GRANDĘ

Kraków - Kleparz, jeden z tamtejszych "parków", lata 80-te.
Z naszym parkiem sąsiadował ogród sióstr zakonnych, gdzie oczywiście rosły najróżniejsze frykasy - od agrestu przez czereśnie, orzechy, morele i tym podobne atrakcje. Chodziło się więc "na grandę" jak tylko można było i jak tylko się nas dwóch-trzech zebrało, bo przecież w pojedynkę to kradzież a w towarzystwie to tylko granda. Zadrapań, siniaków czy zwichniętych kostek nie brakowało i o nich pisać nie ma co, ale o jednej wyprawie to pozwolę sobie napisać. Oddzielający mur nie był jakiś wysoki, ale w jego szczyt wgipsowano (taka wtedy była "moda") kawałki potłuczonego szkła. Jak się szło na grandę to wiadomo, że w bezpiecznych, uprzednio oczyszczonych miejscach, ale jak się wiało, to wybierało się drogę najkrótszą zazwyczaj. Tak i ja zrobiłem, ale jak kończyliśmy w pośpiechu ucztę i pora była na ewakuację to jakoś tak się pechowo złożyło, że przeskakując owy mur, tam gdzie ja trzymałem rękę kolega postawił stopę. Pamiętam tylko, że zapiekło a po drugiej stronie muru zauważywszy, że nie mam kawałka małego palca u dłoni po prostu sobie zemdlałem i koledzy klnąc co nieco musieli mnie donieść na placyk, gdzie doszedłszy do siebie najbardziej bałem się burdy za zakrwawione okrutnie ubranie. No i do dzisiaj na lewej dłoni mam 4 i pół palca...

by Konto-na @

* * * * *

LEKKOATLETA

Będąc małym brzdącem tak koło lat 6-ciu z zapartym tchem oglądałem zawody lekkoatletyczne polegające na wywijaniu niestworzonych figur na dwóch poprzecznych drążkach. W telewizji wyglądało to tak prosto i niewinnie że postanowiłem spróbować. Na osiedlowym podwórku była zjeżdżalnia a przed nią wielki osiedlowy trzepak. Skok ze zjeżdżalni pamiętam, pamiętam również że moje sześcioletnie rączki nie wytrzymały impetu i pamiętam jeszcze to uczucie zawodu że przecież powinno się udać. Skutkiem mojej przygody z lekkoatletyką było zdarcie skóry z pleców i dłoni oraz parę minut wyrwanych z życiorysu (upadek z około 3m, musiałem stracić przytomność).

by Bzzzt @

* * * * *

ZABÓJCZE MYDŁO

Po obfitej kolacji pragnąc umyć tłuste ręce, które ZAWSZE myję nad wanną (przyzwyczajenie) wziąłem kostkę mydła, odkręciłem kran. Zakręcili wodę. Wkurzyłem się (delikatnie mówiąc) i z całej siły przywaliłem mydłem w jedna ścianę wanny. Kostka mydła nabrała prędkości wylatując z drugiej strony wanny, odbiła się od sufitu robiąc w nim wgniecenie (płyta gipsowa lub coś w tym stylu) odbiła się od niego i dostałem nią prosto miedzy oczy. Do tego dodam, iż poślizgnąłem się na brudnej i mokrej skarpecie od ojca - efekt? Proszę bardzo... Przywaliłem głową o pralkę robiąc efektowne salto.

Podpisać jako Adaś

No to OK - tak podpisaliśmy!

* * * * *

PAN TAU

Kiedy byłem mały oglądałem czeski film dla dzieci pt Pan Tau. Latał on z parasolką czy jakoś tak, wiec zabrałem parasolkę z domu i pobiegłem na dziesięciopiętrowca, żeby sobie polatać.
Otworzyłem parasol i stałem na dachu gotowy do skoku, ale chyba się bałem trochę jednak bo stałem i stałem. Zobaczyli mnie sąsiedzi i pobiegli po mamę. Ta przybiegła i coś z dołu krzyczała i wbiegła do bramy. Ja widząc, że mama krzyczy wystraszyłem się, że mnie spierze i schowałem się gdzieś na tym dachu. Mama wpadła na dach i zobaczyła, że mnie nie ma. Myślała, że skoczyłem albo spadłem. Zemdlała i nie dało się jej ocucić. Wezwano karetkę i zabrano ja do szpitala, gdzie była trzy dni. Ja tej sytuacji nie pamiętam, byłem za mały, nie wiem ile miałem lat opowiadała mi to mama całkiem niedawno.

by Pikasiak @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 23940x | Komentarzy: 5 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało