Wchodzę do pokoju siostry i widzę wszędzie lalki Barbie leżące na podpaskach. Siostra do mnie: "Zobacz, ile fajnych śpiworów dla lalek znalazłam!".
Kiedyś koleżanka rzuciła takim tekstem: "Znacie tę sytuację, kiedy skończył się wam papier toaletowy i używacie skarpetki czy czegoś tam?". Nie, Sandra, nie znam, ja pierd**ę.
Moja babcia używała wibratora jako masażera do bólu pleców, bo na opakowaniu napisali właśnie "masażer". Dowiedzieliśmy się o tym w zabawnych okolicznościach. Kiedy ją odwiedziliśmy, zaczęła nam opowiadać, że kupiła jakiś czas temu masażer i poprosiła chłopaka w sklepie, żeby wymienił jej baterie. Nie potrafiła jednak zrozumieć, czemu ten zaczął dziwnie się zachowywać i odmówił. Wtedy poprosiła moją mamę o wymianę baterii i podała jej wibrator. Swoją drogą - współczuję tamtemu chłopakowi.
Odbywałem staż w pewnej małej firmie i byłem świadkiem, jak tamtejszy pan inżynier (tak, miał tytuł inżyniera) musiał wynieść śmieci z kosza. Wyjął nowy worek (myślałem, że zastąpi nim ten stary, który wyjmie razem ze śmieciami) i poprosił mnie, żebym go przytrzymał, bo musi przesypać do niego śmieci. Nie wiedziałem, jak się zachować...
Przyłapałem kiedyś współlokatora na tym, że myje blat w łazience szczotką do muszli.
Teraz jest lekarzem.
Dzieciak mojego znajomego postanowił zrobić sobie kanapkę z grillowanym serem... przy pomocy żelazka... na kanapie. Swoją drogą, wypalił w niej ładną dziurę. Miał wówczas 15 lat.
Kiedy byłam mała, widziałam, jak mama czyści kocią kuwetę łyżką do makaronu. Pomyślałam wówczas, że to normalne, bo tylko do tego jej używała. Lata mijały, kota już dawno nie było, a ja jadłam kiedyś obiad u koleżanki i zobaczyłam, że jej mama podaje nam spaghetti takim samym narzędziem... Spanikowała i krzyknęłam: "Czemu podaje pani jedzenie szufelką do gówna!?". One były w szoku, a ja nie mogłam później przełknąć jedzenia.
A co powiecie na suszenie ubrań w mikrofalówce? To był ogień...
Moja mama miała w pracy koleżankę, która nie potrafiła używać koszulek na dokumenty. Wsadzała je do segregatorów otworem w dół i później domykała miliardem spinaczy, żeby kartki z nich nie wypadały.
Moja nauczycielka hiszpańskiego w szkole średniej używała wysuwanej tacki z napędu CD w komputerze jako podstawki na kubek z kawą.
Może nie do końca użytek codzienny, ale jako sprzedawca powiem tylko tyle: spotkałem już maaaasę ludzi, którzy wkręty do ściany wbijają młotkiem.
Swego czasu mieszkałem niedaleko pani, która odkurzała trawnik po skoszeniu trawy.
Żona była kiedyś świadkiem, jak dziewczyna u niej w pracy wsadziła do mikrofalówki aluminiową kulkę razem z zupką chińską. Powiedziała, że "dzięki iskrom jedzenie szybciej się podgrzewa" i zrobiła to takim tonem, jakby to była oczywista oczywistość.
Tę historię opowiedział mi kolega, bo akurat nie było mnie wtedy w pracy. A pracowałem wówczas w hotelu.
Jacyś goście z Chin przyszli do recepcji poskarżyć się, że nie działa im mikrofalówka. Nie mieliśmy mikrofalówek w pokojach, więc kiedy ktoś z obsługi poszedł to sprawdzić, okazało się, że próbowali podgrzać sobie pizzę... w sejfie.
Pewnego razu w KFC przyłapałem kumpla na tym, że naciera drugiemu koledze stripsy z kurczaka chusteczkami antybakteryjnymi. Było na nich napisane: "z aromatem cytryny" i myślał, że służą do doprawiania jedzenia.
Posiadam mały, bardzo mocny komputer, który mieści się w ręce i ma dostęp do całej wiedzy zgromadzonej przez ludzkość od zarania dziejów... a używam go do oglądania zabawnych filmików ze zwierzętami.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą