Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jestem nauczycielką, powiem wam ile dostajemy, za ile, i nie będę przy tym narzekać

88 645  
432   177  
Bardzo lubię czytać artykuły, w których opisujecie blaski i cienie swoich profesji. Otwierają one oczy na niektóre kwestie, pozwalają spojrzeć na proste sprawy z innej perspektywy. Idąc tym tropem postanowiłam przedstawić wam jeden z najbardziej znienawidzonych w naszym kraju zawodów – nauczyciela.

Oczywiście trochę pomarudzę, trochę ponudzę, ale może przemycę też coś ciekawego.

Nie będę rozpisywała się tutaj o uczniach, o tym jacy to byli kiedyś, jacy być powinni, a jacy są. Anegdotki o sytuacjach zabawnych ale i trudnych stanowiłyby materiał na odrębny artykuł. Nie będę też pisała o relacjach z rodzicami, ich postawach i stosunku do różnych szkolnych spraw (powtórzę tylko zasłyszane powiedzenie, że „w pracy z dzieckiem najtrudniejsza jest praca z rodzicem”).

Skupię się na formalnych aspektach tego zawodu. Postaram się obalić kilka mitów i odpowiedzieć na pytanie ile i za ile pracujemy. Może ktoś z was chciałby zostać nauczycielem, wtedy niech wie, że…

Czas pracy

Ile pracuje nauczyciel? Mało – darmozjad powinien pracować więcej! Takie zdanie da się bardzo często przeczytać (rzadziej usłyszeć, chociaż też się zdarza).
Całościowy czas pracy nauczyciela wynosi do 40 godz. tygodniowo, z tym że jest on podzielony na:
- zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze (tzw. pensum)
- inne zajęcia i czynności wynikające z zadań szkoły
- zajęcia i czynności związane z przygotowaniem się do zajęć, samokształceniem i doskonaleniem zawodowym.

Dwa ostatnie punkty tworzą praktycznie worek bez dna, o którym za chwilę napiszę jeszcze kilka zdań. Najpierw jednak posłużę się nim do tego, aby zawczasu odpowiedzieć na komentarze typu „Mam ciocię nauczycielkę i widzę, jak się obija”. W każdej grupie zawodowej są kombinatorzy i leserzy, jednak o ile nie stanowią oni poważnego jej odsetka, nie powinni być miarodajnym przykładem. Większość nauczycieli pracuje średnio znacznie ponad 40 godzin, lub przynajmniej w tych okolicach, jednak godziny ponad pensum nie są weryfikowalne, więc jest to furtka dla „niezaangażowanych” (delikatnie mówiąc).

Po kolei:

Pensum/godziny tablicowe/tygodniowy wymiar pracy z uczniami/godziny z „planu lekcji”
Różni się ono od stanowiska nauczyciela, teoretycznie wynika z tego, ile dodatkowego czasu trzeba przeznaczyć na przygotowanie tych stałych godzin dydaktycznych. Podając kilka przykładów i nie wnikając zbytnio w zawiłe i nudne szczegóły (do kolegów nauczycieli – tak, wiem, że są jeszcze inne rozróżnienia):
- nauczyciel przedszkola ogólnodostępnego – 25 godz./na tydzień
- nauczyciel „przedmiotowy” – 18 godz. /na tydzień
- nauczyciel zawodu – 22 godz. /na tydzień
- wychowawcy świetlic szkolnych – 26 godz. /na tydzień
- wychowawcy internatów itp. – 30 godz. /na tydzień
- nauczyciel bibliotekarz – 30 godz. /na tydzień
- nauczyciele specjaliści (np. logopedzi) – od 18 do 22 (ustala organ prowadzący) /na tydzień

Wynika z tego, że np. nauczyciel „przedmiotowy” pracuje przy tablicy 18 godzin, a 22 godziny poświęca na zadania dodatkowe (przynajmniej powinien ;)).

Dodatkowe obowiązki
W ramach worka bez dna jest niezliczona ilość pozycji, którą ogranicza jedynie wyobraźnia dyrektora i polityków. Zaczynając od tych, które dotyczą każdego nauczyciela:
- dyżury na przerwach – jeżeli mamy małą szkołę (mam na myśli budynek), to jest ich rozsądna ilość, jeżeli budynek jest spory, ma rozległe boiska i zakamarki, to ilość miejsc do obstawienia dyżurującymi jest bardzo duża – co za tym idzie nauczyciel ma takich dyżurów od groma i ciut-ciut. Kiedy dojdą do tego zastępstwa za np. chorych kolegów, może być tak, że na 5 lekcji masz 4 dyżury. Na tych pojedynczych przerwach bez dyżuru jest czas na… kawę? Raczej nie. Najczęściej jest to zabawa w „gorące krzesło”, czyli siadam, wyciągam kanapkę, wstaję, bo uczeń mnie szuka – szybko załatwiam sprawę, siadam, rozwijam kanapkę, wstaję, bo jakiś uczeń szuka nauczyciela X, siadam, biorę gryza kanapki, przełykając w pośpiechu odpowiadam na jakieś pytanie koleżanki, łyk picia, wstaję, bo jakiś rodzic szuka klasy/nauczyciela, siadam, dokańczam kanapkę, dzwonek, biorę klucz, swoje rzeczy i biegnę na lekcję. Oczywiście są nauczyciele, którzy wprawili się w piciu wrzątku, lub zimnej kawy/herbaty zaparzonej na innej przerwie. Dobrze sprawdzają się też kubki termiczne. Jeżeli chodzi o toaletę, to najczęściej planuję ją pod kątem dyżurów/wolnych przerw – idę wtedy, kiedy mam szansę, nie wtedy, kiedy chcę.

Należę do mniejszości, która nie psioczy na tzw. „okienka”, mam wtedy okazję zjeść w spokoju, bo przerwy zdecydowanie się do tego nie nadają;
- spotkania z rodzicami – to dotyczy w głównej mierze wychowawców. Kilka razy do roku ok. godzinne spotkanie. Czy jest to miłe/niemiłe, trudne/normalne zależy od klasy, którą się prowadzi i nie ma co się nad tym zbytnio rozpisywać;
- konsultacje – ogólne kilka razy do roku, chociaż wielu nauczycieli (zwłaszcza przedmiotów egzaminacyjnych) organizuje je cyklicznie;
- rady pedagogiczne – kilkugodzinne kilka razy do roku;
- zespoły przedmiotowe, klasowe itp. – omawianie zadań, celów, problemów uczniów itp. – kilka razy do roku; czas bardzo różny (jak trafi się gadatliwa koleżanka, która chce omówić niemal każdego ucznia, to można siedzieć kilka godzin);
- organizowanie wycieczek szkolnych i wyjść.

Dalej, stałe obowiązki przypisane do danych nauczycieli:
- organizacje festynów, dni otwartych itp. (najczęściej w soboty),
- organizacje obchodów świąt, jasełek, przedstawień itp.,
- organizacja imprez szkolnych i międzyszkolnych,
- tworzenie planów lekcji,
- tworzenie planów dyżurów,
- robienie zastępstw dyżurów,
- protokołowanie rad, zespołów itp.,
- prowadzenie kronik, strony szkoły, prowadzenie profili szkoły np. na fb,
- administrowanie e-dziennikiem,
- organizowanie konkursów, przygotowywanie uczniów do konkursów,
- prowadzenie dokumentacji związanej z dydaktyką,
- tworzenie różnych dokumentów szkolnych,
- prowadzenie kół zainteresowania,
- prowadzenie zajęć dla uczniów z problemami/ uczniów zdolnych,
- dokształcanie się (możliwości dofinansowań są niewielkie, więc głównie za własne pieniądze),
- staranie się o projekty typu Erasmus, koordynowanie ich, wykonywanie zadań projektowych,
- realizacja projektów i programów własnych,
- kserowanie np. próbnych egzaminów, sprawdzanie ich,
- pozyskiwanie sponsorów na różne akcje.

I wiele, wiele innych. Jest wiele rzeczy narzuconych prawnie (ma być zrobione i już!), wiele rzeczy wymyślonych przez dyrekcję (zarówno fajnych, jak i tych z kapelusza) i najwięcej tych, które nauczyciele wymyślają sobie sami (z wewnętrznego przekonania, pasji lub po prostu przy staraniu się o awans zawodowy). Jak widzicie, w szkole jest co robić w ramach 40-godzinnego wymiaru pracy. Szkoła bez zaangażowanych nauczycieli, wyrabiających jedynie godziny z pensum, byłaby pusta jak wydmuszka. Bez imprez, kół zainteresowania, zajęć wspierających itp.

Zdarzają się też bardzo nietypowe czynności, np. jedna z koleżanek malowała ściany i parapety w swojej klasie (materiałami z własnego remontu), inna pomagała rodzicowi ucznia w znalezieniu pracy, nie wspominając już o nieocenionej pomocy mężów majsterkowiczów, współtworzących makiety i akcesoria do zajęć, imprez, przedstawień.

To teraz tak szczerze, przedstawiciele innych profesji. Jeżeli odejmiecie wszystkie przerwy, czas na papierosa czy toaletę, czas przestojów, czas na rozmowy z kolegami i czynności przygotowawczy do pracy i te przed jej zakończeniem, to ile wyniesie wasz tygodniowy czas pracy „na czysto”? Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka i nie oczekuję żadnych wyliczeń. Chce tylko pokazać, że ocenianie czasu pracy nauczyciela z zewnątrz jest często nieobiektywne. Godziny z pensum są przepracowywane co do minuty, lawirowanie i kombinatorstwo odbywa się w ramach „worka bez dna”.

Wynagrodzenie

Zależy od tytułu naukowego i awansu zawodowego nauczyciela. Dla przykładu:
Najmniej zarabia stażysta z licencjatem bez przygotowania pedagogicznego – 1877 zł brutto/ ok. 1374 zł netto
Nauczyciel kontraktowy z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym – 2487 zł brutto/ ok. 1799 zł netto
Najwyższe zarobki osiąga nauczyciel dyplomowany z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym – 3317 zł brutto/ ok. 2378 zł netto

Do tego dochodzą: dodatek za wysługę lat (wypłacany od 4 roku pracy, +1% za każdy kolejny przepracowany rok), trzynastka, ewentualne nadgodziny, dodatek motywacyjny (wysokość różna w zależności od szkoły, miasta – koleżanka za wychowawstwo dostawała uwaga… 60 zł miesięcznie!), świadczenia z funduszu socjalnego.

Zarobki nauczycieli mogą się więc od siebie znacznie różnić. Tak czy siak, tego zawodu nie wykonuje się z pobudek finansowych.

Dni wolne

Tego wszyscy nam zazdroszczą. Jak ktoś liczy, ile mamy wolnego, to aż mu dym z uszu idzie! Owszem, mamy tych dni trochę więcej, ale:
- nie aż tyle, ile wydaje się rodzicom – dni wolne dla dziecka nie równają się dniom wolnym dla nauczyciela. Z wakacji wracamy do pracy zazwyczaj tydzień, półtora wcześniej; w dni egzaminów jesteśmy w komisjach itp.
- nie mamy „urlopu” wtedy, kiedy potrzebujemy, w trudnych sytuacjach (np. pogrzeb kogoś spoza najbliższej rodziny) można pisać jedynie podanie o bezpłatny. Naprawdę wolałabym mieć tych dni mniej, ale wtedy, kiedy chcę/potrzebuję, a nie zgodnie z kalendarzem roku szkolnego.

Jak się nie podoba, to zmień pracę

Raz na jakiś czas w mediach pojawi się artykuł typu „Kasjerka w markecie XY zarabia więcej niż nauczyciel”, „Protest nauczycieli” itp. Wtedy w potoku komentarzowych pomyj na nasz zawód dominują głosy „jak się nie podoba, to zmień pracę”, „gdybyś popracowała jako xxx, to byś zobaczyła co to ciężka praca” itp. Biję się w pierś, że nauczyciele są jedną z najbardziej narzekających grup zawodowych, ale nie zmienia to faktu, że nasza praca jest bardzo nisko ceniona. Owszem, na kasie w markecie z owadem w nazwie zarobię więcej, ale chcę być nauczycielem! Kocham to, jest to moja pasja, mimo różnych trudności spełniam się w tym. Mam dobry kontakt z uczniami i rodzicami, ale chcę za swoją pracę otrzymywać odpowiednie wynagrodzenie. Dlaczego jedyną rada jest „zmień pracę”? Jeżeli taką ścieżką pójdziemy, to w szkołach zostaną sami niezaangażowani nauczyciele, tworząc z niej wspomnianą wyżej wydmuszkę.

Opisałam tylko kilka aspektów pracy nauczyciela, i to w sposób niepełny. Każdy zawód ma swoje blaski i cienie, w każdym pracują dobrzy fachowcy i leserzy. Ja swoją pracę bardzo lubię i nie chcę jej zmieniać, mimo jej licznych wad. Nie znaczy to jednak, że mam je bezgranicznie akceptować, a narzekanie nauczycieli to w dużej mierze już pieśń bezradności…

PS Nawet nie będę poruszała kwestii kserowania na swoim papierze, drukowania na swoim sprzęcie, kupowania pomocy za własne pieniądze...

Pozdrawiam wszystkich, którzy przebrnęli przez ten dłuuuuuugi wywód!

Poczytaj też o ciężkiej pracy weterynarza w terenie

56

Oglądany: 88645x | Komentarzy: 177 | Okejek: 432 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało