< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Opowieści samochodowej w odcinkach część druga.

10 grudnia 2010
Okazuje się, że brak sprawnego samochodu mocno komplikuje nam życie zawodowe i rodzinne.
Z bardzo prostego powodu: oboje pracujemy w systemie 12-godzinnym i bez auta "nie wyrabiamy na zakrętach".



Mamy za sobą oględziny rzeczoznawcy z TU i w zasadzie możemy już działać, ale...
Nadal nie znamy decyzji TU.
Chrzanić dylematy. Dajemy auto do naprawy naszemu mechanikowi, płacimy za naprawę i czekamy na odszkodowanie.

Po 5 dniach od wizyty rzeczoznawcy znajduję w skrzynce kopertę firmową TU.
Gloria i chwała na wysokości - jest decyzja! :hot
Cieszę się, i już nawet nie przeszkadza mi to, że od dnia zgłoszenia minęło ponad dwa tygodnie, a całą sprawę można było spokojnie załatwić w tydzień.

Radość przedwczesna.
Koperta zawiera pismo, w którym specjalista z TU uprzejmie informuje, że konieczne jest przedłożenie dokumentów i oświadczeń w liczbie siedmiu.
Przy okazji dowiaduję się wreszcie (i mam to na piśmie) kto zajmuje się moją sprawą. Regionalne Centrum Likwidacji Szkód w Krakowie.

Trochę mnie to dziwi, bo w końcu mamy na miejscu dwie ich placówki: inspektorat i punkt obsługi klienta, ale fakt ten blednie wobec następnego.

Otóż okazuje się, że rzeczone dokumenty, oraz wszelkie inne ewentualne pisma do Regionalnego Centrum Likwidacji Szkód w Krakowie mam przesyłać na adres korespondencyjny Centrum Obsługi Dokumentacji w ... Białymstoku.

Wizja prowadzenia korespondencji z Krakowem via Białystok powoduje, że robi mi się z lekka słabo w kolanach, ale na szczęście doczytuję dalej, że mogę też udać się z nimi do najbliższej placówki TU i przekazać je ich pracownikowi.

Dopiero po weekendzie udaje mi się zwolnić na chwilę z pracy i dostarczyć dokumenty znanej już pani z inspektoratu.
- Dokumenty trzeba zeskanować i wprowadzić do systemu.
- Tego jest dość sporo, więc jakby mi pani pomogła i razem byśmy odfajkowywali na tym piśmie co już jest załatwione, to będę miał pewność że nic nie brakuje, dobrze?
- Oczywiście. Ale tego oświadczenia to nie musiał pan pisać, to jest już w formularzu. I to też. I numer konta też niepotrzebnie, w formularzu trzeba wpisać.

Nosz jasna cholera, przecież byłem tu już dwa razy, trzy razy dzwoniłem na infolinię i nikt do tej pory nie mógł mi powiedzieć, że jest jakiś formularz który powinienem wypełnić?!
I po jakiego diabła, pan specjalista z Krakowa zażądał tych pism? Też nie wiedział, że w jego firmie istnieje gotowy formularz?

Uśmiecham się miło do pani i grzecznie wypełniam pola, pomimo że w środku "krew mnie zalewa".
Jestem spokojny. Muszę być.
- To kiedy można się spodziewać decyzji?
- Trudno powiedzieć, my się tym nie zajmujemy.
W końcu, po jakichś 45 minutach, udaje się wprowadzić wszystkie dokumenty do systemu i mogę wrócić do pracy.

Po upływie ponad dwóch tygodni, na nasze konto wpływa jakaś dziwna kwota z Centrum Księgowości Ubezpieczeniowej TU w Warszawie.
Później dostaję kolejne pismo z krakowskiego Centrum Likwidacji Szkód - "Zawiadomienie o przyznaniu odszkodowania".
W końcu.

Towarzystwo Ubezpieczeniowe informuje, że po rozpatrzeniu mojego roszczenia przyznało mi odszkodowanie w wysokości niespełna 62% kwoty wyliczonej na podstawie wyceny, po potrąceniach z tytułu "ubytku wartości".

"Ewentualna dopłata po zgłoszeniu się do:" PPUH X-Y.

Piszę więc pismo do firmy X-Y z żądaniem zapłaty, a następnie wysyłam je listem poleconym za potwierdzeniem odbioru.
No i czekam.


Podsumowując:
Zgodnie z przepisami, na wszystkie czynności związane z likwidacją szkody, zakład ubezpieczeniowy ma 30 dni.

Od zgłoszenia szkody na infolinii PZU do oględzin pojazdu przez ich rzeczoznawcę upłynęło 10 dni. (zamiast maksymalnie 7)
Do wydania przez nich decyzji o wypłacie odszkodowania upłynęło równe dni 30.
Przy czym od wydania tej decyzji, do wysłania jej do mnie (data nadania na kopercie) upłynęło jeszcze 7 dni. Otrzymałem ją po kolejnych 4, czyli w praktyce od mojego zgłoszenia, do chwili gdy dostałem do rąk "papier" było to dni 41.
Część odszkodowania przypadająca do wypłaty przez PZU wpłynęła na nasze konto po 38 dniach.

Na część odszkodowania od firmy X-Y przyjdzie jeszcze poczekać. Jak długo? Pojęcia nie mam.


A tak na marginesie.
Żeby było ciekawiej, od lat co miesiąc płacę PZU składkę w ramach ubezpieczenia na życie i tak się teraz zastanawiam: a jeśli coś mi się stanie, to co?
Moja rodzina pewnie dostanie pieniądze, pytanie tylko ile, po jakim czasie i po jakich "przebojach"?
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi