Pani doktor mi przepisała.
To znaczy, tak dokładnie to on jest na zwiotczenie mięśni szkieletowych + działa uspokajająco, przeciwlękowo i przeciwdrgawkowo.
Pani powiedziała: "Tylko nie więcej niż pół tabletki, bo to mocny środek"
OK.
Wczoraj po obiedzie wyjąłem ulotkę i przeczytałem.
Później położyłem się na chwilkę i... obudziłem się koło szóstej popołudniu.
Wieczorem stwierdziłem, że usnę bez "wspomagania" i rzeczywiście zasnąłem bez problemu, ale obudziłem się po drugiej w nocy , czując że już nie usnę.
Poszedłem do kuchni, zjadłem krówkę i zacząłem się zastanawiać czy jednak nie wziąć tej 'pół tabletki'.
Obracałem pudełko w dłoniach, wyjąłem blister, popatrzyłem na tabletki, odłożyłem i zjadłem jeszcze jedną krówkę popijając napojem.
Położyłem się i ... obudziłem dziś jakoś po dziewiątej.
I taka myśl mi przyszła teraz do głowy: rzeczywiście diabelnie mocny środek to musi być.
Całe szczęście, że to lekarstwo nie jest w czopkach, bo jakbym się tak skusił i go użył, to pewnikiem obudziłbym się nazajutrz z palcem w tyłku (tak jak w tym kawale).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą