Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najbardziej przerażające sposoby zbierania naszych danych do celów reklamowych

74 506  
226   106  
Wszystko co robicie w tej chwili jest w pewien sposób rejestrowane i nagrywane, dzięki czemu wasza wirtualna baza danych stale się powiększa. Jesteśmy cały czas obserwowani i podsłuchiwani przez wiele urządzeń codziennego użytku oraz kamery monitoringu. Nasz dzisiejszy świat wygląda tak, jak nie wyglądał nawet w najgorszych teoriach spiskowych jeszcze 15 lat temu. Czegoś podobnego nie wymyśliłby nawet Orwell – autor słynnej antyutopii zatytułowanej 1984.



Pewnie większość z was doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jednak rzeczywistość może przerastać nawet wasze najgorsze przypuszczenia. Cały czas jesteśmy szpiegowani. Robione jest to głównie w celu gromadzenia o nas jak największej ilości danych, aby móc lepiej trafiać do nas z konkretnymi reklamami. Dla wielu firm staliśmy się po prostu kolejnym produktem, który trzeba jakoś skategoryzować, ładnie opakować i sprzedać klientowi (reklamodawcy).

Istnieją jednak sposoby szpiegowania i gromadzenia naszych wrażliwych danych, z których wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Dzisiaj przygotowałem kilka tych mniej oczywistych i zebrałem do kupy, abyście mogli w przyszłości nieco bardziej uważać na to, co robicie, gdzie robicie i w jaki sposób robicie. Przed wami 7 najbardziej niepokojących sposobów, dzięki którym firmy gromadzą nasze dane, aby sprzedać je reklamodawcom:

#1. Apple sprawdza nasze konta bankowe



Zaczynamy od naszego ulubieńca, a więc firmy Apple. W 2015 roku Gigant z Cupertino opatentował specjalny program, którego jedyne zadanie polegać miało na śledzeniu naszej zasobności portfela. Działa cały czas na telefonach i komputerach, aby w chwili kiedy sprawdzamy swoje konta bankowe, móc zanotować odpowiednie informacje i przekazać je dalej.

Bez obaw – nie wykrada naszych haseł i nie puszcza ich w świat. Po prostu kontroluje nasz rachunek, aby wiedzieć... na co nas jeszcze stać i wyświetlać nam odpowiednie reklamy. Nie będzie przecież bombardował nas ofertami kupna nowego mieszkania, kiedy na naszym koncie nie ma nawet tysiąca złotych.

Apple nawet nie kryje się z tym, co robi. Z opisu jasno wynika, czym m.in. się zajmują:

„Towary i usługi są sprzedawane określonym grupom docelowym użytkowników [...] na podstawie kwoty kredytu przedpłaconego dostępnego dla każdego użytkownika”.
Oczywiście w oficjalnych zapowiedziach Tim Cook zapewniał już niejednokrotnie, że tego nie używają i nie zamierzają używać. Tylko po co patentować, tworzyć i wdrażać oprogramowanie, które ma służyć do niczego?

#2. Facebook



Na drugi ogień idzie nasz drugi ulubieniec, czyli Zuckerberg i spółka. Byliśmy świadkami naprawdę wielu skandali związanych ze sprzedażą/wyciekiem danych z Facebooka. Najgłośniejszym z nich był ten związany z Cambridge Analitics, jednak Mark ma znacznie więcej za uszami.

Przy okazji afery z Cambridge Analitics użytkownicy Facebooka zrobili się nieco mniej ufni. Wielu z nich postanowiło sprawdzić, jak wiele danych na ich temat portal zdążył już zgromadzić. To co odkryła spora część osób przerastało ich najgorsze wyobrażenia. Swego czasu w sieci powstawało wiele wpisów typu: „Sprawdziłem, jak wiele wie o mnie Facebook *byłem przerażony*”. Pomijając już clickbaitowość tych wszystkich tytułów, sprawa była naprawdę poważna.

Paczka, którą każdy użytkownik Facebooka mógł sobie ściągnąć, zawierała m.in. wszystkie kontakty w telefonie (o ile udzieliliśmy odpowiedniej zgody aplikacji Facebooka), wszystkie połączenia, jakie wykonywane były za pomocą aparatu i wszystkie wiadomości, jakie zostały wysłane z naszego telefonu oraz na nasz telefon.



Na szczęście Facebook nie nagrywa tych wszystkich połączeń, a przecież mógłby to robić. Udowodniła to już firma znana pod nazwą Pudding Media, kiedy uruchomiła coś na kształt dobrze nam wszystkim znanego Skype'a. Od Skype'a jednak różniła się tym, że wszystkie wykonywane rozmowy były rejestrowane i analizowane pod kątem wyświetlania reklam. Dzięki poszczególnym hasłom, jakie udawało się wyłapywać z wypowiedzi, reklamodawcy mogli wciskać użytkownikom bardziej dopasowane do ich potrzeb produkty i usługi.

#3. Technologia rozpoznawania twarzy



Kilkanaście dni temu głośno było o chłopaku, który został niesłusznie oskarżony przez Apple o kradzież. Podobno był on widziany kilkukrotnie na miejscu przestępstwa w poszczególnych sklepach prowadzonych przez firmę. Zniknęło trochę sprzętu, który oczywiście miał niemałą wartość (jak to sprzęt Apple). Po czasie okazało się jednak, że... na nagraniach znajdował się zupełnie innych człowiek, a oskarżony 18-latek miał solidne alibi.

Chłopak nakręcił dość pokaźną aferę i jeszcze niedawno w branżowych mediach nie mówiło się o niczym innym. Na odpowiedź Apple'a nie trzeba było długo czekać. Stwierdzili oni, że wcale nie wykorzystują swojej technologii rozpoznawania twarzy do monitorowania placówek handlowych. Trochę jednak zamotali się w zeznaniach, co nie przysporzyło im wiarygodności.

Nie tylko Apple używa tego typu metod do śledzenia użytkowników. W wielu punktach kamery wyposażone są w podobne możliwości, aby na bieżąco monitorować przepływ klientów w danym miejscu. Odnotowywane są m.in. ich wiek, płeć, pochodzenie itp., a wszystko po to, aby tworzyć profile przeciętnego klienta odwiedzającego dane miejsce. Dzięki temu usługodawcy są w stanie lepiej trafiać ze swoimi reklamami tam, gdzie mają największe szanse coś ugrać.



W Chinach poszli nawet o krok dalej i system rozpoznawania twarzy służy ciągłemu śledzeniu obywateli w ramach niesławnego systemu oceny. Rozpoznawanie twarzy pozwoliło tam nawet zautomatyzować pracę policji i przyczyniło się do wielu zatrzymań. Brawo, Chiny! Czekamy, kiedy i na nas przyjdzie pora.

#4. Darmowe Wi-Fi wcale nie jest takie darmowe



Wszystkie punkty, które oferują nam darmowe Wi-Fi, nie robią tego z dobroci serca. Oczywiście miejsca takie jak bary czy restauracje muszą mieć swoje hot-spoty, aby osoby korzystające z ich usług mogły za darmo korzystać również z internetu. Kiedy jednak galeria handlowa lub sklepy udostępniają coś podobnego, powinna zapalić nam się czerwona lampka – przecież nie ma nic za darmo.

W rzeczywistości za takie darmowe Wi-Fi płacimy swoimi danymi. Nie są to jednak nasze numery kont wykradane ze smartfonów, lecz po prostu lokalizacja w czasie, kiedy jesteśmy podłączeni do sieci. Można z tego wywnioskować jakie sklepy odwiedzaliśmy, jak długo w nich przebywaliśmy i czy udało nam się znaleźć coś dla siebie.

Wiele osób ma cały czas włączone Wi-Fi w telefonie, a wszystkie sieci, z którymi się łączy, są automatycznie zapamiętywane. Kiedy więc następnym razem znajdujemy się w ich zasięgu, nasz smartfon automatycznie nawiązuje połączenie. W takich sytuacjach nie musimy nawet korzystać z usług danego punktu, aby mogli oni czerpać informacje na nasz temat. No i biznes się kręci.

#5. Reklamodawcy podglądają nas przez kamery w komputerach i telefonach



Każde nowoczesne urządzenie fabrycznie wyposażone jest w przednią kamerę. Laptopy, tablety i telefony – w ich przypadku już dawno stało się to standardem. Pamiętacie jeszcze głośne zdjęcie udostępnione przez Zuckerberga, na którym wyraźnie widać jego laptopa z zaklejoną przednią kamerą? Oczywiście Mark wie co robi i nie zachowywałby się w ten sposób bez dobrego powodu. Tym powodem mogą być m.in. wścibscy reklamodawcy.



Większość firm oczywiście nie przyznaje tego wprost. Nikt nie wyjdzie nagle z hasłem: „oglądamy cię, jak przeglądasz nasze reklamy” - to byłby przecież strzał w kolano. Są jednak takie spółki, w przypadku których żadnych wątpliwości mieć nie trzeba. Weźmy na przykład Emotional Analytics, która stworzyła specjalny algorytm, który przygląda się naszej twarzy w trakcie oglądania reklam i analizuje wszystkie emocje, jakie uda mu się wyłapać. Nie ułatwiajmy im pracy! Kiedy następnym razem zasiądziesz przed komputerem i wyświetli ci się reklama, zachowaj kamienną twarz i nie okazuj emocji.

#6. Skanowanie tablic rejestracyjnych w samochodach



Okazuje się, że nie musimy nawet używać żadnych urządzeń czy aplikacji, aby być szpiegowanym. Wiele firm zajmuje się tylko i wyłącznie śledzeniem tablic rejestracyjnych poszczególnych osób na całym świecie. Służy do tego oczywiście cała sieć kamer, które połączone są z obszerną bazą. Jedna z amerykańskich spółek zajmująca się czymś podobnym przyznała jeszcze w roku 2015, że w ich bazie znajduje się już ponad 2 miliardy zarejestrowanych blach, a ich liczba stale rośnie.

Same tablice oczywiście nie dają wiele, dlatego trzeba połączyć je z odpowiednimi użytkownikami, o których wie się już wystarczająco dużo. Krążą pogłoski, że nawet firmy ubezpieczeniowe korzystają z tego typu technologii, aby mieć jeszcze więcej powodów, dzięki którym nie będą wypłacały nam pieniędzy.

Zapewne podobne biznesy w naszym kraju nie działają tak prężnie, jak ma to miejsce w Stanach Zjednoczonych czy w Chinach. Nie obawiajcie się, na nas również przyjdzie pora i jeszcze zatęsknimy za czasami, kiedy znajdowaliśmy się w technologicznej d*pie.

#7. AccuWeather kupczy naszą lokalizacją



AccuWeather uznawana jest za jedną z najlepszych pogodowych aplikacji. Widgety w nakładkach telefonów, wiele stron internetowych podpiętych właśnie pod AccuWeather i my sami używający aplikacji na swoim smartfonie.

Afera z AccuWeather w roli głównej wyszła na światło dzienne jeszcze w 2017 roku, kiedy okazało się, że serwis udostępniał za pieniądze lokalizacje swoich użytkowników, aby w ten sposób można było gromadzić jeszcze więcej danych na ich temat. Wprawdzie po wszystkim firma zapewniała, że skończy z podobnymi praktykami, ale niestety tak się nie stało. AccuWeather nadal kupczy naszymi danymi, sprzedając je na prawo i lewo.

Nie ograniczają się jednak z grubsza tylko do miejscowości, w jakiej się znajdujemy, a śledzą każdy nasz krok z dokładnością do każdego metra, o ile to możliwe. Robią to nawet wtedy, kiedy aplikacja nie otrzyma odpowiednich zezwoleń.



AccuWeather... ufałem ci, a ty mnie zdradziłeś.

#8. Od latarek, przez poziomice, gry i różne inne aplikacje „codziennego użytku”

Smartfon to świetne narzędzie, ponieważ za jego pomocą jesteśmy w stanie wykonać naprawdę wiele różnych zadań. W zależności od naszych potrzeb możemy sprawić, aby stał się on zwykłym telefonem, urządzeniem do przeglądania sieci, kamerą, aparatem, odtwarzaczem muzyki lub konsolą do gier. To jednak nie wszystko. Może on również stać się latarką, poziomicą, krokomierzem i wszystkim tym, co jeszcze wymyślą programiści. Niestety za korzystanie z tych wszystkich aplikacji płacimy wysoką cenę.



Wprawdzie w sklepie Google Play są one na ogół darmowe, to jednak żądają one dostępu do różnych zakamarków naszego telefonu, na co wiele osób nie zwraca kompletnie uwagi. Niektórzy jednak są podejrzliwi i zastanawiają się, po co zwykłej aplikacji latarki dostęp do kontaktów i wiadomości w telefonie? W chwili otrzymania takiej prośby o zezwolenie na dostęp powinna u nas zapalić się czerwona lampka.

Dzięki temu, że aplikacja żąda dostępu do kamery czy mikrofonu, może ona w pełni legalnie nas nagrywać, ponieważ udzieliliśmy odpowiedniego pozwolenia.

Musicie więc szczególnie na siebie uważać, kiedy instalujecie coś ze sklepu Google Play na Androidzie. Zwracajcie uwagę na wszystkie pozwolenia, których udzielacie poszczególnym aplikacjom. Żeby potem nie było wielkiego zdziwienia i skarg, że wszyscy mnie podsłuchujo...

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
12

Oglądany: 74506x | Komentarzy: 106 | Okejek: 226 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

03.05

02.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało