Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki LXX - goście hotelowi

68 047  
236   66  
Jestem kontrolerem biletów.

Sytuacja miała miejsce w lutym podczas dość dużych mrozów. Podczas kontroli biletów w tramwaju, poczułem bardzo silny, powodujący wręcz odruch wymiotny smród. Szybko ustaliłem jego źródło. Był nim siedzący w tylnej części bezdomny menel. Podszedłem do niego i nawet nie prosząc o bilet, nakazałem mu opuszczenie tramwaju. Menel stwierdził, że nigdzie nie wysiądzie, mówiąc:
- Ja mam dowód!
- Nie interesuje mnie pana dowód. Proszę stąd wyjść, bo tu się nie da wytrzymać.

Pomimo tego, że w tramwaju było wielu pasażerów, to w promieniu kilku metrów od menela były wolne miejsca. Nikt nie odważył się usiąść obok niego. Nikt w żaden sposób nie zareagował póki nie poprosiłem go o wyjście.
- Nie ma pan prawa człowieka na mróz wyrzucić! - powiedziała około 50-letnia kobieta.
- Jak daje dowód, to ma prawo jechać! - krzyknął około 25-letni chłopak.

Menel uśmiechnął się, widząc że ma sojuszników, po czym wyjął ze swojej brudnej, śmierdzącej skarpety dowód osobisty.
Zapach unoszący się z jego butów o mało nie powalił mnie na ziemię. Złapałem za krawędź dowodu i szybko spisałem jego dane. Oddałem mu dowód i chcąc jak najszybciej uciec od tego smrodu, powiedziałem, że wezwanie przyjdzie pocztą.
Na to menel z jeszcze większym uśmieszkiem:
- Ale ja chcę podpisać!
Inna z pasażerek krzyknęła:
- Co pan robi? Jak chce podpisać, to proszę mu dać podpisać! Napiszę na pana skargę, że źle pan wykonuje kontrolę!

Wróciłem się do menela i pozwoliłem aby swoimi brudnymi łapskami się podpisał. Natychmiast po tym wysiadłem z tramwaju. Długopis od razu wyrzuciłem do śmietnika, po czym pojechałem do najbliższego centrum handlowego aby umyć ręce, bo bałem się że czymś się od niego zarażę. Do końca dnia miałem wrażenie jakby ubrania przeszły mi jego zapachem.

by OkrutnyKanar

* * * * *


Działo się to gdy miałam 15/16 lat.
Z powodu bólów w klatce piersiowej zostałam skierowana na badanie EKG. Jako nieśmiała nastolatka trochę się obawiałam, bo jednak trzeba było rozebrać się całkowicie od pasa w górę przy lekarzu, ale jak to moja mama powiedziała, lekarz ten nie jedne piersi w życiu oglądał, więc nie ma czego się wstydzić, bo on już po prostu na nie nie zwraca uwagi.

Troszkę uspokojona przybyłam na EKG, rozebrałam się, badanie wykonane, oczywiście od razu się ubrałam. Lekarz rzucił okiem na wyniki, po czym spojrzał na mnie mówiąc:
- No te twoje pączki to malutkie, ale nie martw się, jeszcze urosną.
Komentarz na temat moich piersi zszokował mnie na tyle, że cała czerwona złapałam tylko wyniki i niemal wybiegłam z gabinetu. I w ten oto sposób lekarz nabawił nastolatkę kompleksów.

Szkoda tylko, że się pomylił i piersi nadal mam małe :)

by Eile_M

* * * * *


Z pamiętnika glazurnika #7.

12 grudnia odebrałem telefon. Jakiś pan mówiący z szybkością karabinu maszynowego, tak, że ledwo mogłem zrozumieć co mówi, oznajmił mi coś takiego:

- Dzień dobry, ja potrzebuję glazurnika, układał pan płytki mojej sąsiadce, na Marszałkowskiej w Miasteczku, bardzo mi się podobało i mam dla pana do zrobienia łazienkę, już wszystkie płytki kupiłem i łazienkę opróżniłem, to będzie taka prosta robota, malutka łazienka, aha i drzwi już kupiłem, ale dopiero jutro przyjdą, ale to chyba nie problem, haha, muszę taki mały remoncik zrobić, bo na święta rodzina przyjeżdża z Dużego Miasta Zza Oceanu i trzeba to jakoś ogarnąć, żeby wstydu nie było i chcę tak jak u sąsiadki wannę wyrzucić i brodzik założyć, tylko taki inny ze szklanymi drzwiami, żeby ładniej wyglądało i taką półeczkę nad umywalką, a lustro we wnęce, no i takie oświetlenie jak u sąsiadki, to chyba trzeba sufit podwieszany zrobić? Ale to nie problem, bo łazienka przecież taka malutka i nie będzie problemu z zapłatą, bo już kredyt wziąłem i daję panu tak jak u sąsiadki dwa tysiące, tylko, żeby na wigilię było gotowe, jutro od rana jestem, może pan przyjechać, to jesteśmy umówieni, tak?

[ja] - Niestety nie jestem zainteresowany, nie ma szans żebym zdążył, niech pan spróbuje u kogoś innego.
[facet] - Ale ja już się zdecydowałem na pana!
[ja] - Jestem w trakcie pracy i nie ma szans żebym skończył przed świętami, niech pan poszuka kogoś innego.
[facet] - %^$#%$#!! Ale ja muszę zrobić łazienkę!
[ja] - Na razie nie mam wolnych terminów, nie ma szans, żebym....
[facet]- ^$#%$#!! - i się rozłączył.

Tak szczerze to zrobiłem sobie urlop przed świętami, żeby trochę odsapnąć i na spokojnie pozałatwiać różne sprawy, ale:
Facet chce, żebym w 12 dni (w tym 2 niedziele) wyremontował mu łazienkę. Nie ma szans, musiałbym robić po 14 godzin dziennie, albo i dłużej, a niech mi się samochód zepsuje albo maszyna, to leżę.

Zawsze mi się wydawało, że to ja ustalam cenę. Kosztowało by to na pewno sporo więcej, więc dodatkowo nie byłem zainteresowany. Co do ceny u sąsiadki, to rzeczywiście zrobiłem jej łazienkę z mega rabatem, praktycznie po kosztach, bo to prawie jak rodzina, a emerytury miała wtedy 806 zł i męża w szpitalu.

Dzisiaj (13 grudnia) zadzwonił rano, o której przyjadę!

by Garrett

* * * * *


Jestem zapalonym biegaczem już od kilku lat. Toteż zaopatrzyłem się w bardziej sportowe, profesjonalne ubranie. Jednym z jego elementów są czarne, przylegające leginsy. I tak sobie tuptam, tuptam. Przede mną dres ze swoją też dresową partnerką.

Dres: Hahahaha, spójrz na siebie.
Ja: (cisza)
Dres: Hahaha, wyglądasz jak baba.
Ja: Z pewnością zgrabniej, niż twoja towarzyszka ;)
Na koniec klepnąłem się lekko w pośladki i puściłem mu zalotnie oczko.

Dzięki Bogu, że naprawdę mam dobrą kondycję i refleks, bo chyba chciał mnie zabić.

Jego wybranka serca też miała na sobie leginsy i jakieś 15 kg nadwagi.

by PanTadeusz90

* * * * *


Jestem stewardessą.
Część druga opowieści, jak zniechęcić do siebie załogę i innych pasażerów, oraz skutecznie uprzykrzyć podróż sobie i innym.
W dzisiejszym odcinku: Dzieci i ich rodzice.

Absolutnie jestem za podróżowaniem z dzieckiem. Sama uwielbiam podróże i zawsze uśmiecham się na widok młodych par z potomkami, bo dla mnie poniekąd to dowód, że da się. ;) Moi rodzice również zabierali mnie za młodu ze sobą w delegacje. Niemalże codziennie widzę rodziców przygotowanych na podróż - kolorowanki, zabawki, bajki na laptopach. Na pokładzie często, gdy mamy chwilę wolnego, na prośbę rodziców co bardziej ciekawskich dzieci, pokazujemy gdzie siedzimy, co jest czym itd. Niekiedy zdarza nam się także robić zdjęcia z dzieciakami, gdy o to poproszą, a po wylądowaniu (za zgodą kapitana) pozwalamy wejść do kokpitu. Są jednak sytuacje, gdy maluchy (a tym bardziej rodzice) potrafią napsuć nam krwi...

Bieganie.

Rozumiem, że dziecko ma problem z usiedzeniem na czterech literach przez kilka godzin, jednak puszczanie go samopas, żeby pobiegało sobie po pokładzie, naprawdę nie jest najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że większość lotu pracujemy i nierzadko my sami biegamy w każdą stronę. Taki podlotek w swoim maratonie często trafia na sam tył kabiny, gdzie trzymamy wszelkie zapasy do serwisu, prywatne rzeczy, oraz gdzie umiejscowione są bojlery z (naprawdę!) gorącą wodą. Gdy już tam trafi, wszystko trzeba dotknąć, poszarpać lub kopnąć.

Wielokrotnie zdarzyło mi się odprawiać dzikie tańce żeby dzieciaka ominąć, a przy okazji nie zrobić mu krzywdy żadnym wózkiem (który potrafi ważyć ok 100 kg), nie wylać na niego gorącej wody, albo zwyczajnie nie podeptać go butami na obcasie. Zdarza się również, że dziecko znajduje się w "potrzasku" gdyż robimy 2 serwisy - jeden od przodu, drugi od tyłu. Gdy dziecko wybiegnie na środek, pod koniec naszej pracy nagle nie ma żadnej drogi ucieczki, co często skutkuje płaczem i rozpaczliwą próbą przepchnięcia się obok nas (każdy kto podróżował tanią linią lotniczą wie, jak mało miejsca jest w korytarzu między siedzeniami). Wystarczy jedna nagła, silniejsza turbulencja lub zwykła chwila nieuwagi i tragedia gotowa.

Co robią rodzice? Pochłonięci książką, filmem, snem lub sobą nawzajem, nie zwracają najmniejszej uwagi na dziecko. Zdarza się również że wodzą za nim wzrokiem bez słowa, a na nasze spojrzenia reagują uśmiechem nr 5 mówiącym "no chyba to nie problem, przecież to dziecko!".

Hitem jednak była pani, jak się okazało koleżanka po fachu z tej samej firmy, zbazowana w innym kraju. Jej synek biegał po całym pokładzie, szarpiąc za wózki, bawiąc się siedzeniami i przeszkadzając innym. Na zwróconą (naprawdę grzecznie!) uwagę, mamusia zareagowała krzykiem, że ona też jest stewardessą i nigdy nie zwróciłaby o to uwagi. No cóż, może ona jest przyzwyczajona do berbecia, zachowującego się jak mała małpka w zoo (dzieciak naprawdę robił straszny bałagan i szkody). My - niekoniecznie.

Toaleta i przewijanie.

Samolot jest wyposażony w toaletę przystosowaną do przewijania dziecka. Naprawdę wielu rodziców z tego korzysta, często również pytają gdzie mogą dzidzie przewinąć. Nic mnie tak nie raduje jak udzielenie tej informacji, gdyż codzienne patrzenie na przewijane dzieci na siedzeniach i wdychanie zapachu zużytych pieluch nie jest moim ulubionym zajęciem. Nie wspominając już o współpasażerach siedzących naokoło.

Wygrał pan, który po przewinięciu dziecięcia na siedzeniu, nacisnął przycisk wzywający obsługę i z miną wyrażającą "to już twoja robota", trzymał dla mnie zużytą pieluchę w dwóch palcach (wiecie, tak jak się trzyma coś naprawdę obrzydliwego).

Bohaterką innej sytuacji, która mi się przydarzyła była pani, której córeczka w wieku mniej lub więcej lat 4, niestety popuściła na siedzenie. Zdarza się najlepszym, to tylko dziecko. Pani posprzątała, przeprosiła, a po przylocie czekała na nas ekipa sprzątająca do dezynfekcji miejsca. Nie byłoby w tym nic piekielnego, gdyby nie to, że po fakcie pani musiała dziecko przebrać, a przed ubraniem świeżych ciuszków, dziewczynka polatała sobie naga jak ją Bóg stworzył po całej kabinie przez jakieś pół godzinki. Przy pełnym locie mamy 189 pasażerów. Pomijam kwestie, czy każdy naprawdę ma ochotę na oglądanie gołej dziecięcej pupy (i nie tylko), ale serio mamo... naprawdę jesteś w 100% pewna, że na pokładzie nie ma kogoś o skłonnościach pedofilskich? Bo ja niestety nie, mogę się o to tylko modlić.

Matka Roku.

Sytuacja, która najbardziej zapadła mi w pamięć. Stoję sobie na zewnątrz, pilnując by nikt nie palił, nie przechodził pod skrzydłem (rozstawione są specjalne pasy, by tam nie wchodzić) i ogólnie służąc pomocą. Ot, taka procedura. Nagle widzę panią, która bierze synka na ręce, dosłownie WKŁADA za bramkę, stawia centralnie pod skrzydłem i przygotowuje aparat do cudownej foteczki. Na mój bieg i natychmiastową reakcję, reaguje krzykiem. Na pytanie, czy wie co może się stać pod skrzydłem tankowanego samolotu, nie znalazła już odpowiedzi.

Pomijam wrzaski, krzyki, płacze, bicie rodziców, szantaże i szorowanie dzieckiem po podłodze. Nie moje dzieci, nie mój biznes. Trochę się tylko smutno robi jak się na to patrzy...

by wchmurach

* * * * *


Poszłyśmy z koleżanką na imprezę (coś w rodzaju bankietu, ale za niektóre drinki i potrawy trzeba było samemu zapłacić). Spotkałyśmy naszego kolegę (podrywacz i bajerant jakich mało), który koniecznie nalegał, że postawi nam drinka. Próbowałyśmy go jakoś zbyć, że nie trzeba, bo niezbyt chciałyśmy spędzać czas akurat w jego towarzystwie, ale uparł się, więc się zgodziłyśmy.

Lokal należał do tych droższych, drinki też tanie nie były, do tego postawił nam deser.
I fajnie, siedzimy sobie, gadamy, kolega coraz śmielej próbuje nas podrywać.
Do czasu kiedy dopijałyśmy drinki do końca i nagle... gdzieś przepadł.
Jak nietrudno się domyśleć, musiałyśmy płacić za rachunek same.

Stać nas było, więc bardziej chciało nam się z tego śmiać, ale kolega przeszedł samego siebie.

by Olga887

* * * * *


Poniedziałkowe popołudnie. Apteka, a w niej ja w kolejce. Smętnie szurające buty, czasami słychać kaszlnięcie tłumione dłonią, nuda. Doczekałem się, podchodzę do okienka, a "moja" pani magister pyta:

- Co dzisiaj?
- Moje niebieskie tableteczki proszę, to ile?
- Na receptę to xx zł.
Ta wymiana prostych informacji zakończyła nudę. W pierwszym momencie zapadła wiele znacząca cisza, a w chwilę potem dwie psiapsiólki w mocno balzakowskim wieku, teatralnym wręcz szeptem:
- Popatrz, staruch jeden, pewnie na dziwki idzie, młodej mu się zachciało...

Kątem oka zerknąłem kto tak mnie ocenia i aż cisnęło mi się na usta, że przy jej urodzie to pewnie jej chłopu i nawet viagra nie pomoże. Ale przygryzłem język, schowałem pudełko Glibeticu do kieszeni i wyszedłem. I tylko zastanawiam się czy napisać do POLPHARMY żeby lekarstwa na cukrzycę robili raczej czerwone lub żółte, bo niebieskie powodują niebezpieczne napięcia nerwowe u podsłuchujących.

by Rak77

* * * * *


W styczniu się żenię i co ważne - nie bierzemy ślubu kościelnego, a cywilny.

Spotkałem ostatnio znajomą z czasów szkoły. Trochę pogadaliśmy i temat zszedł na standardowe "masz kogoś?", to się pochwaliłem naszym planem "legalizacji" związku. Zgadnijcie czego się dowiedziałem - otóż ślub cywilny to nie ślub. Kiedy mnie zapytała czemu nie kościelny i odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że kościelnego nie wezmę, bo nie jestem katolikiem... Oooooo i się zaczęło.

Skończyło się tak, że w pewnym momencie po prostu się odwróciłem i salwowałem się ucieczką. Skąd tyle nienawiści w ludziach i to przekonanie "wiara katolicka jedyną słuszną wiarą"? Ja osobiście jestem agnostykiem, ale nie narzucam innym swojego zdania i nie potępiam za to że są katolikami, więc czemu ja mam być potępiany? Ehhh... Po raz kolejny - witamy w Polsce - kraju z wolnością słowa i wyznania.

by Brikus

* * * * *


"Apel" do osób, które często bywają nazywani mianem "gościa hotelowego".
Jestem osobą, która potrafi dużo zrozumieć, staram się podchodzić do ludzi z empatią, uśmiechem, ale niekiedy nawet świętego by szlag trafił.

Z toalety korzysta każdy - od zwykłego Kowalskiego, do samego prezydenta, czy też króla, w teorii nic trudnego ale w praktyce...
Załatwiłeś na swoim "tronie" to co trzeba, podtarłeś się papierem i... no właśnie i nic. Notorycznie w pokojach spotykam się z tym, że woda nie jest spuszczana, często przez tych samych ludzi (długie pobyty). Rozumiem, że naciśnięcie magicznego guziku i szum spadającej wody jest dla Ciebie nie do zniesienia, ale dla mnie widok kup, sików itp. nie jest powodem do uśmiechu.

Jesteś kobietą i masz okres? Super, dzięki temu, że nakleiłaś podpaskę na podłogę lub deskę sedesową, mogę cieszyć się razem z Tobą!

Drogi mężczyzno, szczerze gratuluję, że noc w naszym hotelu się udała, Ty i Twoja kobieta spełniliście swoje fantazje, miło mi, że mogłam odklejać kolekcję zużytych prezerwatyw sztuk 6, przyklejonych taśmą klejącą (!) nad łóżkiem.

Nie wolno palić, w pokojach - eee tam, recepcja kłamie, ja płacę i będę palić! Czujka przeciwpożarowa uruchomiła alarm i wyje na cały hotel - to nie Ty! Chcemy Cię wrobić, Ty niepalący, a ta popielniczka (ew. szklanka z wodą i zagaszonym petem) nie jest Twoja! Pokojówki pewnie podrzuciły.
Inna opcja: zaklej czujkę folią aluminiową, gdy zaśniesz z papierosem i kołdra zacznie się tlić, a Ty szczęśliwie się obudzisz w odpowiednim momencie - zalej wszystko wodą/colą itp, potem przyjdź na recepcję i domagaj się natychmiastowej wymiany pościeli bo "jest brudna" - "głupie" sprzątaczki się nie połapią.

W obudowę kaloryfera wpadł Ci jakiś cenny przedmiot i chcesz go odzyskać - nie ma po co mówić nic na recepcji, po co wzywać Panów technicznych. Przecież masz narzędzia! Rozmontuj wszystko sam, a potem wymelduj się wcześniej. Inni posprzątają i poskładają, dodatkowo powymieniają zniszczone elementy.

Przyjdź z awanturą na recepcję, że miałeś dokładnie 11 ciastek, po późniejszym przeliczeniu wyszło Ci 10 - żądaj zwrotu za cały pobyt i korzystanie z sauny - brak dowodów na jakąkolwiek osobę z personelu (cały dzień wywieszka na klamce od pokoju nie przeszkadzać), zagroź policją, na końcu idź do pokoju i nie wychodź z niego przez dwa dni, nawet na śniadanie.

Narzekaj, że Wi-Fi miało być, a go nie ma. Recepcjonista podaje Ci hasło do zalogowania się - Ty masz wpisywać jakieś hasło?! Wi-Fi miało się łączyć, nic nie będziesz wpisywać, bo potem będziemy Cię nękać i wydzwaniać (?).

Podczas sprzątania nie musisz wychodzić z pokoju, to oczywiste. Ale macać się po kroczu i rozpinać suwak możesz dopiero potem - nawet jeśli pani, która powyższą czynność wykonywała, bardzo Ci się spodobała.

Z pozdrowieniami od początkującej pokojowej :)

by CichoByc

<<< W poprzednim odcinku

11

Oglądany: 68047x | Komentarzy: 66 | Okejek: 236 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało