Szukaj Pokaż menu

Najdziwniejsze zwyczaje pogrzebowe z różnych stron świata. Filipińczycy przeginają

49 097  
101   15  
W różnych kulturach śmierć jest różnie postrzegana. W jednych to definitywny koniec, rozstanie ze wszystkim. W innych - koniec pojedynczego etapu i przejście do kolejnego. Tym razem przyjrzyjmy się jednak samemu momentowi przejścia

Oryginalne połączenie starych obrazów i... postaci z Gwiezdnych wojen

19 823  
45   10  
Dave Vancook jako tła o do swoich dzieł używa starych obrazów, które wyszukuje na ogrodowych wyprzedażach, w komisach bądź na pchlich targach. Kupuje je ze grosze, następnie obmyśla swoją koncepcję i dorysowuje postać lub przedmiot rodem z sagi "Gwiezdnych wojen", która najlepiej wpasuje się w charakterystykę obrazu.

#1.

Jak to jest być wychowywanym przez matkę uzależnioną od heroiny?

59 618  
192   32  
Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że wychowałem się w bardzo dziwnym świecie. W centrum tego świata była moja matka, która była sama, uzależniona od heroiny i – przynajmniej dla mnie – była najlepszą mamą na świecie.


Każdego dnia przychodził moment, kiedy mówiła: "Wrócę za sekundę, myszko", po czym znikała w swojej sypialni z kilkoma przyjaciółmi, zamykając za sobą drzwi. Jako siedmiolatek spędzałem wieki, stojąc pod tymi zamkniętymi drzwi i próbując sobie wyobrazić, co dzieje się po ich drugiej stronie.
Miały minąć lata, nim w końcu się tego dowiedziałem. Przez długi czas zakładałem, że dorośli odbywają tam jakiś rodzaj energetyzującej drzemki - wychodzili z tego pokoju tacy cisi, tak zrelaksowani i radośni. Czułem, że coś mnie omija, ponieważ sam, nawet po porządnie przespanej nocy, wciąż byłem zmęczony. Chciałem, gdy dorosnę, zostać odkrywcą, to zaś, jak wiedziałem, wymaga dużo energii.

Moja matka miała w sobie mnóstwo miłości, którą gotowa była się dzielić, a większość trafiła do mnie. Bawiliśmy się razem codziennie - godzinami razem marzyliśmy o różnych przygodach. Ja byłem Linkiem, ona Zeldą, a naszą misją było pokonanie złego demona Ganondorfa, który mieszkał za rogiem naszego domu w Liefering, na przedmieściach Salzburga w zachodniej Austrii.
Najpierw musieliśmy zdobyć mapę i kompas, aby zlokalizować Ganondorfa i go zniszczyć. Gdy moja matka była zbyt zmęczona naszą misją, musiała, by odzyskać siły, wypić miksturę z makówek.


Moja mama miała zwykle przy sobie grupę swoich przyjaciół - jak Werner, który powiedział mi, że czerpie energię z natury i drzew. Bertl zawsze wspominał o dniach chwały klubu piłkarskiego SV Austria Salzburg, a chłopak mojej matki, Günter, nauczył mnie grać w szachy, gdy miałem sześć lat. Nauczył się grać podczas pobytu w więzieniu.
Prawdopodobnie jedynym kłamstwem wprost, którym raczyła mnie moja matka, było to, że mój tata zmarł w wypadku samochodowym, zanim się urodziłem. Dopiero po latach, kiedy ona i Günter byli już czyści, wyjaśnili mi, że mój biologiczny ojciec zmarł z powodu przedawkowania heroiny. Po kilku miesiącach spędzonych w więzieniu za posiadanie, wziął swoją zwykłą dawkę - jednakże jego tolerancja spadła, kiedy był zamknięty, i okazało się, że dawka była zbyt wysoka.

W czasie żałoby moja ciężarna matka rozważała popełnienie samobójstwa, lecz przeczytana przez nią książka o hinduizmie przekonała ją, że jeśli to zrobi, zostanie inkarnowana jako najniższa forma życia, zdecydowała się więc tego nie robić.

W szkole byłem trochę problematyczny, niegrzeczny i źle się zachowywałem, chociaż w zasadzie w okolicy, w której dorastałem, było to normą. Mieszkaliśmy w dużym, pomalowanym na zielono mieszkaniu na parterze w bloku. Nie ufaliśmy nikomu, kto zaprzątał sobie głowę pukaniem do głównych drzwi, ponieważ robiła to tylko policja lub listonosz - dla mnie to było to samo. Wszyscy inni po prostu wspinali się na balkon i wchodzili prosto do naszego salonu.

Częstym gościem był diler mojej matki, którego nazywaliśmy "Grekiem". Pewnego razu, gdy mama była w swojej sypialni, Grek zmusił mnie do wypicia razem z nim wódki - miałem wtedy tylko siedem lat. Kiedy matka dowiedziała się o tym, wyrzuciła go z domu. Jednakże, jak mi później wyjaśniła, wszyscy zasługują na drugą szansę - w końcu więc pozwoliła mu wrócić. Latem 1999 roku, kiedy miałem osiem lat, moja matka naprawdę miała problem zażywaniem narkotyków. Günter wydawał się bliski śmierci po 23 latach uzależnienia i powoli zaczynałem rozumieć, co się wokół mnie dzieje. Matka przekonała samą siebie, że może brać narkotyki tak długo, aż nie dorosnę na tyle, by zorientować się, co robi, ale prawda wyglądała rzecz jasna tak, że po prostu nie mogła przestać.



Pewnego dnia tego samego roku przyszedł do niej jej stary przyjaciel Bedda. Siedział w więzieniu za przemyt razem z Günterem. Wyglądał jakby był zupełnie inną osobą - nie był zmęczony, nie miał zawrotów głowy ani się nie denerwował. Promieniował radością i spokojem, który natychmiast sprawił, że moja matka zaczęła płakać. Bedda pocieszał ją i mówił o tym, jak Jezus go uzdrowił i uwolnił. Sama jego obecność rozświetlała nasze ciemne mieszkanie - było tak, jakby ktoś zapalił pochodnię w czarnej jak smoła jaskini. Günter wyrzucił go z mieszkania, a potem porozwalał meble i krzyczał, że nie chce mieć nic wspólnego z religią. Bedda jednak wrócił, aby wyjaśnić, jak Bóg uwolnił go od nałogu.
Jakiś czas później moja mama i Günter zaczęli postrzegać nowe życie Beddy jako coś dobrego, a dojście do tego wniosku pomogło im obojgu. Dziesiątki wcześniejszych prób odzyskania trzeźwości zawiodły, gdy lekarze, psycholodzy i pracownicy społeczni wciąż upierali się przy tym, że siła do rzucenia narkotyków musi pochodzić z wewnątrz - siła, w którą żadne z nich nie wierzyło. Teraz jednak ich przyjaciel Bedda zdołał osiągnąć to dzięki swojej wierze w Jezusa, co zmotywowało Güntera i moją matkę do zrobienia tego samego.
Mój ojczym stał się czysty po ponad dwóch dekadach uzależnienia, podczas gdy matka pokonała głęboką depresję, która kilkakrotnie doprowadziła ją do skraju samobójstwa. Przeszli przez pustkę, smutek i rozpacz, ale byli teraz pełni miłości i poczucia bezpieczeństwa. Niestety, nie wszyscy wokół byli równie szczęśliwi - wielu ich przyjaciół zmarło w następstwie swojego uzależnienia.

W wieku zaledwie 39 lat moja matka zmarła na raka 4 lipca 2012 roku. Przez całe życie walczyła z demonami, cały czas okazując bliskim jej ludziom niewiarygodną ilość miłości. W środku narkotykowego bagna na przedmieściach Salzburga, w którym dorastałem, miałem piękne i satysfakcjonujące dzieciństwo - i tylko jej mogę za to podziękować.

Film Adriana Goigingera pt. Die Beste Aller Welten [Najlepsze ze wszystkich światów] opiera się na jego własnym dzieciństwie i poświęcony jest jego matce, Heldze Wachter. Wyświetlany jest obecnie w kinach w Niemczech i Austrii.

Źródła: 1, 2
192
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Oryginalne połączenie starych obrazów i... postaci z Gwiezdnych wojen
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Najbardziej januszowe teksty, jakie pracownicy słyszeli w sklepie II
Przejdź do artykułu Spowiedź masowego mordercy, czyli jestem producentem żywności
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu Najbardziej bezczelny oszust w Wielkiej Brytanii
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Weteran, który z powodu psa-asystenta nie mógł znaleźć pracy przebojem zdobył klientów marketu, który go zatrudnił
Przejdź do artykułu Każda rodzina ma jedną, bardzo dziwną zasadę - internauci postanowili podzielić się swoimi
Przejdź do artykułu Dziwacy z rosyjskich portali społecznościowych LXXXIV - nie jestem smutny, jestem trzeźwy
Przejdź do artykułu 5 rzeczy o bezdomności, o które tak naprawdę boicie się zapytać

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą