Szukaj Menu

"Raz na imprezie..." - najbardziej kuriozalne przypadki, jakimi się z nami podzieliliście

130 951  
284   50  
Dzisiaj spontaniczny wypad do zoo, praski wpier*ol w bramie, magiczne teleporty i trwałe uszkodzenia ciała. Zapraszamy!

#1.

#1.

#2.

Raz po imprezie stwierdziłem, że jestem głodny i że wybiorę się na rowerze do oddalonego o parę kilometrów fast foodu. Oczywiście wydawało mi się, że jestem trzeźwy. Cała droga przeszła gładko i dopiero pod lokalem, do którego zmierzałem... ja się nawet nie wywróciłem, ja się normalnie wypierdoliłem na tym rowerze przy prędkości nie jakiejś ogromnej, ale wystarczającej, żeby przy spotkaniu mojej twarzy z betonowym śmietnikiem doszło do pęknięcia czaszki, wybicia dwóch zębów, wstrząśnienia mózgu i odłupania kawałka kości czachy pod brwią. Długo nie myśląc, dźwignąłem się z chodnika i poszedłem zjeść, bo w końcu byłem już całkiem blisko. O wszystkich następstwach mojego nocnego wyczynu dowiedziałem się dopiero nad ranem.

#3.

#4.

Raz na imprezie wyszliśmy z kolegami na klatkę schodową zapalić i właśnie wtedy przyszła policja. Panowie mundurowi spytali, czy my jesteśmy z tej imprezy, bo skargi były. Mieliśmy bardzo dobre humory, potwierdziliśmy, że tak, że bawimy się tutaj. Na co oni "no to dobrze, no OK, no to damy wam pouczenie, jakiś mandacik i tam trochę przypilnujecie towarzystwa, albo..." - my w doskonałych humorach dopytujemy - "albo co?", na co oni "...no albo zawieziemy was na wytrzeźwiałkę, byliście kiedyś na wytrzeźwiałce?". A my jeszcze bardziej ucieszeni "Nie! Nigdy nie byliśmy, to co, chłopaki, jedziemy?". W tamtej chwili byliśmy bardzo zadowoleni z naszej decyzji i stwierdziliśmy, że to zajebisty pomysł i najzabawniejsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić. Nie, to nie była dobra decyzja. No nie polecam. 2/10.

#5.

#6.

Raz na studenckiej imprezie, a była to impreza plenerowa, zrobiliśmy mega grilla całym rokiem. Przyszła również jedna dziewczyna od nas z roku, taka to niby cicha i spokojna, a po alkoholu zupełnie inny człowiek. Przy okazji warto wspomnieć, że była w stanie wypić maksymalnie 3 piwa i była już nieźle pijana, ale do sedna. Na tym grillu łoiliśmy wódeczkę i w pewnym momencie zrobiliśmy koło i podawaliśmy sobie butelki po kolei. Ona do tego koła również dołączyła. Nie muszę chyba mówić, że bardzo szybko z niego odpadła... Jednak ku naszemu zdziwieniu po jakimś czasie ''zmartwychwstała''. Również nie ma długo. Za trzecim razem zezgonowała na amen, nie dało jej się obudzić. No więc kumple mnie podpuścili, żebym przeniósł ją na tzw. ''strażaka'' - dziewczyna była duża, a ja najwyższy z towarzystwa - no więc pomyślałem, spoko, trzeba pomóc koleżance. Podniosłem ją, uszedłem kilka kroków i nagle poczułem coś dziwnego... Tak więc dla niej skończyła się podróż, a dla mnie impreza, bo byłem calutki zarzygany. Dobre uczynki, jak widać, po pijaku nie zawsze się opłacają.

#7.

#8.

Raz jak wyszedłem z kumplami na miasto, wypiliśmy w barze po parę piwek i nadszedł czas rozstania. Część trasy do domu pokrywała się z trasą jednego z kumpli, tak więc ruszyliśmy w tę niełatwą po tylu piwach podróż. Już po przejściu 400 metrów zachciało nam się siku, ciągle w centrum miasta. Zeszliśmy więc w boczną uliczkę i zaczęliśmy swoje. W trakcie kumpel bardzo przeciągle i donośnie pierdział, a ja, nie patrząc na nic, pomyślałem, że gorszy nie będę. Niestety, to nie pierdzieć mi się tak naprawdę chciało i w sobotnią noc zesrałem się obficie w bokserki w środku miasta! Wiedząc już o awarii, podbiegłem kilka metrów dalej, żeby schować się za winklem, gdzie nie było latarni, w celu ogarnięcia sytuacji. Skończyło się tak, że ściągnąłem spodenki i najostrożniej jak potrafiłem wycierałem tyłek "czystą stroną". W tym samym czasie kumpel odpowiadał dzielnie na wyzwiska lokalnego mieszkańca, który pomimo braku pełnego oświetlenia sytuację widział i prosto z balkonu wyrażał swoje niezadowolenie. Noc skończyliśmy na przystanku, popijając kulturalnie piwo kupione w kiosku (cała sytuacja działa się w Niemczech) i pomimo ewidentnego smrodu, który mi cały czas towarzyszył, dzielnie o tym nie wspominaliśmy.

#9.

#10.

Spotkanie z kumplem na piwko. Coś nas jednak powiało i stwierdziliśmy, że pojedziemy sobie na Pragę Północ. Coś nas jeszcze bardziej powiało i stwierdziliśmy, że przejdziemy się po tych najgorszych uliczkach, na których kiedyś, za czasów młodości, zdarzyło się wyłapać plombę na dziąsło. Tak więc już w stanie mocno wskazującym wchodzimy w jedną z bram i przechodzimy na podwórze kamienicy. Pooglądaliśmy, popatrzyliśmy, a w tym samym czasie w bramie zaczęła zbierać się okoliczna śmietanka chłopaków w sportowych gajerach. Wpierdol wisiał w powietrzu. Ta sprawa była wyjątkowo przejrzysta. Nie śpieszyło im się do nas podchodzić, bo wiedzieli, że jest tylko jedno wyjście i to my będziemy musieli podejść, a po ich stronie stała też zdecydowana przewaga liczebna. No ale nic, oni ustawili się pod dwiema ścianami, żeby nas obskoczyć, a my wychodzimy środkiem. Wybieram wzrokiem tego, który wydaje mi się, że jest tu najważniejszy i przez cały czas utrzymuję z nim twardy kontakt wzrokowy. No włączył mi się tryb nieśmiertelności, a bitka była pewna, jak pewne jest to, że chłopaki nie pałają miłością do policji. W chwili, w której widzę, że ten mój wypatrzony zacznie swoją gadkę (z typu "chcecie wpierdol" albo "zgubiliście się, he, he?") rzucam mu z uśmieszkiem, ale i z pogardą prosto w twarz:
A wy co się tak gapicie, u siebie kurwa jesteście?
...
Chłopakom popaliły się obwody pod czapkami z daszkiem. Kompletnie ich zamurowało, a my cyk, cali na biało, poszliśmy sobie dalej.

Dopiero nad ranem dotarło do mnie, jak bardzo ta cała sytuacja była debilna i niepotrzebna. Mimo wszystko beka z dresów zawsze na plus. Warto było.

#11.


Do następnych odcinków ciągle zbieramy
Wasze historie zaczynające się od słów:

"Raz na imprezie..."

Możesz wysłać je do nas w wiadomości prywatnej,
na anonimowe.opowiesci@gmail.com
albo na Facebooka MŻJDD

Tagi: MŻJDD impreza zoo policja Praga dresiarze
284