Na ważną wizytę u lekarza. Mam na 16 i nagle przychodzi babcia, która ma na 17 i opowiada mi jak bardzo ja wszystko boli, jak to nie może stać ani siedzieć, do tego pokazuje mi swoje żylaki i siniaki :/ no kurde szkoda, ale co mam ją przepuścić? Mam wrażenie że po to ta cała szopka. Pytam się po co tak wczas przyszła jak ma na 17, a ona mówi że ja boli jak siedzi w domu :/ i teraz cały czas stęka. Nie lubię jak ktoś tak na mnie wymusza.

Hmm, no bo ona jest starsza i jej się należy.
Meh, Mariolka, jesteś w ciąży, też jesteś uprzywilejowana. Właź na swoje.

Nie wpuszczaj pod żadnym pozorem, jak tylko wyjdzie od lekarza to podwinie spódnicę i jakoś da radę biec za uciekającym autobusem. Jakby ją bolało, to by grzecznie się spytała, czy istnieje możliwość wpuszczenia przed kolejką albo stękała cicho na ławeczce z bólu. Typowa cwana baba

:mariolpin
Może ona chciała się tylko pożalić, żebyś jej współczuła, ale jeśli jesteś pewna, że to cwana baba, bo i tak może być, to też zacznij się żalić, że masz np. zagrożoną ciążę, że też nie możesz długo siedzieć, że musisz do domu i położyć się, że jesteś głodna, a przed badaniem nie wolno Ci jeść, że na wymioty Cię bierze itp. itp.

Puść niej bąka na twarz i przeproś, że w ciąży tak bywa

Na szczęście lekarka wolała po nazwisku usłyszałam i powiedziałam głośno "to ja" jak wychodziłam to babcią stała już w drzwiach i nawet nie poczekala aż wyjdę

Starsi ludzie często nie mają sie do kogo odezwać to szukają przypadkowego słuchacza. Pomyśl że dzięki Tobie miała przez chwilę lepszy dzień.

a to co? Przedświąteczna miłoś bliźniego? Do wigilii daleko

Do kiosku co rusz przychodziły starsze osoby poskarżyć się na chorobę. Jak były naraz dwie, była licytacja, którą wygrywał ten, co miał bardziej przechlapane. Tylko że to nic nie zmienia w świadomości takiego człowieka, będzie żądał więcej i więcej uwagi, współczucia. Lepiej to się od narzekania zrobi być może komuś, komu ma sznasę się poprawić.
Wczoraj w osiedlowym sklepie ekspedientka skarżyła się na nerwobóle w nodze do swojej znajomej. Inne osoby też to słyszały, dosyć głośno mówiła. Taka babuleńka, pomarszczona i zgięta podeszła w końcu do kasy i przepraszając, że się wtrąca, powiedziała do sprzedawczyni: "Niech się pani nad sobą nie użala, bo od tego bardziej boli, podwójnie: boli to, co boli i jeszcze boli, że boli, a nie powinno". I tak sobie myślę, że miala rację. A w ogóle, to :Sopel wszystko w temacie napisał

A może babcia też była w ciąży? Po za tym ciąża, to nie koronacja.

Ku#wa jaka koronacja? Byłam umówiona na 16, babcia na 17, a przyszła o 15:30 i jeczała i wymuszala na mnie, że ja przepuszcze. Ciąża nie ma tu nic do rzeczy. idź se poogladaj TBBT

Taka zabawna dykteryjka mi się przypomniała: jak byłem w woju, to musiałem se jakieś tam badana porobić, a że służyłem w Marynarce, to niestety te badania tylko w wojskowym szpitalu w Gdańsku. Do obskoczenia było z 15 gabinetów (i trzeba to było zrobić w ciągu jednego dnia). Na szczęście na każdych drzwiach wisiały kartki, że żołnierze skierowani na badania do WKML wchodzą poza kolejnością - oj, jak strasznie się wszystkie dziadki wkurwiały, że wchodzę z marszu, a oni muszą stać w kolejce

U mojego rodzinnego wyznaczone są godziny wizyt. Dobra, z reguły jest jakaś obsuwa. Ale NIGDY nie ma przyjęcia przed wyznaczonym czasem. Jak na 9, to wejdę najwcześniej o 9, albo później. Ale nie wcześniej. A tu siedzi kolejka dadostwa i babiostwa, która ma wizyty na 11 i czekają już od siódmej, bo... No właśnie? Zakrzywi się czasoprzestrzeń? Magicznie godzina przeskoczy do przodu albo zatrzyma i nigdy nie dotrze do godziny wyznaczonej wizyty? Nikt nie przyjdzie na wyznaczone wizyty? Inne? A najlepsze jest to, że zaczynają wprowadzać swoje porządki - godziny wizyt są nieważne. Ważne, kto wcześniej przyszedł. I już kilka razy doprowadziłem do awantury, jak porozstawiałem po kątach i przywróciłem zapisy godzinowe. No bo jak tak można? Od tu czeka już od czwartej siedemnaście i jemu się należy! Jak kiedyś takiego zapytałem, że skoro ma wizytę na 11, to po co siedzi od siódmej, to nie potrafił odpowiedzieć.

:hubbabubba To naleciałości z kolejkowego trybu życia z czasów komuny. Mentalności dziadka/babci nie zmienisz. Już chińscy mędrcy mawiali, że starego psa nie nauczysz nowych sztuczek, a potem siedzi to i ludzi wk*rwia, bo się w pale takiemu/takiej nie mieści, jak tak może być, że ktoś przyszedł za piętnaście 9. i jeszcze go lekarz po nazwisku woła...

Ja tak miałem z wizytą w urzędzie, termin na 12:00 (urzędnik pracował od 12:00 właśnie), przychodzę 11:50 a tam 8 osób. I to nie same "dziadki i babcie" bo PIERWSZYM W KOLEJCE był facet trochę po 40. O 12:00 urzędnik wyszedł, "Dzień dobry panie Myshon zapraszam". Pan pierwszy w kolejce rzucił mi kur*ą zza drzwi bo pewnie rodzina jestem z urzędasem. Najciekawsze jest to że sprawy tam załatwiało się szybko i nie było możliwości nie załapać się na wyznaczoną godzinę.

Na ogół jest jak u :mariolki. Wyjątkiem jest ginekolog, pełna kultura. Nie wołają po nazwisku, ale nikt się nie kłóci, nie przepycha. A jak ktoś mówi, że "on na sekundkę tylko o coś zapytać" to faktycznie idzie do pielęgniarki, pyta i szybko załatwia co trzeba. Ba, kiedyś mnie nawet pani w ciąży przepuściła Dlatego ginekolog jest moim ulubionym lekarzem

Jakbym widział przychodnię na Nowowiejskiej w Wawie, a pan na którą, bo ja na 9.45? O 7.20 pytał

Ostatnio mamę na punkcję zawiozłem. Korytarz w uj długi, punkcję robi jeden gabinet, jak się okazuje w tym samym czasie prywatnie i ze skierowaniami. Jak się spytaliśmy kto ostatni, to mało nas tam nie zjedli. Chłop jakiś z mordą wyskoczył, inni patrzyli jakbyśmy im rodzinę łyżeczką od herbaty zajebali. Za jedno pytanie.