Mój chrzestny opowiada historię o psie jego dobrego znajomego Wojtka. Świętej pamięci Wojtek był dobrym człowiekiem, który był prosty, lubił czasem coś dziabnąć, miał kury, kilka psów i miłe nastawienie do życia. Jeden z psów, wspaniały fox terrier, który miał pewną wadę. Podgryzał kury i przynosił je Wojtkowi. Co szedł, to on zaraz sru kura w mordzie i już merdał ogonkiem i biegł do swojego pana. Pewnego razu piesek przesadził, zagryzł koguta. Wojtek, z natury łagodny człowiek tym razem będąc w stanie stoickiego spokoju podsyconego lekarstwem, wziął tego koguta i porządnie wpierd*lił pieskowi. Szpony latały, dzioby latały, skrzydła latały, ale nie tak nie można robić. Wojtek miał kiedyś króliki, więc wziął do klatki kurę i psa i ich zamknął. Pies w jednym kącie, kura w drugim. Przychodzi następnego dnia i potwierdza:
- "o dobrze, kura w jednym kącie, pies w drugim".
Przychodzi drugiego dnia:
- "Dobrze, kura w jednym kącie, pies w drugim".
Przychodzi trzeciego dnia:
- "Dobrze, kura w jednym kącie, pies w drugim. To mogę już go chyba wypuścić."
Nie minęła godzina od wypuszczenia pieska, dzwonek do drzwi. W drzwiach stoi sąsiad:
- Wojtek zrób coś z tym psem, bo mi przed chwilą 10 gęsi wpierdolił.
Badumtssss.
- "o dobrze, kura w jednym kącie, pies w drugim".
Przychodzi drugiego dnia:
- "Dobrze, kura w jednym kącie, pies w drugim".
Przychodzi trzeciego dnia:
- "Dobrze, kura w jednym kącie, pies w drugim. To mogę już go chyba wypuścić."
Nie minęła godzina od wypuszczenia pieska, dzwonek do drzwi. W drzwiach stoi sąsiad:
- Wojtek zrób coś z tym psem, bo mi przed chwilą 10 gęsi wpierdolił.
Badumtssss.
--
Nie chce mi się...