Zadzwoniłem do kumpla z numeru nieznanego jemu (bo kupionego poprzedniego dnia w markecie), wkręciłem go okrutnie mówiąc, że zaraz przyjadę po swoje BMW, za które już kaucję 5000 zapłaciłem i żeby mi go nie rozkręcali, by tylko wystawił go przed dziuplę... Poprosiłem, by potwierdził, że lokalizacja dziupli jest tam, gdzie mi mówili (i tu pada jego adres). Mówiąc to oczywiście miałem kilo waty w gębie, wypchane policzki i górną wargę, by mnie nie rozpoznał... Ostatnie zdanie brzmiało: Co se kurna pan jaja robisz i kręcisz. Zaraz zadzwonię po policję, podam im namiar i rozgoni to całe towarzystwo...
Bosz, jak się chłopak tłumaczył i mieszał...
Musiałem przerwać dowcip, bo tak mi się chciało brechtać, że szok.
Po wyjęciu waty oczywiście powiedziałem:
- I wiesz pan co? Prima aprilis!
A z drugiej strony:
- Jacek? Zamorduję Cie kiedyś, zobaczysz...
Bosz, jak się chłopak tłumaczył i mieszał...
Musiałem przerwać dowcip, bo tak mi się chciało brechtać, że szok.
Po wyjęciu waty oczywiście powiedziałem:
- I wiesz pan co? Prima aprilis!
A z drugiej strony:
- Jacek? Zamorduję Cie kiedyś, zobaczysz...
--